Poczuj przedsmak nowej powieści Suzanne Collins z uniwersum Igrzysk Śmierci
Wielkimi krokami nadchodzi polska premiera książki Wschód słońca w dniu dożynek, kolejnej odsłony uniwersum Igrzysk Śmierci. Mamy do przeczytania początrk powieści Suzanne Collins.
Wielkimi krokami nadchodzi polska premiera książki Wschód słońca w dniu dożynek, kolejnej odsłony uniwersum Igrzysk Śmierci. Mamy do przeczytania początrk powieści Suzanne Collins.

Już osiemnastego marca wydawnictwo Must Read zaprezentuje czytelnikom nową odsłonę świata znanego z serii Igrzyska Śmierci. Tym razem historia będzie toczyła się kilkadziesiąt lat wcześniej i poznamy w niej historię znanego z trylogii Haymitcha.
W powieści Wschód słońca w dniu dożynek Haymitch zostaje oderwany od swojej rodziny i pierwszej miłości i rusza do Kapitolu wraz z młodą przyjaciółką, która jest dla niego niemal jak siostra, kompulsywnym analitykiem i najbardziej zarozumiałą dziewczyną w mieście. Chłopak wie, że od samego początku przeznaczono go do odstrzału, lecz coś pcha go do walki… Pragnie tylko jednego: by jej skutki odbiły się echem daleko poza zabójczą areną.
Mamy dla was fragment powieści Suzanne Collins - znajdziecie go poniżej, pod opisem i okładką książki. Autorami przekładu są Małgorata Hesko-Kołodzińska i Piotr Budkiewicz.
Wschód słońca w dniu dożynek - opis i okładka
Skoro masz stracić wszystko, co kochasz, po co jeszcze walczyć?
W dzień dożynek mieszkańcy Panem budzą się zdjęci strachem. W tym roku, z okazji drugiego Ćwierćwiecza Poskromienia, dwukrotnie więcej trybutów trafi na arenę.
Haymitch Abernathy z Dwunastego Dystryktu woli nie zastanawiać się nad tym, co przyniesie los. Chce tylko przebrnąć przez ten dzień i spotkać się z dziewczyną, którą kocha.
Gdy słyszy swoje nazwisko, czuje, że jego przyszłość legła w gruzach. Musi zostawić bliskich i jechać do Kapitolu w towarzystwie trójki innych trybutów z Dwunastki: przyjaciółki, która jest jak młodsza siostra, kompulsywnego analityka i największej snobki w mieście.
Haymitch od samego początku wie, że przeznaczono go do odstrzału, lecz coś pcha go do walki… Pragnie tylko jednego: by jej skutki odbiły się echem daleko poza zabójczą areną.

Wschód słońca w dniu dożynek - fragment książki
1
— Wszystkiego najlepszego, Haymitch!
Plusem urodzin w dniu dożynek jest to, że można dłużej pospać, wszystko inne to już minus. Dzień wolny od szkoły zdecydowanie nie rekompensuje strachu przed losowaniem. Nawet jeśli człowiekowi się poszczęści, widok dwójki dzieciaków wleczonych na rzeź w Kapitolu każdemu odebrałby apetyt na tort. Przewracam się na drugi bok i przykrywam głowę kołdrą.
— Wszystkiego najlepszego! — Mój dziesięcioletni brat Sid szarpie mnie za ramię. — Miałem być twoim budzikiem. Mówiłeś, że o świcie chcesz iść do lasu.
To prawda. Mam nadzieję, że skończę pracę przed ceremonią, żeby poświęcić popołudnie na moje dwa ulubione zajęcia
— marnowanie czasu i spędzanie go z moją dziewczyną, Lenore Dove. Mama utrudnia mi oba jak może, bo nieustannie powtarza, że żadna praca nie jest dla mnie zbyt trudna, zbyt brudna ani zbyt skomplikowana, i że nawet najwięksi biedacy zdołają wyskrobać kilka groszy, aby zrzucić swoją niedolę na cudze barki, na przykład nasze. Biorąc jednak pod uwagę dzisiejsze święta, chyba podaruje mi odrobinę wolności, jeśli tylko ze wszystkim się wyrobię. To organizatorzy igrzysk mogą pokrzyżować mi plany.
— Haymitch! — zawodzi Sid. — Słońce wstaje!
— Dobrze, dobrze, ja też już wstaję. — Staczam się z materaca prosto na podłogę i wyciągam parę szortów uszytych z worka po mące z rządowych dostaw.
Na materiale na moim tyłku znajduje się stempel ze słowami UFUNDOWANE PRZEZ KAPITOL. Mama niczego nie marnuje. Owdowiała młodo, bo tata zginął w pożarze kopalni, więc żeby wychować mnie i Sida, zaczęła prać dla ludzi i na wszystkim oszczędzać. Popiół drzewny z paleniska zostawiamy na ług do wyrobu mydła, rozgniecione skorupki jajek nawożą ogródek. Pewnego dnia z tych szortów, podartych na paski, powstanie pleciony dywanik.
Kończę się ubierać i popycham Sida z powrotem na jego łóżko, gdzie natychmiast zakopuje się pod patchworkową kołdrą. W kuchni chwytam kromkę kukurydzianego chleba, upieczonego na moje urodziny zamiast ziarnistego bochna z ciemnej kapitolińskiej mąki. Za domem mama już miesza kijem ubrania w parującym kotle, napinając mięśnie, kiedy obraca górniczy kombinezon. Ma tylko trzydzieści pięć lat, ale smutne życie już zdążyło przeorać jej twarz zmarszczkami.
Mama zauważa mnie w progu i ociera czoło. — Wszystkiego najlepszego w dniu szesnastych urodzin. Sos jest na piecu.
— Dzięki, mamo.
Znajduję garnek duszonych śliwek i przed wyjściem nakładam porcję na chleb. Zebrałem te śliwki wczoraj w lesie, ale to miła niespodzianka, że teraz są gorące i słodkie.
— Musisz dzisiaj napełnić zbiornik — oznajmia mama, kiedy ją mijam.
Mamy bieżącą zimną wodę, jednak leci cienkim strumyczkiem, więc napełnienie wiadra trwa całe wieki. Jest też beczka czystej deszczówki, za którą mama liczy sobie więcej, bo po praniu w niej ubrania są miększe, ale zazwyczaj używa wody z naszej studni. Ze względu na pompowanie i noszenie wiader napełnienie zbiornika zajmuje dwie godziny, nawet jeśli Sid mi pomaga.
— Czy to nie może zaczekać do jutra? — pytam. — Zaczyna brakować wody, a mam górę prania — odpowiada. — Wobec tego zrobię to dziś po południu — mówię, próbując ukryć frustrację. Jeśli uroczystość skończy się przed pierwszą i nie złożą nas w tegorocznej ofierze, zdążę wyrobić się z wodą do trzeciej i spotkać z Lenore Dove.
Zasłona mgły otula zniszczone, szare domy w Złożysku. Pewnie byłby to kojący widok, gdyby nie dobiegające z różnych stron krzyki dzieci śniących o tym, że ktoś je goni. W ostatnich tygodniach, w miarę zbliżania się pięćdziesiątych Głodowych Igrzysk, krzyki się nasiliły, podobnie jak moje niespokojne myśli, nad którymi staram się zapanować. Drugie Ćwierćwiecze Poskromienia. Dwa razy więcej dzieciaków. Nie ma co się zamartwiać, powtarzam sobie, nic na to nie poradzisz. To jak dwa Głodowe Igrzyska w jednym. Nie zdołasz przewidzieć wyników losowania ani tego, co będzie później, więc się nie nakręcaj. Nie wpadaj w panikę. Nie daj Kapitolowi satysfakcji. I tak już nam odebrał wystarczająco dużo.
Źródło: Must Read



naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 41 lat
ur. 1968, kończy 57 lat
ur. 1956, kończy 69 lat
ur. 1960, kończy 65 lat
ur. 1961, kończy 64 lat

