THE GLEE FACTOR: 05×12 100
Oceniamy występy z dwunastego odcinka piątego sezonu Glee, w którym wracają niemal wszyscy bohaterowie poprzednich serii.
Oceniamy występy z dwunastego odcinka piątego sezonu Glee, w którym wracają niemal wszyscy bohaterowie poprzednich serii.
Choć wiele osób uważa, że Glee z każdym kolejnym sezonem prezentuje coraz niższy poziom, zawsze warto przyjrzeć się wyłącznie musicalowej części serialu. W cyklu "The Glee Factor" redakcja Hatak.pl wciela się w jurorów i ocenia poszczególne występy. Dziś pod lupę bierzemy odcinek szczególny, zatytułowany "100".
"RAISE YOUR GLASS"
PINK
Dawid Rydzek: Wykonanie w stylu, jakiego byśmy oczekiwali od New Directions, całkiem niezłe. Byłbym na TAK, gdyby nie jedna rzecz - Warblersi zrobili to po prostu lepiej. Ich quasi-acapellowe występy były specyficzne, ale miały swój urok. Tutaj tego zabrakło, stąd NIE ode mnie.
Marcin Rączka: Nie trawię tej starej, małej, krótko obciętej blondyny biegającej wokół nastolatków. Niesmaczne. Wykon Warblersów znacznie lepszy. NIE.
Michał Kaczoń: Przyjemne i energetyczne, roześmiane twarze w tle oraz chaos inscenizacyjny - tak w skrócie przedstawia się ten utwór. Zdecydowanie słabszy niż wersja Warblersów (zgadzam się z April, że to jedna z najlepszych piosenek nie tyle New Directions, co samego "Glee"), ale całkiem zgrabna. Wprawdzie pierwsze słowa April śpiewane są okropnym głosem, ale całość jednak na TAK.
"TOXIC"
BRITNEY SPEARS
Dawid Rydzek: W tym momencie przypomniało mi się stare, dobre "Glee". Energiczne, szybko wpadające w ucho wykonanie z ciekawą, ale nieprzesadzoną choreografią. Fakt, że dziewczyny były skąpo ubrane, również - rzecz jasna - nie przeszkadzał. TAK!
Marcin Rączka: No tak. Wróciła Quinn i automatycznie wróciła ochota do oglądania "Glee". Występ świetny, wstawki z tańców erotycznych jeszcze lepsze. Całość przywołuje świetne wspomnienia z czasów, gdy "Glee" było serialem, na który czekało się z utęsknieniem. TAK.
Michał Kaczoń: Sex sells, więc połączenie "Toxic" z czymś na kształt układu z "Cell Block Tango" z "Chicago" sprawdziło się wyśmienicie. Wersja szkolna również poprawna i trzeba przyznać, że (Nie)Święta Trójca wciąż potrafi pokazać pazur. Chociaż ta wersja piosenki jest nieco mniej dynamiczna niż za pierwszym razem, nadal świetnie się jej słucha. TAK.
"DEFYING GRAVITY"
WICKED
Dawid Rydzek: Już w pierwszym sezonie interpretacja "Glee" była fantastyczna, a pięć lat później sytuacja się nie zmienia. Jedno wielkie wokalne "wow". Lub też w naszym żargonie: TAK.
Marcin Rączka: Chyba jedna z najlepszych piosenek "Glee", które pojawiły się w serialu. Wykonanie miażdżące. TAK.
Michał Kaczoń: Inscenizacja zupełnie niezmieniona od poprzedniego razu, ale to zupełnie nie szkodzi, gdyż ten utwór świetnie pokazuje możliwości wokalne członków chóru. A że Rachel i Mercedes to najlepsze jego głosy, to tego występu słuchało się z nieskrywaną przyjemnością. Trzy razy TAK, za każdy segment.
"VALERIE"
MARK RONSON FEAT. AMY WINEHOUSE
Dawid Rydzek: Eksploatowanie Santany nigdy nie wychodzi "Glee" na złe i tak też było tym razem. Dzięki niej od razu do sali chóru w McKinley wróciła magia - coś, czego nie było tam przez cały obecny sezon.
Marcin Rączka: Megapozytywna piosenka i bardzo radosne wykonanie. Właśnie tego "joy" i naturalności w "Glee" obecnie brakuje. TAK.
Michał Kaczoń: Świetne wykonanie, energetyczne, mocne, pozytywne, równie dobre co poprzednim razem, zwyczajnie wyśmienite. Dzięki takim utworom jak ten łatwo sobie przypomnieć, dlaczego "Glee" na początku emisji przynosiło tyle radości - to właśnie dzięki miłości do dobrej muzyki, którą widać w takich wykonaniach. A że Santana wraz ze wspomnianą wyżej dwójką (oraz Blainem) to najlepsze głosy serialu, tym przyjemniej słucha się ich wykonań. Mocne TAK.
"KEEP HOLDING ON"
AVRIL LAVIGNE
Dawid Rydzek: Fajnie, że Puck wrócił, ale w historii serialu miał znacznie lepsze chwile i wykonania. "Keep Holding On" wzruszałoby też bardziej, gdyby związek Quinn i Pucka nie był wyciągnięty zupełnie z… myślowych otchłani scenarzystów. Ostatecznie więc jestem na NIE.
Marcin Rączka: Akustyczne wykonanie tej piosenki nawet mi się podobało. Nie dziwię się, że Quinn uroniła niejedną łzę. W końcu nietrudno jest zahipnotyzować dziewczynę taką piosenką. No i lubię Avril. TAK.
Michał Kaczoń: Piękne, zasadzające się na sile sentymentu wykonanie. Moja reakcja może nie aż tak emocjonalna jak ta Quinn, ale muszę przyznać, że ciarki przeszły mi po plecach już po pierwszych nutach utworu. Wyśmienitych wyborów dokonali twórcy (z pomocą fanów) przy doborze piosenek do tego odcinka. Pierwszy sezon to skarbnica świetnych piosenek, a to wykonanie emocjonuje równie mocno co wtedy. TAK.
"HAPPY"
PHARRELL WILLIAMS
Dawid Rydzek: Gdy pojawiła się Gwyneth Paltrow, myślałem, że usłyszymy Cee Lo, a tu taka niespodzianka. Wszystko ładnie i zgrabnie, ale do oryginału daleko. W swoich najlepszych czasach "Glee" zwykło wyższość pierwowzoru kwestionować - szkoda, że tego w setnym odcinku w tym momencie zabrakło. Nie jest to zdecydowane i stanowcze, ale raczej NIE.
Marcin Rączka: Utwór wsadzony na siłę, zupełnie niepotrzebnie. Miały być covery starych utworów, tymczasem scenarzyści dorzucili coś nowego od siebie i tym samym spieprzyli sprawę. W tym są najlepsi. NIE.
Michał Kaczoń: Holly Holliday jak zwykle nie zawodzi, serwując kolejną piosenkę z Top40, która wkłada uśmiech na twarz widza. "Happy" zaśpiewane bardzo poprawnie (świetne wstawki Blaine’a), roześmiane twarze chóru i kolejne skakanie po sali wraz z Gwyneth Paltrow jak zwykle na plus. Sprawdziło się na Oscarach, sprawdza się i w "Glee". TAK.
NAJLEPSZY WYSTĘP
Dawid Rydzek: Po chwili zastanowienia - "Toxic". To nie był najlepszy wokal, to nie była najlepsza choreografia, ale występ miał po prostu to "coś".
Marcin Rączka: Teoretycznie "Defying Gravity" zrobiło lepsze wrażenie, ale przecież jestem facetem. Dla "Toxic" warto było przecierpieć cały ten sezon.
Michał Kaczoń: Chyba zadziałała na mnie cała ta sentymentalna otoczka, bo to naprawdę był najlepszy odcinek "Glee" od bardzo długiego czasu, a każda piosenka bardzo mi się podobała. Jeśli jednak mam wybrać tylko jednego zwycięzcę, postawiłbym na "Valerie" bądź "Keep Holding On". Obie najlepiej zaprezentowały, co tak naprawdę pokochaliśmy w serialu - zaraźliwą energię serwowaną przez świetne piosenki oraz emocjonalność, którą potrafią zrodzić w słuchaczach.
A teraz oddajemy głos czytelnikom...
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1961, kończy 63 lat
ur. 1959, kończy 65 lat
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1962, kończy 62 lat