Twisted Metal. Byliśmy na planie serialu!
Na platformie HBO Max możecie już oglądać 2. sezon Twisted Metal. Przeczytajcie, jak wyglądała nasza wizyta na planie serialu. Wybraliśmy się do Toronto!


W 2023 roku Sony Pictures Entertainment, na fali popularności kultowych ekranizacji z platformy PlayStation, przygotowało serial Twisted Metal. Produkcję stworzono na podstawie serii gier z 1995 roku, opowiadającej o brutalnych wyścigach w postapokaliptycznym świecie. Tytuł szybko podbił serca graczy i doczekał się 10 różnych odsłon. Nic dziwnego, że po takim globalnym sukcesie postawiono na serial. Wszak każda duża firma szuka dochodowego IP, z którego będzie mogła czerpać sowite zyski. A że megaprodukcje o komiksowych trykociarzach trochę już widzom zbrzydły, to studia filmowe i serwisy streamingowe zaczęły szukać głębiej w popkulturze. Po walkach o prawa do bestsellerowych książek zainteresowanie przeniosło się na gry komputerowe. To była droga prób i błędów, ale w końcu zaczęto wyłuskiwać te tytuły, które nadają się na ekranizacje. Dla wspomnianego Sony przełomem był rok 2023, kiedy to kilka projektów okazało się globalnymi hitami. Po średnio przyjętej kinowej wersji Uncharted z Tomem Hollandem i Markiem Wahlbergiem firma w końcu trafiła szóstkę w totka – dała nam serialową ekranizację The Last of Us dla platformy HBO Max. To nie był ich jedyny sukces. Do kin trafiło dobrze przyjęte zarówno przez widzów, jak i krytyków Gran Turismo, a na streaming wspomniane wcześniej Twisted Metal, w którym Anthony Mackie wcielił się w zwariowanego kierowcę Johna Doe. Dlaczego w ogóle zawracam Wam głowę tym serialem? We wrześniu na platformie HBO Max będziemy mogli obejrzeć 2. sezon! I pewnie nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie fakt, że miałem okazję odwiedzić plan zdjęciowy i na własne oczy zobaczyć, jak ta produkcja powstaje. Muszę Wam powiedzieć, że to, co zobaczyłem, mocno mnie zaskoczyło.
Twisted Metal powstaje w Kanadzie, a dokładniej w wielkich halach filmowych położonych na obrzeżach Toronto. Z zewnątrz wygląda to bardzo niepozornie. Można by przypuszczać, że to zwykłe magazyny i nic nadzwyczajnego się tu nie dzieje. Jednak po przekroczeniu bramy głównej i wejściu do pierwszego lepszego hangaru naszym oczom ukazuje się postapokaliptyczne miasto i garaże wypełnione przerobionymi autami. Na ścianach wiszą siekiery, tasaki, piły łańcuchowe i różnego rodzaju bronie palne, od malutkich po maszynowe. Wszystko do dyspozycji uczestników wyścigu. Czego dusza zapragnie!
Wizyty na planie polegają między innymi na podglądaniu, jak powstają niektóre sceny. Ta, na którą mnie zaproszono, nie była spektakularna. Było to spotkanie Johna Doe, towarzyszy Quiet, granej przez Stephanie Beatriz, z uczestnikami wyścigu prowadzonego przez Calypso. To nowa postać, w którą wciela się Anthony Carrigan. Poprosiłem, żeby aktor przedstawił nam zarys 2. sezonu. Otóż nasi bohaterowie biorą udział we wspomnianym wyścigu – czy jak kto woli turnieju. Zwycięzca będzie mógł spełnić jedno ze swoich najskrytszych marzeń. A nasi bohaterowie chcą zniesienia wszystkich ograniczających ich barier. Mówimy dosłownie o murach, które ich otaczają. W całej zabawie bierze udział dawno niewidziana siostra Johna Doe, która w tej nowej rzeczywistości nosi przydomek Dollface. Nie jest już tą grzeczną dziewczynką, którą zapamiętał jej brat. Ale bądźmy też szczerzy – on niewiele pamięta.
„Starałem się odwzorować tę postać najlepiej, jak się dało, nadając jej też pewne moje cechy, ale nie popadając w parodię. Oczywiście nasz serial jest mocno przegięty, ale nie chciałem robić tego na siłę. Zresztą Calypso jest taką plastyczną postacią, że dużo frajdy sprawiła mi praca nad nim. To jest diabeł wcielony. Może spełnić każde twoje marzenie, ale nigdy nie będziesz z niego zadowolony. Bo on je tak przekręci, że finałowo pożałujesz, że czegokolwiek sobie życzyłeś” – wyznaje Carrigan. „Bo ty popieprzonego socjopatę grasz” – wtrąca nagle wchodzący do pokoju Anthony Mackie z szerokim uśmiechem na twarzy. Nadmienię tylko, że wizyta miała miejsce rok temu, zanim jeszcze Kapitan Ameryka: Nowy wspaniały świat trafił do kin. Aktor jara się strasznie tym, że właśnie wrócił z planu zdjęciowego z Harrisonem Fordem. „Powiem ci szczerze, że to jest taka radość, której nie jestem w stanie opisać. Chciałbym to wykrzyczeć całemu światu. Zwłaszcza Tomowi Hollandowi. My w filmie mamy Forda i czerwonego Hulka. Spróbuj to przebić, Pajączku! Dobra, ale koniec z Marvelem. Teraz gadamy o Twisted Metal. Widziałeś, jakie fury nam w tym sezonie zbudowali? Odpięliśmy wrotki. Wydaje mi się, że nawet w Mad Max z Melem Gibsonem takich nie mieli” – wykrzykuje podekscytowany aktor. I ma rację!
Przechodzimy z planu zdjęciowego do hali, obok której znajduje się prawdziwy warsztat samochodowy. W powietrzu unosi się mieszanka różnych zapachów – benzyny, smarów, olejów, farby. Dla osób, które parają się majsterkowaniem, to istny raj na ziemi. W tym miejscu jak w ukropie uwija się 30-osobowa ekipa mechaników, która przygotowuje różne warianty samochodów. Dlaczego warianty? Ponieważ każde auto ma kilka wersji: normalną, ostrzelaną, poobijaną i spaloną. To nie jest tak, że któreś z głównych aut jest specjalnie uszkadzane. „Gdy już wjedziemy w któryś rozpędzoną ciężarówką, to trudno to naprawić. Auto nadaje się wtedy jedynie do kasacji. Do tych scen wykorzystujemy specjalnie przygotowane maszyny, które nie potrzebują silnika czy innych bajerów” – twierdzi mechanik.
Auta, które widzicie w serialu, są na chodzie. Można do nich wejść i ruszyć na miasto. Pewnie momentalnie zatrzymałaby nas policja z powodu atrap broni przyczepionych do karoserii. Tutaj rolę przewodnika przejmuje showrunner Michael Jonathan Smith, który objaśnia zgromadzonym dziennikarzom wszystkie tajniki tego miejsca oraz pokazuje plany aut, które ekipa pracująca w garażu będzie realizować. Moją uwagę przykuł momentalnie Axel, który wygląda jak żywcem wyciągnięty z gry. Został zbudowany w skali 1:1. Zresztą macie go na zdjęciu – uwierzcie mi, że na żywo wygląda jeszcze bardziej imponująco. Podobnie jest z lodziarnią na kółkach, którą w tym pokręconym świecie prowadzi Sweet Tooth. Twórcy zadbali o każdy detal. „Gracze to bardzo wymagająca widownia, która nie lubi, gdy ich ukochane tytuły są traktowane po macoszemu. Dlaczego ludzie tak lubią The Last of Us? Ponieważ Craig i Neil stoją na straży materiału źródłowego. I ja właśnie idę w ich ślady. Zależy mi na tym, by każda z naszych maszyn wyglądała jak w grze lub w grafikach ją promujących. Taki przyświecał mi cel i chyba udało nam się go osiągnąć, nie?” – pyta mnie Michael Jonathan Smith, opierając się o ogromne koło pojazdu Axela. Mam okazję wejść do środka maszyny, stanąć pomiędzy tymi dwoma ogromnymi kołami i