W niesamowicie śmiesznej i długo wyczekiwanej powieści musi sobie odpowiedzieć na następujące pytania: CO ROBIĆ, gdy sześćdziesiąte urodziny twojej przyjaciółki wypadają w tym samym dniu, co trzydzieste urodziny twojego chłopaka? CZY LEPIEJ UMRZEĆ od botoksowego zakażenia czy z samotności, będącej skutkiem zmarszczek, których nie potraktowało się botoksem? CZY MOŻNA KŁAMAĆ na temat swojego wieku na internetowych portalach randkowych? CZY WSKAZANE JEST układać włosy suszarką, gdy jedno z twoich dzieci ma wszy na głowie? CZY DALAJ LAMA naprawdę publikuje na Twitterze, czy robi to za niego jego asystent? CZY JEŻELI posmarujesz sobie dłonie emulsją lip plumper, to też ci się powiększą jak usta? JEŚLI PRZEŚPISZ SIĘ Z KIMŚ po dwóch randkach i sześciu tygodniach esemesowania, czy będzie to to samo, jakbyś wyszła za kogoś po dwóch spotkaniach i sześciu miesiącach pisywania listów w czasach Jane Austen? Dumając nad tymi zagadnieniami i innymi dramatycznymi problemami naszych czasów, Bridget Jones przedziera się przez gąszcz wyzwań, czyhających na współczesną samotną matkę, a jednocześnie na powrót odkrywa swoją seksualność w - jak to nieuprzejmie i zupełnie nieadekwatnie mogą co poniektórzy określić - wieku średnim.
[opis wydawcy]
Premiera (Świat)
9 marca 2014Premiera (Polska)
9 marca 2014Polskie tłumaczenie
Katarzyna Karłowska, Jan KarłowskiLiczba stron
584Autor:
Helen FieldingGatunek:
ObyczajowyWydawca:
Polska: Zysk i S-ka
Najnowsza recenzja redakcji
A wszystko miało swój początek w latach 90., gdy "Dziennik Bridget Jones" okazał się niespodziewanym sukcesem wydawniczym. Autorka w genialny wręcz sposób ukazała lęki, z którymi muszą się zmierzyć współczesne kobiety sukcesu. Lęki, o których spora część kobiet zupełnie nie miała pojęcia, a mężczyźni nawet nie sądzili, że takowe istnieją.
I w końcu, po dość długim okresie oczekiwania, ukazał się trzeci tom przygód naszej bohaterki, który w dobitny sposób pokazuje, że tak naprawdę nic się nie zmieniło. Przez chwilę dałam się nabrać, że jest ona zupełnie inną kobietą. W końcu przekroczyła pięćdziesiątkę, owdowiała, a przy okazji jest matką dwójki dzieci. Bridget Jones jednak się nie zmieniła, co tylko pokazuje, że Helen Fielding – podobnie jak Thomas Harris – nie potrafi pisać o innych bohaterach ani stworzyć dla nich zupełnie nowej historii.
Mimo pozornej zmiany sytuacji życiowej Jones dalej jest lekkomyślną, roztrzepaną, małą dziewczynką uwięzioną w ciele dorosłej kobiety, która chce się spełniać nie tylko w pracy, ale również w roli matki. Nie zmienia to jednak faktu, że wciąż lubi sobie popić, nieustannie walczy z nadwagą (choć tym razem skutecznie), no i szuka miłości. Bridget przeżywa wloty i upadki w sferze uczuć, dzięki czemu autorka po raz kolejny raczy nas schematem ze swojej pierwszej książki. Kogo powinna wybrać: młodego przystojniaka, który nieustannie zaciąga ją do łóżka, czy może wrażliwego komandosa, który sprawia wrażenie chodzącego ideału?
Nie jestem w stanie zrozumieć, do kogo tak naprawdę skierowana jest ta książka, bowiem problemy w niej zawarte są z jednej strony bardzo realne, ale z drugiej zachowanie bohaterów zupełnie nie pasuje do ich wieku. O ile jestem skłonna uwierzyć, że moja rodzicielka w wieku 46 lat jest w stanie identyfikować się z Bridget Jones i zachowywać się w podobny sposób, tak jestem przekonana, że to kwestia pojedynczego przypadku. Bohaterka jest dalej tak samo niepoprawna, niezorganizowana i w większości wypadków infantylna. Czy z wiekiem nie powinniśmy się jednak stawać mądrzejsi?
Czy wielbicielki Bridget odnajdą w książce coś dla siebie? Zapewne. Czy będą rozczarowane efektem końcowym? Być może. Ja jestem rozczarowana głównie tym, że nowa, starsza Bridget dalej znajduje się w tym samym miejscu co ostatnim razem. W równym stopniu zaniedbuje pracę nad scenariuszem i bycie matką, wdając się w szalone romanse i odkrywając uroki Twittera. Wydawałoby się, że po wszystkich doświadczeniach życiowych zobaczymy Bridget trochę mniej roztrzepaną i zachowującą się w odpowiedni sposób, jak przystało na panią w średnim wieku.