Do napisania tego artykułu popchnął mnie… Arnold Schwarzenegger. No, może nie dokładnie on, ale postać Terminatora. Słynny Arnie uparcie wraca do tej roli. Nieważne, czy trafi mu się bycie dobrym, czy złym. Nieważne, czy dany film z serii Terminator będzie dziełem wybitnym, dnem czy średniakiem. On zawsze wraca… I’ll be back Jak zatem jest z sequelami? Sam złapałem się na to prawo serii. Obejrzałem jeden film, spodobał mi się, więc chciałem więcej. Czasem część mnie żałowała, że jakiś film miał kontynuację jedną, drugą, a nawet wykraczał poza trylogię. Niezaprzeczalnie jednak za każdym razem ten sequel obejrzałem i zawsze wzbudził we mnie uczucia – raz lepsze, raz gorsze. Czy nie o to chodzi w filmach? Niezależnie od rodzaju mają wywołać u nas uśmiech, strach, płacz, po prostu budzić do myślenia. Chciałbym zachęcić Was do przemyślenia tego, co robić z sequelami: kochać, nienawidzić czy ignorować? Wybór należy do Was? Nie, wybór nie należy do Was. Wybór należy do rynku. Jeśli film obejrzało dużo osób, to kontynuacja jest kwestią czasu. Raz decydują pieniądze, innym razem sukces artystyczny, czyli nagrody, oceny krytyków. Innymi słowy: inni decydują o tym, że dany sequel powstanie, Wy jesteście skazani na jego obejrzenie, jeśli podobała Wam się część pierwsza. Ja nie lubię rebootów. Mam ich dość! Ale sequele są potrzebne. Problem jest jeden, czasem mam wrażenie, że scenarzyści i cała ekipa realizująca dany film nie przykładają się do pracy. Powstaje coś na szybko, bez szacunku do pierwowzoru i bez wniosków wyciągniętych z błędów czy pozytywów. Przykładem był mój artykuł na temat Skywalker: Odrodzenie. Nie będę się powtarzał i odsyłam do tego tekstu. Po dobrym Batman - Początek powstał doskonały Mroczny Rycerz. Po niezłym Terminatorze powstał doskonały Terminator 2: Dzień sądu. Po ciekawym filmie Gwiezdne wojny: Część IV - Nowa nadzieja powstało świetne Imperium kontratakuje. Po doskonałym Matrixie powstał słabszy Matrix II. Po odkrywczym Jurassic Park zrobiono jego słabsze kontynuacje. Po doskonałym Gladiatorze nie powstało nic, po prześmiesznej Seksmisji nie powstało nic, po idealnym Więźniu nienawiści nie powstało nic. I co? I nic, świat się nie skończył. Sequele raz powstają, raz nie. Raz mamy czego żałować, innym razem jest się z czego cieszyć. Wspominałem już, że rebootów nienawidzę, bo to tak, jakby udawać, że czegoś nie było!!! Przecież pomysłów nie może zabraknąć, ale Hollywood niestety często kieruje się kasą i łatwizną. To powinno odróżniać sequele od rebootów: sequel, który udaje, że poprzedni film nie istniał, pójdzie na dno. Co mam na myśli? Jeśli wiemy, co się podobało w części pierwszej, to w drugiej to rozwińmy; nie kopiujmy, udając, że nie kopiujemy. Kocham sequele, które rozwijają daną historię! Bo uważam, że każdą się da, jeśli się ruszy głową. Inne powinno się nienawidzić lub ignorować. Bo jeśli sequel całkowicie ignoruje poprzednią część, to kurde, przecież powinien być innym filmem! Takich sequelów nienawidzę. Są też sequele, w których próbuje się czegoś nowego, ale nie wychodzi – taki sequele próbuję ignorować.
fot. materiały prasowe
Ale… Słabe Gwiezdne Wojny: Skywalker. Odrodzenie sprawi, że nie obejrzę kolejnej części? Nie, jasne, że nie. Nie obejrzę 25. filmu o Bondzie? Jasne, że obejrzę. Czy zobaczyłbym sequel Jokera, mimo że film z Joaquinem Phoenixem był genialny jako jednorazowa, zamknięta całość? Oczywiście, że obejrzę. Jak coś jest dobre, to chcesz więcej, jak coś ma wady, ale coś ci się spodobało, to dajesz szansę na odegranie się. Wracając do Terminatora. Druga część była filmem doskonałym, rozrywką połączoną z wizjonerskim podejściem i skłaniającym do pewnej refleksji dziełem. Potem zaczęli robić Terminatory coraz gorsze, ale wytrwale je oglądałem. Teraz wpadł mi Terminator: Mroczne przeznaczenie i… choć wszyscy na ten film marudzą, to mi się spodobał. Oczywiście nie jest to kino wybitne, ale zostałem przyjemnie zaskoczony. Negatywne wrażenie zrobił  na mnie natomiast Rambo 5: Ostatnia krew. Przecież Rambo też (mimo przykrywki kina akcji) mógł skłonić do przemyśleń, opowiadał przecież historię weterana wojennego. Jednak przy okazji piątej części pomyślałem, że niektóre serie dostały o jeden sequel za dużo… Tak, 5. część Rambo była dnem, a wystarczyło usiąść i napisać to porządnie. Żałuję, że niektóre wspaniałe filmy nie dostały kontynuacji. To taka pokusa, która nieraz może nas sparzyć… Ale czy nie zastanawiacie się, jak wyglądałaby 2. część Gladiatora? Nie myślicie, jak sprawdziłaby się główna bohaterka kontynuacji Leona Zawodowca? Nie rozmyślacie, jak potoczyłyby się losy Jacka i Rose, gdyby przeżyli katastrofę Titanica? Niektóre opowieści wydają się zamkniętą całością i lepiej, żeby spoczywały bezpiecznie na dnie pomysłowości, której daleko do realizacji. Piszcie w komentarzach, jakie sequele chcielibyście zobaczyć. Ja czekam na Kilerów Czech z Pazurą, SeksMisię, czyli miks Misia i Seksmisji ze Stuhrem oraz Tymem.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj