Agenci T.A.R.C.Z.Y.: sezon 5, odcinek 11 – recenzja
Phil Coulson i jego drużyna powracają po przerwie z nowym odcinkiem i... jest naprawdę dobrze. Oceniam kolejny epizod produkcji ABC i Marvela.
Phil Coulson i jego drużyna powracają po przerwie z nowym odcinkiem i... jest naprawdę dobrze. Oceniam kolejny epizod produkcji ABC i Marvela.
Agentom w końcu udaje się powrócić do swoich czasów. Drużyna rozpoczyna pracę, aby nie dopuścić do zniszczenia Ziemi w przyszłości. Trop prowadzi ich do maszyny, którą Hive używał kiedyś do wezwania Kree. Jednak byli członkowie T.A.R.C.Z.Y. muszą się spieszyć, ponieważ na horyzoncie czeka już nowy wróg w postaci Generał Hale i jej tajemniczej, demonicznej współpracowniczki. W tym czasie Daisy, która postanawia nie brać udziału w misji zespołu z powodu informacji na swój temat z przyszłości musi wybrać się w teren, aby zająć się Dekem, którego monolit także przeniósł do czasów agentów.
Na ciekawy duet czarnych charakterów zapowiada się Generał Hale i jej córka Ruby, szczególnie ta druga grana przez Dove Cameron jest interesującym typem szalonego, ale przy tym jednocześnie zimnego w swoich działaniach antagonisty, którego każde pojawienie się na ekranie budzi grozę pomieszaną z fascynacją. Twórcy zarysowali nam bardzo dobry wątek dotyczący Ruby, jej relacji z matką oraz samej przeszłości dziewczyny, który zapewne będzie rozwijany w kolejnych epizodach i już teraz wyrasta na naprawdę silny punkt tego sezonu. Postać grana przez Cameron nie jest jednowymiarowa, co dokładnie można zaobserwować w scenie jej rozmowy z mamą. Scenarzyści rzucają nam pewne tropy dotyczące osobowości tej postaci i zmyślnie usuwają ją na margines opowieści by kilkanaście minut później Ruby mogła zaliczyć piorunujące wejście w stylu kultowych antagonistów kina akcji. Ruby i jej matka to póki co o wiele ciekawsze antagonistki niż zblazowany Kasius. Ten element zapowiada naprawdę dobrą resztę 5. sezonu.
Świetnie, że twórcy po wielu odcinkach, w których mieliśmy okazję zobaczyć wiele drastycznych scen morderstw, tortur i ludzkiego cierpienia tym razem fundują nam pewien element humorystyczny w postaci pojawienia się Deke'a w czasach agentów. Scenarzyści zastosowali ciekawy chwyt i zwykle ponurego oraz przygnębionego światem mężczyznę wpuścili w sferę, gdzie może puścić wodzę swojej wyobraźni i w końcu cieszyć się życiem. Fantastycznymi i bardzo zabawnymi scenami były te, w których Deke przytula drzewo i rozmawia ze staruszką, a szczególnie sekwencja w barze, w której młody buntownik stawia czoła rzeczywistości, wcześniej odtwarzanej w wirtualnej symulacji. W tym wypadku Deke doskonale sprawdził się w duecie z Daisy, która także dobrze podpięła się pod ten humorystyczny klimat, działający w kontrze do jej nastroju i zmartwień o przyszłość świata. Najlepszym przykładem bardzo zabawnej symbiozy tej dwójki bohaterów jest scena na posterunku policji, w której agentka i jej towarzysz z przyszłości muszą cały czas trzymać się swoich ról, co nie zawsze do końca się sprawdza powodując wkradanie się do opowieści interesującego humoru sytuacyjnego. Za to spory plus.
Oczywiście to jednak są Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. i scenarzyści nie mogli zapomnieć o sporej dawce dramatyzmu, którą w tym odcinku można było zaobserwować w wątku misji zespołu dotyczącej próby zatrzymania urządzenia do przywoływania Kree. Twórcy zmyślnie prowadzili narrację od punktu do punktu i ukazywali nam standardowe zadanie agentów jakich wiedzieliśmy wiele, by jednak za chwilę strzelić nam między oczy interesującym zwrotem akcji w postaci zdrady Piper i pojawienia się tajemniczej grupy próbującej zabić naszych bohaterów. Dobrze, że twórcy powoli zaczynają również łączyć przyszłość, którą zastali agenci z wydarzeniami z ich obecnych czasów kreując ciekawy pomost pomiędzy tymi dwoma światami i podając nam kolejne tropy, które prowadzą do nieuniknionej katastrofy. Mówię tutaj oczywiście o scenie, w której Yo-Yo zostaje pozbawiona swoich rąk przez Ruby za pomocą broni charakterystycznej dla Xeny. To sprawia, że czekam na kolejne odcinki.
Marvel's Agents of S.H.I.E.L.D. powracają i robią to w naprawdę dobrym stylu, oferując ciekawą intrygę, nowe interesujące wątki i świetne antagonistki. Nie wiem, co przyniosą kolejne epizody, ale będę na nie bardzo czekał.
Źródło: zdjęcie główne: ABC/Marvel
Poznaj recenzenta
Norbert ZaskórskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat