W latach 70. powstawały pierwsze gry, które nazywano mianem „artillery games”. Wszystkie opierały się o ten sam prosty pomysł. Gracze kierowali czołgami, działami lub też katapultami, a ich zadaniem było wyeliminowanie oponentów poprzez posłanie w ich stronę celnego pocisku. Dokonywało się tego poprzez odpowiednie ustawienie lufy oraz mocy wystrzału. Pomysł ten został dodatkowo rozbudowany w 1991 roku poprzez produkcję Wendella Hickena, którą nazwano Scorched Earth. Gra oferowała już dodatkową konfigurację rozgrywki np. poprzez ustawienie siły wiatru oraz grawitacji. Dodatkowo rozgrywka została urozmaicona, pojawiły się różne bronie i power-upy. To właśnie dzieło Hickena wydaje się być główną inspiracją dla serii Worms.
fot. dosgamesarchive.com
Pierwsza odsłona cyklu, zatytułowana po prostu Worms, zadebiutowała jednak dopiero 4 lata później. W roku 1995 Andy Davidson stworzył swoją własną grę „artyleryjską”, jednak utrzymaną w dużo luźniejszym, humorystycznym tonie. Zamiast czołgów i żołnierzy zestawił on naprzeciwko siebie dwie drużyny, w skład których wchodziły tytułowe, uzbrojone robaki. Gra szybko zyskała popularność, przede wszystkim ze względu na świetny tryb wieloosobowy. Na kontynuacje nie trzeba było długo czekać. W 1997 roku na komputery Amiga trafia Worms: The Director's Cut, będące usprawnioną wersją poprzedniej części, a także pełnoprawny sequel. Worms 2 to już dużo bardziej rozbudowana produkcja z mnóstwem przeróżnych broni – począwszy od tak typowych, jak shotgun, granat i bazooka, po bardziej kuriozalne – np. w postaci wybuchowej owcy. Dodatkowo gra oferowała spore możliwości edycji – gracze mogli konfigurować ustawienia dotyczące broni, rozgrywki, a także edytować drużyny. To właśnie w 2 części tej serii pojawiła się możliwość nazywania poszczególnych robaków i wybierania im głosu z dostępnej bazy. Nie zabrakło również prostego edytora poziomów, dzięki czemu gracze mogli samodzielnie tworzyć plansze. Kolejne lata rozwijały znaną formułę w kolejnych częściach, udoskonalając rozgrywkę i dodając do niej nowe elementy. Na rynek trafiły Worms Armageddon i Worms World Party. Rewolucja nadeszła dopiero w roku 2003, kiedy to seria przeszła w trzeci wymiar za sprawą Worms 3D, całkowicie zmieniając przy tym rozgrywkę, która oferowała jeszcze większą wolność, chociaż trzeba przyznać, że praca kamery pozostawiała nieco do życzenia. Bardzo pozytywnie wypadła jednak humorystyczna kampania dla jednego gracza, która oferowała sporo nawiązań do popularnych filmów. Również w przypadku kolejnych gier 3D podstawy zostały takie same, ale rozwijano je w kolejnych odsłonach Worms Forts: Under Siege dodało budynki, zaś Worms 4: Mayhem – możliwość edytowania wyglądu robaków. Z czasem zdecydowano się jednak wrócić do korzeni. Wydane w 2010 roku Worms Reloaded powróciło do dwóch wymiarów i póki co seria się tego pomysłu trzyma. Także najnowsza odsłona, czyli ubiegłoroczne Worms W.M.D wykonana jest w grafice 2D i uznawana jest za duchowego następcę Worms Armageddon. Oczywiście, również w tym przypadku trzeba wspomnieć o pewnych nowościach, takich jak możliwości tworzenia broni z części, które znajdujemy w trakcie zabawy. Warto również wspomnieć o szeregu spin-offów, których na przestrzeni lat doczekała się seria Worms. W 2001 roku, specjalnie z myślą o graczach z Azji, przygotowano Onlineworms, oferujące rozgrywkę sieciową. Rok później debiutuje Worms Blast, czerpiące pełnymi garściami z Puzzle Bobble, zaś dwa lata po tym – Worms Golf, tworzone na platformy mobilne. Robaki wracają na pola golfowe także w roku 2011 za sprawą gry Worms Crazy Golf, która tym razem pojawia się także na pecetach i konsoli PlayStation 3. I chociaż w ostatnich latach popularność różowych dżdżownic nieco spadła, to gry z tej serii nadal mają swoich zwolenników. W najnowszą odsłonę (Worms W.M.D) w ubiegłym tygodniu grało ponad 12 tysięcy osób na samym Steamie (gra wyszła także na PlayStation 4 i Xboksie One). Również inne, starsze odsłony cieszą się zainteresowaniem i na PC regularnie grywa w nie od kilkuset do kilku tysięcy osób.
fot. SteamSpy
Zainteresowanie serią od tylu lat wynika przede wszystkim z tego, że oferuje ona świetną rozgrywkę dla wielu osób, a jednocześnie jej zasady są na tyle proste, że z ich opanowaniem radzą sobie nawet osoby, które na co dzień wolą spędzać wolny czas inaczej, niż grając w gry. To, w połączeniu z humorem i absurdalnym uzbrojeniem sprawia, że gry z serii Worms są po prostu przyjemne i doskonale sprawdzają się jako niezobowiązująca rozrywka.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj