Dziś odbył się pierwszy w Polsce pokaz rozgrywki w Cyberpunk 2077. Jak prezentuje się najnowsze dziecko studia CD Projekt RED?
Na samym początku chciałbym uspokoić tych, którzy po zwiastunie z E3 tak głośno krzyczeli że za jasno, za kolorowo i że to w ogóle nie wygląda jak mroczny Cyberpunk jaki znamy choćby z
Blade Runner czy
Ghost in the Shell tylko
Grand Theft Auto V z nałożoną neonowo-futurystyczną skórką. Tutaj małe pozdrowienia dla Pana
William Gibson, jednego z ojców gatunku, który lekko zbłaźnił się, używając przytoczonych przeze mnie powyżej słów. Zapewne zrobił to z zazdrości, że Redzi nie wybrali jego uniwersum, zamiast tego skupiając się na tym stworzonym przez Mike'a Pondsmitha. Ten świat owszem, jest kolorowy, ale jednocześnie brudny. Jaskrawość to tylko fasada tego, co Night City rzeczywiście w sobie skrywa, a zwłaszcza zaprezentowana nam, jedna z 6 dzielnic tego miasta. A to, że świeci słońce, i to nawet nie zawsze, bo przecież jest tu rytm dobowy? To jest cholerna Kalifornia! Poza tym wystarczy skręcić w pierwszą lepszą alejkę czy wejść do budynku by głębiej poczuć ten typowy dla większości przedstawicieli gatunku, mroczniejszy klimat, którego w
Cyberpunk 2077 nie brakuje.
Na czym polega ten klimat? O tym szerzej pisałem już jakiś czas temu
tutaj, jednak postaram się wyjaśnić to w skrócie, zanim przejdziemy do dalszej części tekstu. To antyutopia, świat rządzony przez megakorporacje, gdzie ludzkość jest właściwie tylko kolejnym towarem. Etosem gatunku jest High Tech/Low Life - wysoki standard technologii i niski standard życia. Wszechobecne cybernetyczne ulepszenia które docierają nawet do slumsów, zamieszkałych przez niezliczone gangi. Protagoniści niemal zawsze są typami oportunistów, dbających głównie o własną skórę i próbujących odnaleźć się w tym świecie. W przypadku
Cyberpunk 2077, tym światem jest Night City, zaś zamieszkujący je protagonista świetnie wpisuje się w gatunkowy archetyp.
Miasto jest ogromne... choć nawet to słowo nie oddaje skali tego co dzisiaj widziałem. Mam wrażenie że w, jednym z wielu, ogromnym budynku, w którym mieszka nasz bohater/ka jest więcej ludzi niż w Novigradzie i Oxenfurcie z
The Witcher 3: Wild Hunt razem wziętych, zaś kiedy wyjdziemy na poziom ulicy, liczba ta tylko rośnie. Szczerze mówiąc mam ogromne obawy przed tym, że gra nie ukażę się na obecnej generacji konsol, chyba że grę spotka duży downgrade, w co wątpię, lub ekipa z CD Projekt RED dokona istnej magii z optymalizacją, a jak wiemy, w magii są całkiem nieźli.
Świetni są też w projektowaniu walki. To co dane nam było zobaczyć przywodzi na myśl połączenie
Syndicate z
Deus Ex: Mankind Divided, tyle że bardziej i lepiej. Wiem że może to zdanie brzmi trochę dziwacznie, ale w momencie kiedy zobaczyłem naszą protagonistkę V hackująca jednego z adwersarzy, by zyskać dostęp do pozostałych z jego oddziału, by potem wbiec na ścianę, wbijając się w nią wystającymi z przedramienia ostrzami i dzięki poprzedniemu włamaniu do sieci wyłączając broń kolejnego przeciwnika, zaś trzeciemu skacząc na plecy i wbijając w czaszkę wspomniane ostrza, szczęka opadła mi na ziemię. A to tylko mały fragment tego co ma nam do zaoferowania broń, wszczepy cybernetyczne, oraz cała masa innych zabawek takich jak zautomatyzowane boty-pająki, czy ładunki wybuchowe, nie wspominając już nawet o tym, ze misje da się ukończyć na wiele sposobów, nie tylko korzystając z przemocy. Choć ta daje tu sporo frajdy. Karabin strzelający amunicją samonaprowadzająca, strzelba elektromagnetyczna przebijająca osłonę? Mamy to. Pistolet który może rykoszetować od twardych powierzchni, a przy odpowiednich modyfikacjach widzimy dokładnie tor lotu takiej kuli? TO TEŻ MAMY! Są też i samochody, w prezentowanym materiale widzieliśmy przypominające Lamborghini auto ze zwiastuna, jednak powiedziano nam, że pojazdów będzie więcej, choć nie wymieniono wśród nich żadnych latających.
A skoro już jesteśmy przy modyfikacjach, warto przyjrzeć się protagoniście, V. V jest miejskim najemnikiem w Night City, dopiero wyrabiającym sobie imię w świecie gangerów, fixerów i korporacyjnych gierek. Już samo tworzenie postaci, prócz oczywistego wyglądu i statystyk, daje nam jedno ciekawe narzędzie. Mianowicie możliwość stworzenia historii postaci od której będą miedzy innymi zależeć jej społeczne interakcje. Nie ma natomiast wyboru klasy postaci, ta jest bardzo płynna i w dużej mierze zależy od wybranego przez nas sprzętu, takiego jak wszczepy, oraz umiejętności. Gracz zdobywa co prawda poziomy doświadczenia, ale nie wiadomo czy system rozwoju będzie taki jak choćby w
Destiny czy
Borderlands gdzie 3-4 poziomy różnicy powodowały konieczność wywalenia w przeciwnika dodatkowego wiadra amunicji. Mam nadzieję, że tak nie będzie a droga ta będzie bliżej wspomnianego
Deus Ex, gdzie poziom = punkty na nowy wszczep, choć od tego póki co jest inny system - StreetCred.
Co do oprawy audiowizualnej, jak już wspominałem, jest po prostu przepiękna. Począwszy od skąpanych w słońcu ulic i placów Night City, przez zamknięte korytarze i kręte boczne alejki, wszystko wygląda aż nazbyt dobrze, jeszcze bardziej wzniecając moje obawy odnośnie ukazania się tytułu na obecną generację sprzętu. A do tego dochodzi jeszcze niezwykle klimatyczna i miła dla ucha oprawa dźwiękowa. Począwszy od odgłosów broni a skończywszy na muzyce w tle, za którą odpowiedzialny jest między innymi twórca muzyki do
Wiedźmina 3, Marcin Przybyłowicz.
Trzeba powiedzieć jedno,
Cyberpunk 2077 zapowiada się niesamowicie i już nie mogę się doczekać kiedy położę na nim ręce. Mam ogromną nadzieję że wkrótce poznamy więcej konkretów, zaś tytuł gry nie jest proroczą datą wydania.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h