Jest XXV stulecie. Złoty wiek ludzkości, która zajęła Układ Słoneczny i szykuje się do pierwszych wypraw gwiezdnych. Wiek nowych technologii pojawiających się, nim opanowano stare. Wiek, w którym można się teleportować z jednego krańca Ziemi czy Marsa na drugi – choć jeszcze nie z planety na planetę. Ale też wiek kosmicznych rabusiów, wszechwładnych klanowych koncernów i oddzielnych pomieszczeń dla kobiet. Dla Gully’ego Foyle’a, samotnego rozbitka od miesięcy uwięzionego na wraku dryfującym między planetami, wszystko to nie ma znaczenia. Everyman bez wykształcenia, umiejętności i ambicji, chce tylko przeżyć. I w końcu pojawia się nadzieja. Przelatujący obok frachtowiec ignoruje jednak sygnały z wraku i zostawia rozbitka na śmierć. Lecz Foyle nie popada w czarną rozpacz. Ogarnia go wściekłość. Poprzysięga zemstę załodze frachtowca i jego armatorowi. Gnany żądzą odwetu cudem doprowadza wrak do użytku i rusza w długi pościg, który z przeciętniaka uczyni niemalże nadczłowieka…
Premiera (Świat)
24 kwietnia 1956Polskie tłumaczenie
Andrzej SawickiLiczba stron
320Autor:
Alfred BesterGatunek:
Science fictionWydawca:
Polska: Rebis
Najnowsza recenzja redakcji
Literatura science fiction lubi zaglądać w ludzkie społeczeństwo i jego reakcje na zmiany, jakie może wywołać wynalazek drastycznie wpływający na życie. Próba ekstrapolacji ludzkich instynktów w obliczu rewolucji technologicznej daje nam ogląd na nas samych, przecież pisarze starają się, by ich przewidywania były oparte na logicznym rozumowaniu. Sam opis nie wystarczy jednak do stworzenia ciekawej powieści, potrzebny jest los jednostki, która przeprowadzi czytelnika przez ten egzotyczny świat. Gwiazdy moim przeznaczeniem to opowieść o zemście narodzonej z beznadziei i nieograniczonego niczym żalu.
Krótki rys historyczny na początku powieści opisuje zjawisko dżauntingu, które jest formą teleportacji. Można się nauczyć błyskawicznego przemieszczania, ma ono jednak swoje ograniczenia. Z początku nie do końca wiadomo, czemu on służy, gdyż natychmiast akcja przenosi się w głąb kosmosu, gdzie Gully Foyle próbuje przetrwać po katastrofie, która zniszczyła cały statek, zostawiając biednego pomocnika mechanika samego na pastwę losu. Człowiek bez ambicji, wykształcenia, nic nieznaczący na świecie, zamknięty w malutkim pomieszczeniu, czeka na nieuchronną śmierć. Kiedy jednak obok niego przelatuje frachtowiec, budzi się w nim nadzieja. Przecież każdy pojazd kosmiczny ma bezwzględny obowiązek pomóc rozbitkowi. Jednak Gully nie zostaje uratowany, statek zostawia go na pewną śmierć. Napływ emocji wyzwala w nim chęć zemsty, która z kolei budzi umiejętności i kreatywność, jakiej sam Gully się po sobie nie spodziewał. Rozpoczyna się polowanie na winnych pogwałcenia jego największej nadziei.
Zazwyczaj w przypadku historii o zemście, czytelnik w naturalny sposób kibicuje bohaterowi, identyfikuje się z nim w próbie odpłacenia za doznane krzywdy. A jednak Alfred Bester stworzył postać, która z jednej strony ma pełne prawo do zemsty, i na tym poziomie czytelnik faktycznie kibicuje mu w starciu z nieprzyzwoicie wielką korporacją, z drugiej jest postacią odpychającą i wywołującą odrazę. Można odnieść wrażenie, że motto „cel uświęca środki” zostaje wynaturzone, bo ten cel jest realizowany przez osobę bez empatii. Co jest o tyle interesującym doświadczeniem, że dysonans powstający w czytelniku jednocześnie od powieści odpycha, ale też przyciąga jak brzydota turpistów.
A dżaunting? Zostaje interesującym narzędziem do ułatwiania lub utrudniania życia bohaterom, w zależności od potrzeb autora.
Gwiazdy moim przeznaczeniem jako klasyka literatury SF jest aktualna do dziś, bo starcie jednostki z korporacją to temat aktualny ta długo, jak długo istnieć będzie nierównowaga w relacjach między gigantami a maluczkimi. I tak długo, jak w wyniku złych decyzji ludzkie życie będzie tracić na wartości.