Do historii przeszła jako Spider-Man: The Animated Series, chociaż jego właściwy tytuł to wyłącznie ten pierwszy człon. W latach 90. razem z równie popularnymi X-Menami propagowała ideę superbohaterów w kostiumach wśród najmłodszych. Te dwie produkcje do dziś zresztą pozostają najdłuższymi ekranizacjami postaci Marvela i są cyklicznie powtarzana na kanałach dla dzieci na całym świecie.

Mający premierę w 1994 Spider-Man: The Animated Series wyróżniał się przede wszystkim pod względem nowatorskiego, czy też raczej po prostu wiernemu komiksowi, podejścia do głównego bohatera. Po raz pierwszy rozwinięto postać Petera Parkera, zupełnie pomijaną we wcześniejszych produkcjach o ścianołazie. Odcinki posiadały stosunkowo złożoną fabułę, nie ograniczały się wyłącznie do akcji i zwalczania kolejnych przeciwników. Życie Parkera było równie istotne jak to Spider-Mana, zresztą niejednokrotnie - niefortunnie dla głównego bohatera - ze sobą się łączyły. Serialowy Peter to ktoś pomiędzy Tobey Maguirem a Andrew Garfieldem. Trudno nazwać go nieudacznikiem, ale też daleko mu do zawadiackiego zbuntowanego nastolatka. Idealna równowaga.

[image-browser playlist="601126" suggest=""]©1994 Marvel Films Animation

Pomimo poświęcenia większej ilości czasu ludzkiej stronie Człowieka Pająka, nie brakowało czarnych charakterów znanych z kart komiksu. Mamy tu więc m.in. Zielonego Goblina, Kingpina, Jaszczura, Skorpiona, Rhino, doktora Octopusa, Sępa, Kamelona, czy wreszcie Venoma i Carnage'a. Plejada arcyłotrów to jednak nie wszystko - by ich pokonać Spider-Man niejednokrotnie sprzymierzał się na przykład z X-Menami, Fantastyczną Czwórką, Daredevilem, czy Punisherem. Trudno wymienić inną produkcję, w której widzieliśmy tyle znanych z komiksów postaci.

Wielkim nieobecnym jest tu jedynie Sandman, ale jego brak ma swoją przyczynę. Jeszcze w minionym milenium plany ekranizacji przygód Pajączka snuł niejaki James Cameron. Późniejszy twórca "Titanica" i "Avatara" w swojej produkcji planował przedstawić dwóch wrogów Spider-Mana - Electro i właśnie Sandmana. Serial animowany FOX miał mieć swoją premierę równolegle do dzieła Camerona, stąd pominięto w nim te dwie postacie, a także uniknięto pokazania ugryzienia Parkera przez radioaktywnego pająka. Jako że film kinowy ostatecznie nie powstał, w późniejszych sezonach wprowadzono postać Electro, a także retrospekcje prezentujące narodziny Spider-Mana. Na Sandmana zabrakło już niestety czasu.

Kreska serialu mogła się podobać, a animacje jak na tamte czasy zrealizowane całkiem przyzwoicie. Tutaj każda scena oddawała ducha komiksu. Świetnie wypadają szczególnie ujęcia Spider-Mana poruszającego się po mieście - wygenerowane komputerowo tło dopełnia wtedy ręcznie rysowany Pajączek. Z powodu ograniczeń budżetu niestety liczba tych scen była mocno ograniczona (choć początkowo Marvel Films planowało cały serial zrobić w takiej konwencji). Z czasem pojawiał się także recykling animacji - żeby zaoszczędzić pieniądze, już kiedyś zrealizowane fragmenty odcinków przemycano do nowych epizodów.

[image-browser playlist="601127" suggest=""]©1994 Marvel Films Animation

Bolączką serialu była niestety, obecna od pierwszych odcinków, cenzura. Polityczna poprawność nie odnosiła się tu może do popierania Republikanów, czy Demokratów, ale od stronienia od pokazywania przemocy. Jakkolwiek kuriozalne może się wydawać unikanie tego w ekranizacji superbohaterze, którego ciągłym zadaniem i pokonywanie przestępców, serialowi animowanemu ze stacji FOX udało się wyjść z tego pojedynku obronną ręką. Spider-Man walczy często, ale nigdy nie uderza gołymi pięściami - zwykle obezwładnia wrogów kopniakami bądź pajęczą siecią. Twórcom zakazano także pokazywania prawdziwej broni, stąd policja na ekranie strzela z laserowych, futurystycznych pistoletów. Inną ciekawą sytuacją było przedstawienie postaci Morbiusa i Blade'a, pomimo faktu, że cenzura zabraniała umieszczaniu w serialu wampirów. Dokonano tutaj znacznych, aczkolwiek koniecznych, ingerencji wobec komiksu - Morbius swoje ofiary gryzł nie w szyję, ale w rękę i zamiast "krwi" wysysał "osocze". Twórcy animacji przyznają, że otrzymywali wskazówki odnośnie każdej sceny. "Jeśli Spider-Man ląduje na dachu, niech nie krzywdzi żadnych gołębi" - żartuje scenarzysta John Semper Jr.

Spider-Man: The Animated Series to absolutne "must see" dla fana komiksów o superbohaterach. Serial FOX-a pokazuje, jak wiernie, ale także z gracją przenosić przygody herosa na ekran. Mimo swoich ograniczeń to produkcja dla młodszych i starszych widzów, obojętnie, czy ma się do niej sentyment, czy nie. Nawet teraz, po wielu latach od premiery, melodia z czołówki wykonywana przez Aerosmith brzmi równie dobrze.

Czytaj także: Do czterech pająków sztuka - recenzja "Niesamowitego Spider-Mana"

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj