Najnowsza recenzja redakcji
Po pierwsze widzimy, jak trudne relacje bratersko-siostrzane łączą Marka i Jodie. Połączyła ich śmierć rodziców, ale zupełnie nie rozumieją siebie nawzajem – w końcu nie widzieli się 10 lat – i nie umieją ze sobą rozmawiać. Po drugie odkrywamy, że matka Marka miała romans z komisarzem policji, który obecnie prowadzi śledztwo w jej sprawie. Nie tylko rzuca to światło na całą sytuację, ale również obnaża skrzętnie skrywane przez mieszkańców tajemnice. Dostajemy również historię miłosną Marka i Alice, która odkrywa, jak straszny popełniła błąd - zarówno w kwestii jej małżeństwa, jak i względem nocy, którą spędziła w hotelu z głównym bohaterem. Po czwarte widzimy, jak Jodie powoli dorasta na naszych oczach i zaczyna chcieć czegoś więcej od życia. Porzuca swoją dotychczasową miłość i zaczyna umawiać się ze starszym od siebie chłopakiem z ulicy.
Wszystkie historie sprowadzają się do jednego: nieustannego poszukiwania miłości i szczęścia. Czy zakończą się one happy endem? A może gorzkim rozczarowaniem? Twórcy nie dają nam jak na razie jednoznacznych odpowiedzi.
Niesamowite wrażenie zrobiła na mnie scena rozsypywania prochów zmarłych. Mark doskonale zdaje sobie sprawę z faktu, iż nawet po śmierci jego rodzice nie powinni być razem i dostaje na to ciche przyzwolenie reszty rodziny. Niektórzy ludzie po prostu nie są gotowi stawić czoła temu, co zastaną po powrocie do rodzinnego domu, gdzie pod przykrywką szczęścia nasi najbliżsi skrywają mroczne tajemnice.
W miniserii pojawia się postać burmistrza, który z jednej strony sprawia wrażenie, jakby zależało mu na mieszkańcach miasteczka, a z drugiej - nieustannie próbuje tuszować sprawę samobójstwa. Czy ma on jakiś związek z tą historią? Czy też może po prostu próbuje chronić Renton przed urojeniami Marka i kolejnymi oskarżeniami z jego strony?
Jak już wspominałam, The Town genialnie broni się pod względem aktorskim. Andrew Scott świetnie sportretował człowieka, który nawet w rodzinnym mieście czuje się jak ktoś zupełnie obcy. Przez 40 minut nie potrafiłam oderwać od niego wzroku i wcale nie chodzi tu o fakt, że jest zabójczo wręcz przystojny. Nie rozumiem, jak Alice mogła go rzucić dla typowego nieroba i alkoholika. Równie świetnie wypada Avigail Thalim w roli Jodie, która w serii po raz pierwszy zadebiutowała na szklanym ekranie. Zadanie miała niełatwe, bowiem gra nastolatkę nie tylko skonfliktowaną z całym światem, ale również z samą sobą, która desperacko szuka szczęścia i akceptacji.
Mimo mojej niechęci do typowych, banalnych, serialowych historii miłosnych, w tym wypadku pierwszy raz się wzruszyłam. Bo jak w prawdziwym życiu - nic tu nie jest proste. Nasi bohaterowie zmagają się z problemami, których rozwiązanie jest czasami ponad ich siły, a często sama miłość po prostu nie wystarcza.
The Town ogląda się wręcz fantastycznie. Wciągające historie, bohaterowie z krwi i kości (dajcie mi drugiego aktora, który w tak realistyczny sposób potrafi "zhaftować" się na chodnik) oraz klaustrofobiczny klimat, który panuje w tytułowym miasteczku. Twórcy doskonale wiedzieli, jak mnie podejść. Nie mogę już się doczekać odpowiedzi na pytanie, które zadaję sobie praktycznie od samego początku – czy Nicholasowie faktycznie zostali zamordowani? W końcu w dzisiejszych czasach człowiek tak naprawdę nigdzie nie może czuć się do końca bezpieczny.
Pokaż pełną recenzję

