Iga Lis: Zawsze fascynował mnie Bałtyk [WYWIAD BellaTofifest 2025]
Podczas BellaTofifest 2025 spotkałam się z Igą Lis, by porozmawiać o jej filmie dokumentalnym Bałtyk, który obecnie można oglądać w kinach. Co stało za pomysłem na tę historię? Czy taki debiut to trudne wyzwanie?


Małgorzata Szymikowska: Skąd pomysł na taką tematykę filmu?
Iga Lis: Zawsze fascynował mnie Bałtyk – spędzałam dużo czasu w dzieciństwie nad morzem, jeździłam z dziadkami na wakacje do Orzechowa. Później bywałam nad polskim morzem już jako dorosła, z przyjaciółmi. Zaczęło mnie interesować, jak wygląda ten świat turystyczny poza sezonem. Szalenie intrygowało mnie też to, jak funkcjonują społeczności, których życie jest dyktowane obecnością turystów. To był pierwszy impuls, żeby zagłębić się w tę historię i wyruszyć nad polski Bałtyk.
Zastanawiałam się, czy wcześniej poznałaś panią Miecię?
Nie, poznałam ją podczas podróży w poszukiwaniu bohatera. Kiedy spotkałam Miecię, wiedziałam, że nie muszę dalej szukać. To był koniec mojej podróży – zostałam w Łebie.
Co cię w niej zaintrygowało?
Jej charakter i osobowość – szalona, piękna, wyjątkowa. To, że tworzy miejsce, które łączy ludzi z różnych światów: turystów i pracowników.
To był instynkt – coś, co czuje się w żołądku. Poczułam, że to historia, którą warto opowiedzieć, i miejsce, w którym warto zostać. Spotkałam osobę, przy której wiedziałam, że chcę zostać na dłużej.
Jak wyglądała praca nad scenariuszem? Czy sceny były reżyserowane, czy raczej spontaniczne?
Oczywiście pocztówkowe ujęcia były przez nas kadrowane i ustawiane, ale cała historia została podyktowana przez życie. Głównym elementem opowieści stała się choroba Mieci – tego nie zakładałam. Ten film miał być o czymś zupełnie innym. Planowałam, że będzie opowiadał o przekazywaniu interesu – nazywałam to „polską sukcesją”. Okazało się jednak, że wątek przekazania władzy Dawidowi jest w gruncie rzeczy bardzo mały.
To właśnie zdrowie Mieci, a szerzej jej fizyczne poświęcenie dla imperium, które budowała przez 40 lat, stało się głównym tematem. Jednym z pytań przewodnich tej produkcji jest dla mnie: „Jaka jest cena, którą płacimy za życie poświęcone pracy?”.
Co chciałabyś, aby widzowie wynieśli z tego filmu?
Trudno mi odpowiedzieć, bo to bardzo subiektywne. Nie chcę narzucać swojej interpretacji. Odkryłam jednak coś pięknego – że każdy odbiera ten film inaczej. To poruszające. Nie chciałabym sprowadzać go do jednej myśli czy przesłania, bo wydaje mi się, że piękno kina – zarówno tego filmu, jak i kina w ogóle – polega na tym, że dzieło przestaje być tylko moje. Każdy może odczytać je po swojemu i odnaleźć w nim coś osobistego.
Czy myślałaś o realizacji innych filmów poza kinem dokumentalnym?
Bałtyk jest moim pełnometrażowym debiutem, ale to nie moja pierwsza przygodą z filmowym światem. Ostatnio zrealizowałam także swój krótkometrażowy debiut Za moich czasów, pokazywany na festiwalu Millennium Docs Against Gravity, czy za granicą, na Thessaloniki Film Festival. Realizowałam teledyski, współtworzyłam kampanie profrekwencyjne i społeczne. Jeśli chodzi o fabułę, na pewno kiedyś chciałabym się tym zająć. Na ten moment dokumenty są formą opowiadania historii, którą naprawdę pokochałam – i to z pewnością nie koniec mojej przygody z tym gatunkiem.
Czy jako jedna z najmłodszych osób na planie musiałaś budować autorytet?
Nie, bo wszyscy byliśmy debiutantami. To był mały plan. Jeździliśmy w cztery osoby, więc nie było żadnej hierarchii, tylko wspólna nauka i przeżywanie. Większość planów, na których pracowałam, miała kameralny charakter. Zazwyczaj były to projekty, przy których pełniłam funkcję reżyserki, więc również ekipy były młode – jesteśmy na podobnym etapie drogi zawodowej. Inaczej wygląda to oczywiście w przypadku producentów, którzy mają duże doświadczenie.
Czy producenci czasami sprowadzali cię na ziemię, mówiąc: „Iga, tego nie da się zrobić”?
Dobre pytanie. Myślę, że nie musieli. Sama widziałam, ile wyzwań niesie realizacja kina dokumentalnego. Producenci raczej sprawili, że spełniło się wiele marzeń, których nie zakładałam. Raczej mnie podnosili, niż sprowadzali na ziemię.
Czy rodzina pani Mieci włączała się w proces powstawania filmu?
Mieliśmy olbrzymie szczęście, że obdarzyli nas naprawdę ogromnym zaufaniem i nie mieli żadnych wątpliwości ani uwag. Od początku czuliśmy, że pracujemy w pełnej zgodzie z ich światem i istnieje ogromny szacunek między nami. Wszyscy bardzo świadomie wchodzimy w ten proces. Mieliśmy dużo szczęścia, że na siebie trafiliśmy.
Czyli nie mieli zastrzeżeń, że film trafi do kin i będzie opowiadał także o ich rodzinie?
Nie, bo od początku staraliśmy się być całkowicie przejrzyści i szczerzy w planach. Bardzo zależało mi na tym, żeby mieli świadomość, że tworzymy film dla widzów – żeby zobaczyło go jak najwięcej osób.
Myślę, że skala całego przedsięwzięcia była dla nich zaskoczeniem – ale pozytywnym. Gdy dowiedzieliśmy się, że otwieramy Krakowski Festiwal Filmowy, to było ogromne „wow”. A teraz film jest w kinach w całej Polsce i całą ekipą filmową – zapraszamy na seans!



naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1986, kończy 39 lat
ur. 1962, kończy 63 lat
ur. 1969, kończy 56 lat
ur. 1990, kończy 35 lat
ur. 1961, kończy 64 lat

