Comic-Con 2014 już za nami, ale nasi dzielni korespondenci przesyłają kolejne wrażenia. Jakub Ćwiek - polski autor fantastyki (m.in. seria "Kłamca"), pisarz, publicysta, copywriter i scenarzysta, który relacjonował dla nas Comic-Con w 2012 roku, w teren wyruszył z J. Kevinem Whitelockiem - człowiekiem wielu talentów: pilotem śmigłowca, rycerzem turniejowym, członkiem Southern California Browncoats (grupy miłośników serialu Firefly), zapalonym konwentowiczem, od lat regularnym uczestnikiem San Diego Comic-Con, który stał się naszym korespondentem w 2013 roku. Głos oddajemy Kevinowi.
Sobota na Comic-Con International: San Diego jest tak zapchana niesamowitymi wydarzeniami, które można zobaczyć lub przeżyć, że można się poczuć niczym jeleń złapany w światła samochodu. Jedno spojrzenie na plan dnia może w ułamku chwili napełnić cię najpierw radością, potem niezdecydowaniem, a na końcu depresją. O rety! Panel Simpsonów jest o 10:00. U nich zawsze jest super! Ale zaraz! W tym samym czasie Warner Bros. pokazuje fragmenty Jupiter Ascending (z Channingiem Tatumem i Milą Kunis, w reżyserii rodzeństwa Wachowskich), Mad Max: Fury Road (z Tomem Hardym, Charlize Theron i Rosie Huntington-Witeley) oraz Hobbit: Bitwa Pięciu Armii (z, cóż, sami wiecie kim)! A parę minut później jest fajny panel ze scenarzystami, rysownikami i aktorami "Avatar: The Last Airbender" (kocham ten serial!), ale w zupełnie innej, strasznie oddalonej sali! Nie mogę być w trzech miejscach naraz! Nieeeee!
Zobacz również: "Hobbit: Bitwa Pięciu Armii" - polski zwiastun i plakat
Może Wam się wydawać, że opisałem powyższą sytuację jako hipotetyczny przykład dla celów poglądowych. Zapewniam Was, że to wszystko prawda. Dokładnie tak to wyglądało w rzeczywistości, tylko było jeszcze piętnaście innych, równie ciekawych paneli, które odbywały się w dokładnie tym samym czasie co te trzy wymienione. Jeśli wziąć jeszcze pod uwagę, że na najbardziej popularne panele próbują się dostać setki, jeśli nie tysiące ludzi, rozumiecie chyba mój dylemat. Tej comic-conowej soboty tak się zdarzyło, że dołączyli do mnie od lat niewidziani przyjaciele. Chcieliśmy spędzić razem trochę czasu, ale część z nas chciała także zobaczyć panel serialu Family Guy (kolejne wydarzenie, na którym zawsze jest wesoło!), a druga część panel Defiance (w sali hotelu obok centrum konwentowego), a jeszcze trzecia chciała zobaczyć nowe filmy ze studia Legendarny Pictures. Wiedzieliśmy, że jeśli się rozdzielimy, by udać się na panele, nigdy więcej się nie spotkamy. A przynajmniej nie przez wiele, wiele godzin. Sobotni program trwa aż do 22:00! Cóż więc mamy zrobić? Doszliśmy ostatecznie do wniosku, że za kilka miesięcy każdą z tych rzeczy zobaczymy na ekranie. Prędzej czy później trafią do kin, na ekrany telewizorów albo do Internetu. "Chodźmy na drinka i poszwendajmy się po hali wystawowej!" Istnieje pewien rodzaj frustrującego komfortu w świadomości, że choć nie możesz ich oglądać, twoje ukochane gwiazdy są w tym samym budynku co ty. (Pff! Kogo ja próbuję oszukać? Chcę je zobaczyć!)
W pewnym momencie kilkoro z nas oddzieliło się od grupy, by pójść na panel nowej spółki produkcyjnej Skybound Entertainment, przedstawiający ich najnowsze projekty. Robert Kirkman (The Walking Dead) i jego partner, David Alpert (także The Walking Dead), wykorzystali udane przejście ze świata telewizji do świata gier i oprócz komiksów Kirkmana pokazali nam także drugi sezon gry video The Walking Dead. Osobiście jestem wielkim fanem tej gry i niecierpliwie czekam na możliwość zmierzenia się z nią! Potwierdzono także, że pojawi się trzeci sezon! Hurra dla mnie! Ale to nie wszystko. Skybound zaprezentowało także swój pierwszy film pełnometrażowy, AIR, w którym zagrają Norman Reedus (czyli ulubieniec fanów - Daryl Dixon z The Walking Dead) oraz Djimon Hounsou ("Amistad", Gladiator, Blood Diamond, Guardians of the Galaxy). Film nadal jest w fazie produkcji, ale zobaczyliśmy króciutki trailer, który stworzono specjalnie dla fanów zgromadzonych na Comic-Conie. Historia dzieje się w niedalekiej przyszłości, gdzie czyste powietrze jest towarem deficytowym, a dwójka głównych bohaterów, dozorców, ma do niego ograniczony dostęp. W tej chwili szczegóły są wciąż niejasne, ale film wygląda całkiem nieźle! Może się okazać czarnym koniem nadchodzących produkcji. Norman Reedus był obecny na panelu razem z Kirkmanem i Alpertem. Gdy go zapowiedziano, wszedł na scenę, trzymając wielki worek, z którego następnie zaczął wyciągać t-shirty i rzucać je w tłum. Wywołało to niemałe zamieszanie, ale nie zapanował totalny chaos. Ekipa ochrony i tak czuła się przez tę całą sytuację trochę nieswojo. Ja tam lubię Normana. Sprawia wrażenie faceta, który naprawdę docenia swoich fanów i jest wdzięczny za zdobytą sławę.
Po panelu nasza grupka znów znalazła się w komplecie i udała się na szybką przebieżkę po hali wystawowej. Było niesamowicie tłoczno, więc podjęliśmy decyzję, by zobaczyć, co się dzieje na zewnątrz. Jeśli myśleliśmy, że w środku jest tłoczno, nie wiedzieliśmy, co nas czeka na dworze. Cosplayerzy i imprezowicze wręcz zalali ulice San Diego. Ruszyliśmy w stronę stadionu baseballowego (my mówimy na to "park baseballowy"), bo z kolei tam odbywa się równoległa impreza - Nerd H.Q. Każdy może tu wejść, nawet ci, którzy nie kupili wejściówki na Comic-Con. Są gry video, interaktywne atrakcje, budki z green screenem, gdzie można sobie zrobić zdjęcie na fantazyjnym tle, muzyka na żywo, dużo miejsc do siedzenia i, co najważniejsze, totalnie wypasiony bar! Z kolei w ekskluzywnym, podniebnym boksie odbywają się panele i spotkania z celebrytami. Dość powiedzieć, że wszyscy uczestnicy świetnie się bawili w tej wesołej atmosferze.
Czytaj również: COMIC-CON 2014: Age of Nerdgazm
Nie wróciliśmy już do centrum konwentowego. Ogarnęła nas imprezowa gorączka i dołączyliśmy do rzesz na Gaslamp Quarter. Muzyka, hałas, światła, ludzie - wszystko połączone w jedną burzliwą zbieraninę. Pozostaje tylko jedno pytanie: czy będziemy w stanie zmierzyć się z ostatnim dniem? Uwaga, spoiler: naturalnie!