Najdziwniejsze tłumaczenia tytułów filmowych i... ich powody
Podobno tłumaczenie może być albo wierne, albo piękne. Tłumaczenia tytułów filmowych mogą być dodatkowo śmieszne, dziwaczne i nietrafione albo po prostu złe. Czy są powody, aby tak uważać?
Podobno tłumaczenie może być albo wierne, albo piękne. Tłumaczenia tytułów filmowych mogą być dodatkowo śmieszne, dziwaczne i nietrafione albo po prostu złe. Czy są powody, aby tak uważać?
Jeśli chodzi o najgorsze, najśmieszniejsze, najmniej trafne tłumaczenia tytułów filmowych - szczególnie tych z języka angielskiego (który znamy wszyscy) - to internet pęka w szwach. Kto mógł wymyślić, żeby Dirty dancing nazwać Wirującym seksem, a Terminatora - Elektronicznym mordercą? Z jakiegoś jednak powodu pod takimi tytułami w latach 80. te kultowe dziś filmy trafiły do polskich kin.
Żeby tłumaczenie tytułu (czy też po prostu tytuł) filmu było dobre, musi być dobrą reklamą dla danego obrazu. Ma za zadanie zachęcić potencjalnego widza do jego obejrzenia, w krótkich słowach prezentować sens produkcji, pasować do danego filmu, a najlepiej jeszcze nieść nawiązanie kulturowe odnajdując się w aktualnych trendach. Dlatego nad tłumaczeniami tytułów filmowych pracują często sztaby tłumaczy, a ostateczną decyzję może i tak podjąć dystrybutor i jego marketingowcy, którzy transkreacją nie zajmują się zawodowo.
Czy stąd biorą się wpadki? Pytanie, co powinniśmy nazwać wpadką. Oryginalny plakat filmowy Elektronicznego mordercy z 1987 roku możemy kupić w internecie za 2190 złotych, a analogiczne z Czarownic z Eastwick czy Fatalnego zauroczenia za 200-300 złotych. Tłumaczenie Kac Vegas zostało skopiowane 3 lata później (czyli było na tyle wpadające w ucho i zapisało się w kulturze) jako Kac Wawa. Natomiast Moda na sukces weszła do języka potocznego w różnych odmianach, nie tylko dlatego, że serial jest emitowany w telewizji od 25 lat, ale również dlatego, że niesie ze sobą więcej znaczenia i ciekawsze połączenie językowe niż The Bold and the Beautiful - Śmiali i piękni.
Jak napisał prof. dr hab. Leszek Berezowski, językoznawca z Uniwersytetu Wrocławskiego w artykule Skąd się biorą polskie tytułu amerykańskich filmów?:
Taka charakterystyka z jednej strony wydaje się być prosta - w praktyce jednak często okazuje się być kwestią szczęścia lub pecha. Przyjrzyjmy się więc tym największym szczęściarzom - tłumaczeniom, które znajdziemy na większości internetowych list naj-.