Gareth Edwards gościł w podcaście magazynu Empire, w którym wyjawił kilka ciekawostek na temat swojego filmu Rogue One: A Star Wars Story. Na początku omówił scenę z Vaderem w zbiorniku znajdującym się w jego zamku na planecie Mustafar. Przyznaje, że jego inspiracją dla tej sceny był moment z filmu Star Wars: Episode V - The Empire Strikes Back, gdzie przez chwilę widzieliśmy głowę Dartha Vadera, gdy nakładał swój hełm. Edwards chciał mieć scenę w tym stylu, która wywoła u widzów odpowiednie reakcje.
- Vader jest ofiarą spalenia, więc na pewno nie jest mu fajnie, gdy nie jest w swoim kombinezonie. Będzie czuł się niekomfortowo. Podobał mi się pomysł pokazania, że ma też słabą stronę. Vader jest bardzo zły i taka scena jest pewnym ułamkiem jego człowieczeństwa, może sprawić, że będziemy z nim sympatyzować. Widzisz te blizny i zdajesz sobie sprawy, że nie ma kończyn. To przypomina ci jego czasy przed tym, jak nosił ten kombinezon - wyjaśnia.
Czytaj także: Analiza Łotra 1 - brakujące sceny ze zwiastunów Widzowie są rozdarci w kwestii napisów początkowych. Dla jednych dobrą decyzją było nie umieszczenie charakterystycznych napisów Gwiezdnej Sagi, inni uznają to za błąd. Tak wyjaśnia reżyser:
- Pierwszy scenariusz Gary'ego Whitty miał napisy początkowe. Jakieś sześć miesięcy przed zdjęciami mieliśmy spotkanie i rozmawialiśmy o tym, by ich nie umieszczać w samodzielnych filmach, nie należących do Sagi. Jeśli mam być szczery, moją pierwszą reakcją było: "Co? Ja chcę te napisy!"
Przyznaje jednak, że zmienił zdanie, gdy podjęli decyzję o nakręceniu prologu pełniącego funkcję wprowadzenia w historię.
- Nasza sekwencja otwierająca jest czymś w rodzaju napisów początkowych filmu. Jest to wprowadzenie. Nasz film też narodził się z napisów początkowych. Powodem, dla którego istniejemy są napisy początkowe z części IV, więc to sprawiało wrażenie pętli bez końca.
Czytaj także: Analiza Łotra 1 - nawiązania i smaczki A tak reżyser objaśnia brak scen ze zwiastunów w kinowej wersji filmu:
- Najpierw był proces dopracowania trzeciego aktu w kwestii szczególnych ujęć i momentów, więc niektóre sceny wypadły z filmu. Potem marketing powiedział, że uwielbia te ujęcia i mówią: "musimy je wykorzystać". Ja im odpowiadam, że te ujęcia nie znajdują się w filmie. A oni na to: "W porządku, tym się zajmuje marketing. Używamy tego, co zrobiłeś najlepiej". Dlatego też jest sporo tych małych ujęć, ale potem pod koniec zdajesz sobie sprawę, że mimo tego, że nie ma w finalnym filmie, zdecydowanie mają ducha opowieści.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj