

ADAM SIENNICA: Jako że jestem wielkim fanem serialu Wynonna Earp, po obejrzeniu pierwszego odcinka Revival miałem jedną myśl: Wynonna i nowa bohaterka, którą grasz, byłyby najlepszymi kumpelami. Jesteś świetna jako twardzielka z sercem. Co tak naprawdę cię do nich przyciąga?
MELANIE SCROFANO: Kiedy byłam dzieckiem, chciałam być Larą Croft. Zawsze myślałam, że to niezwykle fajna postać, ale sądziłam, że nigdy nie będę mogła się nią stać, bo nie jestem aż tak cool. Wynonna nie jest idealna, ale jest kozacka – jeśli to ma sens. Mogła mieć wady, nie musiała być perfekcyjna jak z okładki.
To w pewnym sensie otworzyło mi furtkę do postaci, które są twarde, ale jednocześnie potrafią się rozpłakać, gdy do pokoju wejdzie uroczy szczeniaczek. Chcę grać takie bohaterki, bo najtwardsi ludzie, jakich spotkałam w prawdziwym życiu, są też bardzo wrażliwi.
A postać z Revival idealnie się w to wpisuje: jest wrażliwą twardzielką. Być może dlatego tak przyciąga do ekranu.
Dziękuję. Uwielbiam ją! Kiedy miałam osiemnaście lat, pojechałam na patrol z policjantem, który wyglądał na bardzo twardego gościa. Sam mundur robił swoje. Zatrzymał kogoś, po czym wrócił do samochodu cały roztrzęsiony i powiedział: „Przecież mogliśmy oboje zginąć. Ten facet był kompletnym wariatem”. Wtedy zobaczyłam jego inną stronę i pomyślałam: „Czyli ty nie jesteś zawsze taki twardy”. I właśnie wtedy stał się dla mnie o tysiąc procent ciekawszy.
Revival jest opowieścią o nieumarłych postaciach. Nie do końca są to zombie. Jak postrzegasz tego typu seriale?
Masz rację – niby to zombie, ale nie do końca. To jedyne słowo, którego możemy użyć, by to opisać, ale w rzeczywistości nie widzieliśmy jeszcze czegoś takiego. Oni wracają – dosłownie wracają z martwych – praktycznie tacy sami jak wcześniej.
Na początku pomyślałam: „No dobrze, ale o czym właściwie jest ta historia?”. Zrozumiałam, że prawdziwymi potworami w tej opowieści są ludzie. To, jak ci nieumarli zamieniają nas w potwory, jak stajemy się elementem horroru – to o tym jest ta opowieść. O tym, co robimy, gdy ktoś jest inny. Nadal są tu elementy grozy, rzeczy nadprzyrodzone i straszne momenty, ale ostatecznie to opowieść o potworze, który drzemie w każdym z nas.
To jest dość głęboka i ciekawa metafora tego, jak traktujemy ludzi wokół nas. We współczesnym, coraz bardziej podzielonym świecie warto przez rozrywkę uczyć, co jest dobre, a co złe.
Właśnie o to w tym chodzi. Myślę, że najlepsze lekcje to te najbardziej subtelne. A komedia jest potężnym narzędziem – choć potrafi być naprawdę przerażająca.
Właśnie dlatego niektóre programy satyryczne są anulowane – ludzie boją się tego, jak wielką moc może mieć żart. I podobnie jest z gatunkami filmowymi: Star Trek przekazywał mnóstwo ważnych rzeczy, zanim ludzie w ogóle zorientowali się, że to robi.
To po prostu niezwykły sposób, by spojrzeć na pewne kwestie z dystansu – takiego, który pozwala ci się z nimi utożsamić, ale nie sprawia, że czujesz się atakowany. Dzięki temu zaczynasz myśleć, nie czując się postawionym pod ścianą.
Mamy trochę akcji, trochę grozy, a do tego humor. To mieszanka godna dobrej rozrywki.
Zawsze miałam poczucie, że w tym serialu każdy znajdzie coś dla siebie. Wiem, że tematy true crime są popularne. Sama miałam różne etapy – raz mnie to wciągało, raz nie. To fascynuje ludzi. Tutaj też są takie elementy. Mamy wątki kryminalne, grozę, humor. To serial, który – podobnie jak człowiek – ma różne oblicza. W ciągu dnia potrafimy przecież przejść przez cały wachlarz emocji. I właśnie to sprawia, że jesteśmy pełni, złożeni i ciekawi. Z serialem czy filmem jest podobnie – zwykle próbujemy włożyć je do jakiejś szufladki, ale ten konkretny po prostu rozsadza ramę i wrzuca wszystko do jednego, ogromnego pudełka. I to jest świetne, bo dzięki temu całość staje się znacznie ciekawsza.

Minęło kilka miesięcy od amerykańskiej premiery. Ciekaw jestem twojej opinii na temat odbioru serialu.
Myślę, że ludzie naprawdę dobrze przyjęli ten serial. Całe szczęście! Kręciliśmy go w zawrotnym tempie. Nie mieliśmy zbyt wiele czasu, by się zatrzymać i pomyśleć: „Czy to w ogóle działa?”.
Odbiór okazał się niesamowity. Pojechaliśmy na Comic-Con do San Diego. Kolejka po autografy była gigantyczna – spodziewaliśmy się może pięciu osób, a przyszły tłumy. To było najbardziej satysfakcjonujące.
Internetowy feedback jest ważny, ale kiedy widzisz prawdziwych ludzi, którzy wychodzą z domu, jadą do innego miasta, kraju czy nawet na inny kontynent, żeby się z tobą spotkać – to daje poczucie, że to, co zrobiliśmy, trafiło do widzów. Byliśmy tym zachwyceni.
Niestety, ale widziałem tylko pierwszy odcinek, więc nie mogę pytać o spoilery. Jednak jego końcówka wywołała u mnie reakcję: co ja, u licha, oglądam? Co tu się dzieje?! Zastanawiam się, czy polscy widzowie powinni oczekiwać tego typu emocjonujących i zaskakujących cliffhangerów?
Absolutnie tak! Choć nie wiem, czy każdy odcinek kończy się aż tak mocnym cliffhangerem. Początek ustawia całą resztę serii i daje sygnał: „OK, teraz zaczynamy odkrywać, o co tu właściwie chodzi” – i to przez następnych dziewięć odcinków. Jest tu sporo zwrotów akcji, wiele emocjonujących momentów. Historia nigdy nie stoi w miejscu zbyt długo.

Wiem, że wielu widzów zabiera się za nowy serial tylko wtedy, gdy drugi sezon jest potwierdzony. Wiadomo coś na temat kontynuacji Revival?
Zawsze jest nadzieja. Myślę, że to dość dziwny moment dla naszej branży – wszystko dzieje się wolniej, bo panuje sporo niepewności. Nie słyszałam jeszcze nic konkretnego, ale też się tym szczególnie nie przejmuję. Wydaje mi się, że mamy naprawdę duże szanse na drugi sezon – w ostatnich latach większość produkcji, przy których pracowałam, miała dłuższe przerwy między sezonami. Tak to teraz wygląda w tej branży.
Jestem bardzo ciekawy, czy znasz i lubisz jakieś polskie filmy?
Jedna z moich najlepszych przyjaciółek z dzieciństwa była z Polski. Jadłam u niej w domu dużo dobrych kanapek. Ale jeśli chodzi o produkcje, nic mi nie przychodzi do głowy. Możesz coś polecić?
Pewnie, polecam Zimną wojnę – jeden z najbardziej docenianych i głośnych polskich filmów ostatnich lat. Mieliśmy trzy nominacje do Oscara: najlepszy film, najlepsze zdjęcia i najlepszy reżyser. To bardzo nietypowa i wyjątkowa historia miłosna. Powinna ci się spodobać.
Zimna wojna? Zanotuję sobie i sprawdzę. Dzięki!

