Jason Statham – nasze ulubiony filmy
Jason Statham to godny następca Sylvestra Stallone'a, Arnolda Schwarzeneggera i innych twardzieli kina lat 80. Jednak jego kariera to nie tylko filmy akcji - aktor nie stroni także od dramatów.
Jason Statham to godny następca Sylvestra Stallone'a, Arnolda Schwarzeneggera i innych twardzieli kina lat 80. Jednak jego kariera to nie tylko filmy akcji - aktor nie stroni także od dramatów.
Jason Statham miał być tematem tego artykułu z uwagi na jego urodziny - i tu ciekawostka, bo według informacji w Internecie ma on dwie daty urodzin: 26 lipca 1967 oraz 12 września 1972. Wiele różnych i rzetelnych stron podaje raz jedną, raz drugą, ale ostatecznie wychodzi na to, że prawidłowa jest ta pierwsza - co sam Statham potwierdził.
Mniejsza o to - każda okazja jest dobra do tego, by przyjrzeć się karierze kogoś, kto oferuje wielbicielom kina akcji kawał dobrej rozrywki. A tej w filmografii Stathama nie brakuje.
Zawsze chciałem zobaczyć, jak w kinie sprawdziłaby się formuła rodem z "Grand Theft Auto", a ten film mi to umożliwił. Akcja niezwalniająca ani na sekundę, dużo humoru i totalna rozwałka to cechy charakterystyczne "Adrenaliny". Trochę żałuję, że po drugiej części nie kontynuowano już historii Cheva Cheliosa, ale kto wie, może jeszcze się doczekam "Adrenaliny 3". [Sergiusz Furmaniak]
Seria "Niezniszczalni"
Trudno mi wyróżnić jeden konkretny film z tej trylogii, bo we wszystkich Jason Statham podobał mi się tak samo bardzo. Jego Lee nie dość, że ma cudowne nazwisko, to jeszcze potrafi zrobić z niego użytek do wszelkiego rodzaju żartów. Jason zagrał bohatera ze świetnym poczuciem humoru, sypiącego one-linerami, a przy okazji lojalnego i skłonnego do poświęceń. Miał też wątek miłosny, w którym mógł pokazać, jakim to jest prawdziwym mężczyzną! Zdecydowanie nadał serii "Niezniszczalni" swojego charakterku. [Katarzyna Koczułap]
Ja też jestem za "Niezniszczalnymi", a szczególnie za drugą częścią. Powód jest prosty - obok tych wszystkich "męskich" nazwisk, jak Ross, Jensen i Mauser, mamy Christmasa, a przy tym postać Stathama to chyba jedyna nienapompowana osoba w całej serii, która zamiast robić wszystko z dystansem, po prostu wykonuje swoją robotę. To jest prawdziwy najemnik! [Jędrzej Skrzypczyk]
To naprawdę jeden z moich ulubionych filmów wszech czasów. Cudowny eklektyzm, niezrównane balansowanie na granicy parodii, absurdu i kinowej żenady - i to bez jednej podpórki. W tym filmie jest wszystko, co kocham w popkulturze, i to do kwadratu. I z posypką. A w centrum - Statham, który widać, że bawi się jak norka. Aż sobie muszę go dziś wieczorem powtórzyć. [Kamil Śmiałkowski]
Jasona Stathama po raz pierwszy zobaczyłem na dużym ekranie jakieś 10 lat temu w fantastycznej roli Franka Millera w filmie "Transporter". Był to z pozoru prosty koncept, ale cała historia napisana przez Luca Bessona zrobiła na mnie spore wrażenie. Szkoda jedynie, że "dwójka" i "trójka" nie potrafiły dorównać poziomem pierwszej części, a marka w kinie umarła śmiercią naturalną. Besson próbował ją wskrzeszać w telewizji, ale bez Stathama w głównej roli nie miało to szans powodzenia. [Marcin Rączka]
Ja też stawiam na "Transporter". Są dynamiczne pościgi, są fajne walki, są wstawki komediowe - czego chcieć więcej od filmu akcji? [Janusz Wyczołek]
Plejada wątków, bohaterów i pomysłów została połączona przez Guya Ritchiego w jedną, zaskakująco spójną całość. Kto by pomyślał, że kino gangsterskie w wersji postmodernistycznej będzie sprawiało taką frajdę. [Dawid Rydzek]
Doskonałe wprowadzenia każdej postaci, które zaczynają się od rewelacyjnego wstępu z Jasonem. Niesamowicie przemyślany scenariusz, w którym każdy, nawet najmniejszy wątek zbiega się w punkcie kulminacyjnym. Przede wszystkim doskonały czarny humor, od początku do ostatniej sceny. [Oskar Rogowski]
Ten film to odpowiedź na pytanie: "Co by było, gdyby Jason zagrał u Lyncha?". Tylko w tym przypadku na fotelu reżysera usiadł Guy Ritchie, by zaserwować nam gangsterską opowieść w onirycznych klimatach. Wielu krytykowało Ritchiego, zarzucając mu, że nakręcił film pozbawiony sensu i fabularnej logiki. Jednak można się zakochać w zdjęciach, lynchowskiej atmosferze i rewelacyjnej roli Marka Stronga jako płatnego zabójcy. [Dawid Przywalny]
A ja stawiam na jeden z ostatnich tytułów Stathama, bo jest on jednym z niewielu, w których aktor nie grał... Stathama. Tutaj pokazał, że to nie tylko twardziel, ale człowiek potrafiący ukazać wiarygodne emocje (scena monologu jest świetna). Coś w tym jest, że to jego najlepsza aktorsko rola. I za to ten film lubię, bo porusza i bawi jednocześnie. [Adam Siennica]
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat