A miało być tak pięknie…
Data premiery w Polsce: 15 listopada 2013Przy produkcji tego filmu spotkało się dwóch podstarzałych gigantów. Jeden kiedyś kręcił wielkie filmy, drugi pisał wielkie książki. Dziś wspólnie stworzyli dzieło... żenujące.
Przy produkcji tego filmu spotkało się dwóch podstarzałych gigantów. Jeden kiedyś kręcił wielkie filmy, drugi pisał wielkie książki. Dziś wspólnie stworzyli dzieło... żenujące.
Od dawna powtarza się, że Ridley Scott najlepsze lata ma już za sobą, ale na każdy jego kolejny film czekamy z nadzieją. Że może jeszcze złapie drugi oddech i pokaże, na co go stać. Jak za dawnych lat. Tym razem oczekiwania były tym większe, że fabułę do Adwokata stworzył jeden z najbardziej cenionych amerykańskich pisarzy, Cormac McCarthy. Ten od To nie jest kraj dla starych ludzi i Drogi (że wymienię tylko powieści zekranizowane). Do tego zacna obsada z Fassbenderem, Bardemem, Pittem oraz paniami Cruz i Diaz. Wydawało się, że niełatwo będzie popsuć taki potencjał...
Popsuli koncertowo. Adwokat to bowiem jeden z najbardziej pretensjonalnych, pseudointelektualnych i żenujących obrazów ostatnich lat. Główny wątek historii o adwokacie, który próbuje zrobić duży interes na lewo, a w momencie wtopy musi ponieść brutalne konsekwencje, jest nudny, wtórny i ograny już do bólu. Aktorzy nie umówili się (albo Scott z nimi nie ustalił), w jakiej konwencji mają grać, więc każdy robi to inaczej. Do tego zamiast dialogów dostali jakieś wiaderko złotych myśli, a miast rozmawiać, podają je z mniejszym lub większym zaangażowaniem. Wszystko jeszcze okraszono hojnie różnymi "patentami", które wręcz trudno (choćby się chciało) wyrzucić z pamięci: a to sceną seksu z samochodową szybą, a to ekscentrycznymi zwierzątkami domowymi, fryzurą Bardema czy straszliwie przekombinowaną maszynką do zabijania.
Jeśli z czymkolwiek można ten film porównać, to z niezapomnianym "gangsterskim" filmem Władysława Pasikowskiego pt. "Reich" - jednym z najgorszych polskich obrazów wszech czasów. Scott, podobnie jak przed laty twórca "Pokłosia", tak mocno i nieumiejętnie wszedł w gatunek, że stworzył jego niezamierzoną autoparodię. I tylko podchodząc do Adwokata w ten sposób - jak do filmu parodiującego (nieważne, że niechcący) standardy kina o twardzielach - można przeżyć seans bez poczucia totalnego zmarnowania dwóch godzin. Żeby nie było, że nie ostrzegałem.
Poznaj recenzenta
Kamil ŚmiałkowskiPoznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1966, kończy 58 lat
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1966, kończy 58 lat
ur. 1959, kończy 65 lat