wsadzić ręce w miejsca, gdzie się nimi steruje. W tym momencie dopiero człowiek tak naprawdę orientuje się, jak dużo pracy ekipa wkłada w najdrobniejsze szczegóły. Moje ręce nie natrafiają bowiem na tani plastik, tylko na metal, w pewnych miejscach wyściełany skórą. Można było uwierzyć, że to prawdziwy pojazd, którym będzie można ruszyć na ulicę. „Ten świat musi być namacalny. Inaczej cała magia idzie w gwizdek i widzowie by tego nie kupili” – mówi do mnie showrunner. Pytam Anthony’ego Mackiego, jakie to uczucie usiąść za sterami takich wymyślnych maszyn. „Coś cudownego. Brałem już udział w wielu produkcjach nie z naszego świata. Muszę ci powiedzieć, że takiej dbałości o szczegóły jeszcze nie doświadczyłem. Naciskasz gaz i ta bryka naprawdę się rozpędza. Wchodzi w zakręty. Nie musimy tego udawać na jakimś green screenie” – cieszy się aktor. Ale na pytanie, czy to znaczy, że większość scen kaskaderskich wykonuje sam, odpowiedział mi krótko: „Chciałem, ale ubezpieczyciel nie pozwolił”. Gdyby nowemu Kapitanowi Ameryce spadł włos z głowy, Marvel zażądałby takiego odszkodowania za ewentualne opóźnienia w swoich projektach, że Sony musiałoby natychmiast zwinąć serial.
Jak już pisałem, jedną z gwiazd tej opowieści i oczywiście gry, jest postać Sweet Tooth. To opasły typ z maską klauna, który jeździ lodziarką. W serialu gra go Samoa Joe, amerykański wrestlingowiec. Jednak głosu tej postaci użycza aktor Will Arnett. Pytam więc Samoę, czy nie jest mu tak po ludzku szkoda, że głosowo został zastąpiony przez kogoś innego. Odpowiedź jest zaskakująca: „Nie. A wiesz dlaczego? Bo jest to rola zespołowa. To nie jest tak, że ja robię swoją robotę i idę do domu, a Will podkłada głos. Często się spotykamy i wspólnie planujemy, jak ta postać powinna się zachowywać. W jaki sposób postąpi w takiej, a jak w innej sytuacji. Jesteśmy mocno zaangażowani, mimo że Willa nie ma z nami na planie”. Nie każdy aktor aż tak interesuje się graną przez siebie postacią. Na przykład Brendan Fraser, grający Robotmana w serialu Doom Patrol, powiedział mi, że dostaje już gotowe odcinki, pod które po prostu podkłada głos. Nie uczestniczy w nagrywaniu.
Odwiedzamy też dział kostiumów, gdzie na wysokich manekinach wiszą stroje, w tym maska Sweet Tooth, którą przymierzam. Pasuje! I znów jestem pod wrażeniem, jak bardzo ten departament pracuje nad szczegółami. Na przykład mundur jednego z generałów zamiast medali i odznaczeń ma przywieszone różnokolorowe klucze do samochodów. Ich liczba i kolor nadają rangę bohaterom. Stroje mają nie tylko ładnie wyglądać, ale też być funkcjonalne. Najwięcej czasu spędzono na skomponowaniu kostiumu, który nosi Johna Doe. To dziwne, bo wydaje się on najprostszy. A jednak prostota w tym świecie jest najtrudniejsza do oddania. To nie jest przybysz z innej planety. On przecież dorasta w tym zdziczałym świecie i musi to się jakoś w jego ubiorze odbijać. Dlatego jest taki poszarpany i pobrudzony, ale przy tym zachowuje neutralny wygląd.
Wycieczka po planie Twisted Metal może nie trwała zbyt długo, ale była naprawdę treściwa i zaostrzyła mój apetyt na 2. sezon, który w Polsce będzie można oglądać na platformie HBO Max.



naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1985, kończy 40 lat
ur. 1968, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 36 lat
ur. 1989, kończy 36 lat
ur. 1982, kończy 43 lat

