Najlepsi komicy wszech czasów
Nim zaczniecie się denerwować, że na tej liście nie ma Dana Aykroyda, Chevy’ego Chase’a, Billy'ego Crystala czy Johna Belushiego, chciałbym od razu wytłumaczyć, że wybrałem tych komików, których widziałem podczas profesjonalnego show stand up-owego, a nie tylko w programie Saturday Night Live.
Nim zaczniecie się denerwować, że na tej liście nie ma Dana Aykroyda, Chevy’ego Chase’a, Billy'ego Crystala czy Johna Belushiego, chciałbym od razu wytłumaczyć, że wybrałem tych komików, których widziałem podczas profesjonalnego show stand up-owego, a nie tylko w programie Saturday Night Live.
Robin Williams
Kojarzony z ciepłymi, pogodnymi rolami komediowymi w takich filmach jak Mrs. Doubtfire czy Good Will Hunting, na stand-upowej scenie zamieniał się w bestię nie do poznania. Wulgarny, niezmiernie energiczny, nawiązujący wspaniały kontakt z publicznością, która nie przestawała się śmiać podczas każdego z jego występów. Jego żarty były zawsze wszechstronne. Chętnie sięgał po takie tematy jak sport czy polityka, nie stronił jednak też od satyry na własne życie. Wszystko bez zbędnej cenzury. W Sieci możecie zobaczyć wiele jego popisów, ale na szczególną uwagę zasługują dwa moim zdaniem najlepsze występy: Live at the Met z 1986 roku i dużo świeższe Weapons of Self Destruction z 2009 roku.
Eddy Murphy
Nim stał się bezbarwnym komikiem występującym w każdej, byle była dobrze płatna, komedii, nie zwracając szczególnej uwagi na scenariusz, Eddie Murphy miał genialne wyczucie humoru. To swoim scenicznym monologom zawdzięcza role w trylogii Beverly Hills Cop, 48 Hrs. czy Trading Places. Jego najpopularniejszy performance, który już przeszedł do historii, możecie znaleźć w Internecie pod nazwą Delirious. Jeśli jeszcze nie oglądaliście, to polecam!
Jeff Dunham
Jedyny brzuchomówca w tym zestawieniu. Pewnie by się tu nie znalazł, gdyby nie wymyślony przez niego - kontrowersyjny w niektórych krajach - Achmed Martwy Terrorysta. Gdy Duhnam ruszył na swoje pierwsze światowe tournée, został grzecznie poproszony o nieużywanie pacynki Achmeda podczas występów w krajach arabskich. Zalecenie przyszło prosto z konsulatu.
Gabriel Iglesias
Komik z gigantycznym dystansem do siebie. Ze względu na swoją tuszę wybrał ksywkę sceniczną „Fluffy”, a jeszcze kilka lat temu, gdy nie był na diecie, prosił swoich fanów o dostarczanie przeróżnych ciast do swojej garderoby. Charakteryzuje go specyficzny sposób opisywania rzeczywistości polegający na naśladowaniu głosów oraz naśmiewanie się tylko i wyłącznie z sytuacji, które przytrafiły się jemu i jego kolegom. Trzyma się z dala od tematów politycznych.
Chris Rock
Jeden z nielicznych komików, którzy nie tyle przemawiają do ludzi na scenie, ile na nich krzyczą. Widownia jednak pokochała ten szczególny wyraz ekspresji. Może dlatego, że Chris zawsze na scenie jest szczery i nikogo nie faworyzuje. Wszyscy dostają od niego po równo. Przekonały się o tym gwiazdy podczas ostatniej ceremonii wręczania Oscarów, które komik prowadził.
Jerry Seinfeld
Uwielbiałem Kroniki Seinfelda za punktowanie i wyszydzanie wszystkich wad społecznych. Duża w tym zasługa Larry’ego Davida, który pomagał w tworzeniu scenariusza do części odcinków. Jeśli chodzi o występy sceniczne Seinfelda, to niestety są one strasznie nierówne. Niektóre są genialne, stąd jego obecność w tym zestawieniu, inne wywołują odruch ziewania. Nie jestem w stanie ocenić, skąd tak duża różnica w jego dyspozycji.
Richard Pryor
Prawdziwa legenda i wciąż niedościgniony wzór pod względem kreatywności na scenie. Jako jeden z pierwszych komików potrafił zgromadzić na swoich występach zarówno czarnoskórą, jak i białą widownię. Do historii kina przejdzie jego duet z Gene'em Wilderem w takich hitach jak Nic nie widziałem, nic nie słyszałem czy Czyste szaleństwo, choć ja zawsze będę go pamiętać jako Gusa Gormana z filmu Superman III.
George Carlin
Mistrz. Jego wystąpienia dotyczące eutanazji, aborcji czy religii są tak samo aktualne dzisiaj, jak były 30 lat temu, gdy je wygłaszał. Charakteryzowała go pewna melodyjność w sposobie mówienia, która tylko potęgowała jego zabawne puenty. Co ciekawe, nigdy przez środowisko polityczne nie był traktowany jedynie jako komik, ale także jako strona w sporze na tematy światopoglądowe.
Steve Martin
Jedyny w tym zestawieniu przedstawiciel starej gwardii wywodzącej się z SNL. Jego wizerunek sceniczny był bardzo zbliżony do tego, który znamy z filmów komediowych, w których grał główne role. Pod tym względem był kompletnym przeciwieństwem Robina Williamsa, choć gdy obaj panowie spotykali się na scenie, osiągali szczyty komedii. Szkoda, że robili to tak rzadko.
Komedię z Zachem Galifianakisem Asy bez kasy można oglądać od 21 października w kinach w całej Polsce.
Źródło: fot. materiały prasowe
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat