Rok 1876, Dziki Zachód. Wojsko amerykańskie prowadzi zaciętą walkę z indiańskimi plemionami, a na fali gorączki złota wszędzie zaczynają wyrastać miasteczka bezprawia. W tej scenerii toczy się również słynna wojna o kości. Dwóch rywalizujących ze sobą profesorów paleontologii poszukuje skamieniałych szczątków dinozaurów, uciekając się do wszelkich możliwych chwytów. Do tego bezwzględnego świata trafia William Johnson, który ma więcej pieniędzy niż rozsądku. Zdecydowany wygrać nierozważnie zawarty zakład, dołącza jako fotograf do ekspedycji światowej sławy paleontologa, profesora Marsha. Ten jednak nabiera przekonania, że Johnson jest szpiegiem jego wroga, profesora Cope’a, i porzuca go w Cheyenne, mieście zbrodni i występku. Johnson, chcąc nie chcąc, łączy więc siły z Cope’em i dokonuje odkrycia o historycznym znaczeniu. Ochrona tego nadzwyczajnego skarbu zmusi go do stawienia czoła kilku najniebezpieczniejszym i najbardziej znanym postaciom Dzikiego Zachodu...
Premiera (Świat)
2 października 2017Premiera (Polska)
8 maja 2018Polskie tłumaczenie
Zbigniew A. KrólickiLiczba stron
340Autor:
Michael CrichtonKraj produkcji:
PolskaGatunek:
ThrillerWydawca:
Polska: Rebis
Najnowsza recenzja redakcji
Dragon Teeth to, jak dowiadujemy się z posłowia, powieść odnaleziona przez żonę Michael Crichton parę lat po jego śmierci. Autor i filmowiec, znany przede wszystkim z Jurassic Park, połączył w tym utworze różne swoje fascynacje. Z jednej strony mamy więc dinozaury (w tym przypadku wyłącznie w formie skamienielin), a z drugiej barwny i niebezpieczny Dziki Zachód (wszak Crichton jest twórcą oryginalnego Westworld).
Powieść zaczyna się stosunkowo niewinnie. William Johnson, główny bohater, nieco rozkapryszony student z bogatymi rodzicami, zawiera lekkomyślnie zakład, w efekcie którego zmuszony jest dołączyć do wyprawy archeologicznej udającej się na Dziki Zachód w poszukiwaniu kości dinozaurów. Ma pełnić funkcję fotografa, ale szybko okazuje się, że los przypisze mu zupełnie inną rolę. Bohater zostaje wplątany w rywalizację pomiędzy dwoma zwaśnionymi naukowcami… i nie jest to wcale pojedynek na słowa. Wzajemna wrogość bynajmniej nie ogranicza się do akademickich sporów na uniwersyteckich aulach, ale przyjmuje także bardziej bezpośrednie formy – tym bardziej niebezpieczne, że mające miejsce w dziczy, z dala od cywilizacji. Koniec końców William odbywa barwną, ale i niebezpieczną eskapadę przez świat Dzikiego Zachodu.
Crichton stara się w powieści zamieścić wszystkie ikoniczne sceny i elementy dla westernów. Są więc bandyci, rewolwerowcy, napady Indian, waśnie w saloonach czy pojedynek na głównej ulicy zapomnianego przez Boga miasteczka. I chociaż główny bohater daleki jest od typowego obrazu awanturnika z Dzikiego Zachodu, to jego perypetie doskonale wpasowują się w klimat, który znamy z westernów.
Autor nie osadza swojej powieści w próżni, ale stara się wprowadzić do powieści zdarzenia, miejsca i postacie, które na mocno wyryły się w historii Dzikiego Zachodu. Już sam rok akcji, czyli 1876, ma znaczenie – to wtedy Siuksowie raz jeszcze postanowili przeciwstawić się białym osadnikom, doszło do bitwy pod Little Bighorn i zgładzenia całego oddziału George’a Custera. Co prawda bohaterowie nie biorą udziału w wielkich wydarzeniach, ale cały czas się o nie ocierają, dotykają ich konsekwencje. Gdy dodamy do tego inne symbole Dzikiego Zachodu, jak choćby miasteczko Deadwood, kolej przez prerię czy choćby Wyatta Earpa, to w duszy każdego fana westernów poruszone zostaną wrażliwe struny. Zresztą nawet dwójka zwaśnionych poszukiwaczy skamielin istniała naprawdę, a ich wzajemna rywalizacja była dobrze znana w środowisku.
Czy odnaleziony po latach rękopis się obecnie broni? Możemy tylko przypuszczać, jak dużo Smocze kły wymagały prac redakcyjnych, ale wynik jest więcej niż satysfakcjonujący. Być może miejscami, szczególnie w końcówce, niektóre sceny potraktowano skrótowo i nie pozwolono w pełni wybrzmieć, ale nie zmienia to faktu, że powieść czyta się świetnie, aż żal ją skończyć. Bardzo dobra pozycja dla fanów Dzikiego Zachodu i powieści przygodowych… a może nawet awanturniczych.