Tank Girl w najbardziej klasycznej, kanonicznej wersji. Narysowana przez niesamowitego Jamiego Hewletta (połowa duetu stojącego za multimedialnym projektem Gorillaz), napisana przez Alana Martina. Wakacyjna miłość, flower power, słoneczniki… Eee, nie. Nie tym razem. Punkowa jazda bez trzymanki, kangury, Mad Max i tytułowa łowczyni nagród, o której Jakub Żulczyk napisał, że kopie dupę i że właśnie takiej bohaterki dzisiaj potrzebujemy.
Premiera (Świat)
21 lutego 2018Premiera (Polska)
21 lutego 2018Polskie tłumaczenie
Marceli SzpakLiczba stron
120Autor:
Alan Martin, Jamie HewlettKraj produkcji:
PolskaGatunek:
KomiksWydawca:
Polska: Non Stop Comics
Najnowsza recenzja redakcji
W recenzowanych komiksach znajdziemy gros wciągających opowieści i krótkich form graficznych powstałych na przełomie 1990 a 1995 roku. Autorzy głośnego cyklu nie mają żadnych granic, celnie uderzając zarówno w polityków, wszelakie religie oraz normy społeczne i wyznawane wartości. Waleczna Tank Girl to w rzeczywistości urodzona anarchistka, pankówa, kobieta o zwichrowanej, mocno psychopatycznej osobowości. Uwielbia wysokoprocentowe trunki, narkotykowe jazdy, zabijanie wrogów, seks bez zobowiązań. Niejednokrotnie obnaża się przed obcymi, pręży swe nagie ciało, a do tego zachowuje się arogancko i ordynarnie, posługując się rynsztokowym językiem. Ludzi traktuje niebywale instrumentalnie, choć trzeba dodać, iż ma niebywałą słabość do człekokształtnych kangurów.
Akcja niniejszego dzieła rozgrywa się w postapokaliptycznej Australii, w której obok ludzi koegzystują przeróżne fantasmagoryczne i wymyślne postaci, choćby wspomniane kangury czy gadające misie koale. Rzeczywistość pierwszorzędnie skonstruowana w serii Alan Martin i Jamie Hewlett to świat, w którym raczej nikt z nas nie chciałby się znaleźć. Mamy tu do czynienia z istną degrengoladą, upadkiem zasad moralnych i etycznych, piekielnym królestwem niepodzielnie władanym przez chaos, zniszczenie, zacietrzewienie oraz nihilizm w najczystszej postaci. Podobne negatywne uniwersa możemy znaleźć w przygodach Sędziego Dredda (Megacity One) czy futurystycznym Mieście wprost z serii Transmetropolitan, vol. 1. Ciężko znaleźć tu pozytywne aspekty życia i odrobinę nadziei na powrót do normalności, względny spokój. Trzeba jednocześnie zauważyć, iż cykl dwóch nieposkromionych Brytyjczyków jest wyłącznie parodią i zabawą różnymi konwencjami (od SF po kino akcji i tanią erotykę), a także ukazaniem w krzywym zwierciadle społeczeństwa brytyjskiego tamtego okresu.
Tank Girl #02 zaczyna się z przysłowiowej grubej rury. Tank Girl zostaje umieszczona w zakładzie dla obłąkanych gdzie mam przejść proces resocjalizacji. Nowela ta jest niezwykle psychodeliczna, niepokojąca, wprost przerażająca, potwierdzająca kunszt scenopisarski Alana Martina – coś na wzór Lotu nad kukułczym gniazdem na tripie. Dalej jest równie intensywnie i przewrotnie. W historii Pół funta taniego ryżu otrzymujemy makabryczną wizję szkolnictwa, a epizodycznie pojawiają się tutaj twórcy serii ścigani przez rozjuszonych, wściekłych czytelników. W summer love sensation Tank Girl i Booga udają się na zasłużone wakacje – hippisowskie wygibasy i dosłowna przemoc są tutaj na porządku dziennym, a w noweli Askey&Hutch obserwujemy perypetie dwójki szalonych śledczych. Najlepsze wrażenie w drugim albumie Tank Girl sprawia opowieść Błękitny hełm, czyli przezabawna opowieść drogi nawiązująca do twórczości Jacka Kerouaca, a także nowela ukazująca niedolę głównej bohaterki, która (dosłownie) ląduje na ulicy.
O ile drugi tom cyklu można uznać za śmiały eksperyment i udaną postmodernistyczną żonglerkę to Tank Girl, vol. 3 momentami ma bardziej gorzki i surowy wydźwięk. Dodajmy, że ostatnie spośród nowel zebranych w tym woluminie powstały zaraz po premierze filmowej wersji komiksu, która okazała się finansową i artystyczną klapą oraz jednym z głównych powodów rozpadu słynnego duetu twórców. Oczywiście nie zabrakło tu komicznych i brutalnych epizodów, czego najlepszym przykładem jest opowieść Chwała poranka, w której anarchistka próbuje ocalić ukochanego przed straszliwą klątwą. Album otwiera natomiast skąpana w krwi historia, zatytułowana Rajski smak – Tank Girl i Booga udają się na konwent łowców nagród, w celu pozbawienia życia wszystkim najemników. Martin nie byłby sobą, gdyby ponownie nie wyśmiał religijnych szarlatanów – epizod z kangurzym zakapiorem w roli wątpliwego mesjasza jest tego najlepszym dowodem. Dobrze wypada także nowela poświęcona młodzieńczym latom Boogi oraz Gorące wakacje, czyli wyjątkowo wulgarne przemyślenia czołgistki.
Kreska Hewletta sprawia piorunujące wrażenie. Charakterystyczne rysunki brytyjskiego mistrza ołówka są niebywale dynamiczne, momentami dość realistyczne, a w zdecydowanej większości surrealistyczne, utrzymane w kreskówkowej tonacji. Artysta znany z okładek płyt i animacji zespołu Gorillaz pierwszorzędnie oddaje wygląd poszczególnych postaci (szczególne pochwały za wizerunek Tank Girl i Boogi), elementy drugiego planu oraz wymyślne bronie i pojazdy zbrojne. Niektóre historie są pokolorowane w mocno krzykliwy sposób, wzbogacając tym samym psychodeliczny ton prezentowanych nowel.
Seria Tank Girl zadowoli fanów undergroundu brytyjskiego, brutalnych historii spod znaku Lobo czy Deadpoola oraz niekonwencjonalnych, postapokaliptycznych wizji Ziemi. Mimo tego, że większość nawiązań do tamtejszej kultury i znanych angielskich postaci potencjalnemu rodzimemu czytelnikowi nie będzie zbyt wiele mówiła, to lektura rzeczonych albumów dostarczy solidną porcję emocji i niekłamanej przyjemności. Słowem, czołgistka wraca do akcji.