13 powodów: sezon 4 (finał serialu) - recenzja
Ostatni sezon 13 powodów to zły, szkodliwy i niepotrzebny twór. Jest to o tyle smutne, że nawet po kiepskiej 3. serii serial miał szansę na godną konkluzję.
Ostatni sezon 13 powodów to zły, szkodliwy i niepotrzebny twór. Jest to o tyle smutne, że nawet po kiepskiej 3. serii serial miał szansę na godną konkluzję.
1. sezon 13 powodów spotkał się z wielkim uznaniem krytyków i widowni. Trudny temat samobójstwa wśród młodzieży przedstawiono z należytym szacunkiem. Scenarzyści dostatecznie głęboko weszli w meandry życia amerykańskich licealistów, choć oczywiście wszystko zostało przedstawione w sposób atrakcyjny dla masowej widowni. Sukces serialu sprawił, że producenci zaczęli myśleć o kontynuacji. Był to ostatni serial, który potrzebował kolejnych odsłon, jednak pieniądz musi się zgadzać i ktoś niezwykle pazerny zdecydował, że „jedziemy dalej”. Druga seria nie miała ani tempa, ani pomysłu. Co więcej, twórcy rozpoczęli flirt z bardzo niebezpieczną tendencją. W niektórych miejscach 13 powodów przerysowywało problemy nastolatków, pokazując je tak, żeby szokować i wywoływać sensację.
3. seria była powszechnie krytykowana, jednak ja będę jej bronić, ponieważ twórcy podjęli się trudnego zadania. Chcieli dojść do sedna degrengolady gwałciciela z pierwszej odsłony. Bryce był zwyrodnialcem i dręczycielem, ale był również dzieciakiem, który niewiele wiedział o życiu. Twórcy bardzo słusznie podążyli tropem jego życia rodzinnego i momentami całkiem trafnie analizowali symptomy wykolejenia chłopaka. Niestety, opowieść wyłożyła się w finale i zamiast ciekawej wiwisekcji dostaliśmy kolejny sensacyjny zwrot akcji. Trzeci sezon nie był mistrzostwem świata, ale gdyby twórcy zdecydowali się zakończyć opowieść wtedy, 13 powodów nie upadłoby tak nisko. Niestety, Netflix chciał wycisnąć z marki, ile się da, więc nakręcono ostatnią odsłonę. Mamy tutaj do czynienia z bardzo złą fabułą, ale nie to jest najgorsze. Twórcy przestali szanować młodych ludzi, a widzów zaczęli traktować jak bandę głupków. Życie bohaterów jest tak odrealnione, że Beverly Hills, 90210 stanowi przy tym poważną analizę.
Niestety, to nie jedyny problem ostatniego sezonu. Mamy tutaj prawdziwe apogeum momentów nastawionych na szokowanie i wywoływanie konsternacji. Do jednego wora wrzucono wszystkie motywy związane z życiem wchodzących w dorosłość nastolatków i solidnie pomieszano. Wynikiem tego powstał dziwaczny i niespójny miszmasz. Życie naszych bohaterów przypomina pole minowe. Stąpając po nim, co rusz natrafiają na materiały wybuchowe, które rozrywają ich na strzępy. Oglądając ten sezon, można dojść do wniosku, że codzienność w amerykańskich szkołach to prawdziwa wojna. Zamieszki, ataki terrorystyczne, gwałty, pobicia, narkotyki, szpitale psychiatryczne, sadystyczna policja, śmierć czyhająca na każdym kroku. Wychodząc do szkoły, uczniowie spodziewają się najgorszego i mają słuszne obawy. Zamiast kartkówki z biologii czeka ich strzelanina. Zamiast wf-u zbiorowy gwałt w toalecie.
