Gdzieś w dziczy u stóp Uralu umiera były katorżnik. Jego samotna śmierć staje się początkiem drogi dla dwóch ludzi. Wiekowego zesłańca i kilkunastoletniego chłopaka. Każdy ruszy w inną stronę, a jeden z nich rzuci prawdziwe wyzwanie śmierci. Mistrz Opowiadań odkrywa kolejne tajemnice swoich bohaterów. Tym razem wyjątkowo przewrotnie! Jeśli zastanawialiście się kiedyś, kim był Paweł Skórzewski, zanim został Doktorem Skórzewskim, teraz się tego dowiecie. Dowiecie się także do czego może się przydać pobyt w szpitalu psychiatrycznym, ile może człowieka kosztować imperatyw moralny (w przeliczeniu na złotówki) oraz co łączy Roberta z Marszałkiem Piłsudskim. Dla wyjątkowo zainteresowanych: relacja z ocalenia carewicza Aleksandra z pomocą...polskiej bomby atomowej.
Premiera (Świat)
24 lutego 2021Premiera (Polska)
24 lutego 2021ISBN
9788379646357Liczba stron
396Autor:
Andrzej PilipiukGatunek:
Fantastyka, OpowiadaniaWydawca:
Polska: Fabryka Słów
Najnowsza recenzja redakcji
Przed nami Czarna góra: kolejny zbiór opowiadań Andrzeja Pilipiuka, bardziej pasujący do czytelnika nastoletniego niż całkiem dorosłego, bo wykładający wszystkie niuanse historyczne, społeczne i obyczajowe jak na typowej lekcji – rzetelnie, ale zbyt długo i mimo ciekawostek, nudnawo. Dobry research nie jest zły i wielu autorów ma tendencję do przekazywania czytelnikom zyskanej w trakcie poszukiwań wiedzy, nie mogąc się powstrzymać, by się nią nie podzielić, jednak nadmiar szczegółów zwykle szkodzi, a nie pomaga w odbiorze tekstu. Ponadto część z „objaśnień” autora wkładanych w usta jego postaci brzmi łopatologicznie i nie, zwykli ludzie raczej tak nie przemawiają.
Tytułowa Czarna Góra traktuje o pierwszej przygodzie Pawła Skórzewskiego, późniejszego medyka, który pojawia się na kartach kilku opowiadań Andrzeja Pilipiuka. Opowiadanie ma ciekawie zarysowane tło i kontekst - osadzone na Syberii, pośród polskich zesłańców klimatem odrobinę przypomina Wzgórze Błękitnego Snu Igora Newerlego, choć bywa mniej życzliwe dla tubylców. To typowa chłopięca przygodówka – wyprawa po złoty kruszec jak podczas gorączki złota w Klondike, zakłócona tajemniczym zagrożeniem, tu - zabójczym pasożytem nie z tej ziemi, bądź z głębi ziemi. Czyta się lekko i przyjemnie, z sympatią poznaje bohaterów pobocznych, lecz momentami pojawia się jedna z przywar autora, o których wspomniałam - patrzcie, państwo, ile wiem i jak pięknie się tą wiedzą dzielę, co niestety zdarza się również w dialogach. Zaiste zwykli ludzie tak nie mówią i nie występują z wykładem na pół strony, przemawiając do innego człowieka. Chyba że rzeczywiście dają odczyt.
Drugie opowiadanie Decha wydaje się podobnie przeładowane „wiedzą”, kryjąc w sobie mnóstwo szczegółów historyczno-każdowiedzowych. Kolejny z bohaterów, z tych powracających w opowiadaniach Pilipiuka, jest unowocześnioną wersją Pana Samochodzika (nic dziwnego, jako że autor pod pseudonimem pisywał przygody Tomasza Nowickiego już po śmierci Zbigniewa Nienackiego), pasjonatem historii, architektury i książek, z licznymi obsesjami, m.in. w kwestii ostatniego jachtu parowego Juliusza Verne’a. Jednk Robert Storm jest o wiele mniej sympatyczny od kultowego pana Tomasza. Nieustannie tęskni za latami młodości, nie cierpi celników i toczy dyskusje z silikonową lalką, przebierając ją w stroje z różnych epok, co wydaje się doprawdy niepokojące.
Nie lepiej bywa w następnym opowiadaniu Dwie czaszki, w którym ponownie pojawia się pasjonat historii w każdym jej aspekcie, czyli Robert Storm, potomek natangijskich wodzów. Historycznym Nantagijczykom w sukurs przychodzą wynarodowieni w zamierzchłych czasach Prusowie i Jaćwingowie, jak i młodziutkie pokolenie, które chciałaby przywrócić chwałę swym przodkom. W komplecie pojawiają się niesympatyczni żule z Pragi, sadystyczni strażnicy miejscy, koneksje rodzinne, które – jak się okazuje, potrafią wszystko oraz rozwiązywanie zagadki w stylu Pana Samochodzika.
Prawdopodobnie najciekawszą opowieścią zbioru pozostaje GROM, w którym mamy do czynienia z alternatywną historią Polski, która odrobinę inaczej wywalczyła sobie niepodległość na początku XX wieku. Na naprawdę interesująco zarysowane życie zwykłych ludzi (w tym młodziutkiego bohatera) w alternatywnej Warszawie lat 20., nakłada się niestety obraz światłego przywódcy Piłsudskiego, pochwała obozów dla anarchistów i patriotyczne oddanie sprawie, od czego momentami zęby bolą. Dobrze napisane, ale przedmowie powinna towarzyszyć adnotacja „uwaga, nie wszyscy kochali Piłsudskiego i metody jego”.
Ostatni Jesienny sztorm, tak jak Czarna Góra ponownie wydaje się mieszanką chłopięcej przygody z dreszczykiem i poszukiwań skarbu, w tym wypadku zaginionego, obowiązkowo przeklętego manuskryptu Antonio Vivaldiego, który psychopatyczny oficer SS bardzo chciałby sprezentować na urodzi Himmlerowi. Nieszablonowe połączenie losów Włoch i okupowanej Polski podczas II wojny światowej staje się pretekstem do opowiedzenia dosyć sztampowej historii ciut papierowych postaci. Z kronikarskiego obowiązku, należy nadmienić, że jedna z tychże postaci pojawiła się w innej opowieści ze zbioru, w którym pozostała tajemnicą, a jednocześnie okazała się prawnuczką Pawła Skórzewskiego. Andrzej Pilipiuk wyraźnie lubi koneksje rodzinne.
Ogółem opowiadania Pilipiuka czyta się nieźle, zwłaszcza starannie omijając wzrokiem co dłuższe wywody historyczne i społeczne, ale rzecz jest niewątpliwie skierowana do młodszego (choć nie dziecięcego) czytelnika. Być może kogoś czegoś nauczy, rozwinie wyobraźnię i żyłkę do przygód, ale część zanudzi na śmierć, mimo parawanu „przygodówki”.