DeathSprint 66, czyli co by było, gdyby połączyć Tron i Mario Kart. Wrażenia z przedpremierowych testów gry
DeathSprint 66 to nietypowe, cyberpunkowe wyścigi, w którym przejmujemy kontrolę nad klonami biegającymi z wysoką prędkością po śmiertelnie niebezpiecznych trasach.
DeathSprint 66 to nietypowe, cyberpunkowe wyścigi, w którym przejmujemy kontrolę nad klonami biegającymi z wysoką prędkością po śmiertelnie niebezpiecznych trasach.
Deathsprint 66 to nadchodząca, sieciowa produkcja tworzona przez zespół Sumo Digital, studio, które ma na koncie między innymi Sackboy: A Big Adventure czy Team Sonic Racing. Ich nowe dzieło mocno różni się od poprzednich dokonań, bo tym razem twórcy zabierają graczy w podróż do mrocznej, niedalekiej przyszłości, w której wielką popularnością cieszą się brutalne wyścigi. Biorący w nich udział uczestnicy mają do swojej dyspozycji nieograniczoną liczbę klonów, które mogą biegać po wymyślnych trasach i... ginąć ku uciesze widzów.
Podczas trwającej przez około godzinę sesji zorganizowanej i poprowadzonej przez deweloperów miałem okazję kilkukrotnie przebiec się po trasach „solo” w ramach treningu oraz wziąć udział w wyścigach z innymi przedstawicielami mediów. W oczy od razu rzuca się duża przystępność rozgrywki. Tempo jest wysokie, a trasy niebezpieczne, ale już sterowanie banalnie proste i można opanować je po dosłownie kilkunastu sekundach. W zasadzie trzeba pamiętać o trzech przyciskach, odpowiedzialnych za skok, aktywowanie wzmocnień oraz drift. Ten ostatni okazał się szczególnie przydatny, bo nie tylko znacznie ułatwia wchodzenia w zakręty, ale też ładuje „turbo” niczym w Mario Kart.
Nie oznacza to, że DS66 jest łatwe. Biegnąc po cyberpunkowych trasach z zawrotną prędkością, nietrudno jest wypaść poza wytyczone ramy i utracić w ten sposób kilka cennych sekund, jakie nieodłącznie wiążą się z zesłaniem nowego klona. Czyhających na graczy przeszkód jest zresztą znacznie więcej, bo twórcy zadbali o masę pułapek, które mają na celu uprzykrzenie życia uczestnikom tych szalonych wyścigów. Klucz do sukcesu stanowi tutaj refleks oraz spostrzegawczość, bo w innym razie szybko padniemy ofiarą pił czy laserów, które przerobią naszego zawodnika na krwawą papkę. Warto również zwracać uwagę na wszelkiego rodzaju rozwidlenia, ściany czy szyny, bo tego typu elementy otoczenia mogą posłużyć nam jako skrót lub okazja do zwiększenia naszej prędkości, a to z kolei może przyczynić się do osiągnięcia lepszej pozycji przy przekraczaniu linii mety.
Cały czas z tyłu głowy musimy mieć również to, że inni uczestnicy wyścigu nie są bezbronni. Podczas zmagań natkniemy się na różnego rodzaju power-upy, w tym takie, które pozwalają na moment wyeliminować oponenta. Uprzedzając ewentualne pytania – tak, znalazło się tutaj miejsce dla odpowiednika słynnej niebieskiej skorupy z serii Mario Kart, o czym miałem okazję przekonać się w bardzo brutalny sposób: obrywając tuż przed metą, gdy znajdowałem się na prowadzeniu... Takie sytuacje mogą być frustrujące, ale nie da się ukryć, że wprowadzają dodatkowy dreszczyk emocji i sprawiają, że każda potyczka jest nieprzewidywalna. Nigdy do końca nie możemy być pewni, co szykują nasi rywale.
To właśnie ta nieprzewidywalność, w połączeniu z atrakcyjną, wizualną otoczką, może być tym, co przyciągnie graczy do produkcji Sumo Digital. Nie da się bowiem ukryć, że DeathSprint 66 prezentuje się bardzo atrakcyjnie, a oświetlane barwnymi neonami trasy czy bogate w detale kombinezony klonów mogą się podobać. Pozostaje tylko pytanie: jak wiele tras, kombinezonów i innych atrakcji znajdzie się w grze?
Pytanie to jest jeszcze bardziej zasadne, gdy weźmiemy pod uwagę, że twórcy zdecydowali się na nietypowy obecnie model biznesowy. DeathSprint 66, choć na pozór wydaje się idealnym fundamentem pod grę-usługę, grą usługą nie będzie. Zabraknie więc mikrotransakcji, skrzynek z losowymi, kosmetycznymi przedmiotami czy cyklicznie wypuszczanych sezonów i darmowych lub płatnych dodatków. Ma być to tytuł w starym stylu. Zapłacimy za niego raz i otrzymamy dostęp do całej zawartości, choć oczywiście jej część będziemy musieli odblokować w toku rozgrywki. Takie podejście jeszcze kilka lat temu wydawało się zupełnie normalne, dziś natomiast jest czymś rzadko spotykanym w produkcjach nastawionych na sieciową rywalizację. Czy coś takiego się przyjmie i przypadnie do gustu graczom? Części z nich na pewno, choć mam wrażenie, że istnieje również spore grono odbiorców, które nie wyobraża sobie stałego, regularnego rozwoju. Wiele zależeć będzie od tego, co tak naprawdę dostaniemy w momencie premiery i za jaką kwotę – a na szczegóły na ten temat musimy jeszcze zaczekać.
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1971, kończy 53 lat
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1974, kończy 50 lat