Gdzie się podziała ta subtelna opowieść z pierwszego sezonu? Weszliśmy wówczas dość głęboko w intymne życie Hanny Baker. Jej problemy mogły się wydać nam znajome. Mimo że akcja toczyła się w USA, część zachowań nastolatków była tożsama z mechanizmami rządzącymi życiem młodzieży na całym świecie. Teraz dostajemy opowieść z pograniczna thrillera i rzewnego dramatu, która z rzeczywistością nie ma praktycznie nic wspólnego. Zupełnym kuriozum jest natomiast fakt, że twórcy starają się tutaj złapać kilka gatunkowych srok za ogon. W pewnym momencie do głosu dochodzi nawet konwencja grozy, a my dostajemy pokraczną opowieść o duchach na wycieczce szkolnej. To chyba jeden z najgorszych odcinków serii. Nie dość, że fabuła nie trzyma się kupy, to jeszcze twórcy przemycają do tej idiotycznej opowieści swoje mądrości o trudnym losie nastolatków.
W tym wszystkim nikną problemy, które mogły pociągnąć historię we właściwym kierunku. Motywem przewodnim sezonu jest smutny los Justina. Chłopak w poprzednich seriach dość mocno zmagał się z życiem – mieszkał na ulicy, zażywał heroinę i oddawał się za pieniądze. Teraz nadeszła pora na pokłosie mrocznej przeszłości. Ten punkt wyjścia ma olbrzymi potencjał fabularny. Można było zastanowić się nad problemem różnic społecznych wśród młodzieży. Czy determinują one ich przyszłość? A może pokazać walkę młodego człowieka o lepsze jutro, która niekoniecznie kończy się jak w bajce? Możliwości było wiele, ale twórcy po raz kolejny zdzielili widzów po głowie fabularnym młotem po. HIV, AIDS i nagła śmierć. Kilka rozczulających chwil z bliskimi, mało wiarygodne łzy i pogrzeb, podczas którego każdy ma swoje pięć minut, żeby wygłosić oratorską mowę.
Powyższe jest największym kuriozum ostatniego sezonu. Przez całą długość serii twórcy przekonują nas, że młodzi bohaterowie są pogubieni i zmaltretowani przez życie. Nie rozumieją nic z tego, co się wokół nich dzieje. Kiedy jednak przychodzi im wygłosić mowę, czy to na pogrzebie Justina, czy podczas rozdania dyplomów, wypowiadają się niczym przywódcy wolnego świata lub światli filozofowie. Żenujące monologi Claya, Jessiki i pozostałych doskonale wpisują się w naiwny i infantylny ton opowieści. Tacy są również główni bohaterowie. Nie ma tu postaci z krwi i kości, z którymi moglibyśmy sympatyzować. To sztampowo napisani protagoniści, rozmawiający ze sobą frazesami i truizmami. Bohaterowie charakterologicznie są niespójni, a czarę goryczy przelewa Clay, który irytuje za każdym razem, gdy tylko pojawia się na ekranie. Co twórcy chcieli przekazać przez tę chaotyczną postać? Czy jest w tym jakiś ukryty symbol, czy może scenarzyści jechali po bandzie, pisząc tak niedorzeczne motywy, jak pobyt Claya w szpitalu psychiatrycznym czy jego machiaweliczne igraszki na kempingu?
W pewnym momencie w 13 powodach pojawia się sekwencja z postapokaliptycznej przyszłości, kiedy to bohaterowie walczą o przetrwanie niczym desperaci z Mad Maxa. Metafora jest jasna – życie nastolatków to właśnie taka wojna o życie. Pozostawieni przez dorosłych muszą wspierać się nawzajem, żeby przetrzymać ten trudny okres. Parabola zasadna, szkoda tylko, że odnosi się do krzykliwych internetowych nagłówków czy haseł z wiadomości dnia. „Ukrywał bezdomność – zmarł na AIDS”. „Niestabilny uczeń z bronią w ręku w szkole”. „Niewinnie oskarżony zabity w więzieniu”. „Strzelił sobie w głowę. Teraz jest w szczęśliwym związku z footballistą”. To nie internetowe clickbaity, tylko fabuła ostatniego sezonu serialu, który kiedyś stawiał ważne pytania. Czy na pewno potrzebujemy więcej powodów, żeby odpuścić sobie tę produkcję?
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat