Maximum Carnage to marvelowskie lata dziewięćdziesiąte w pigułce, szczególnie jeśli mówimy o tzw. street levelu, czyli historii pozbawionej kosmicznego rozmachu. Spider-Man zawsze był przewodnią postacią w uniwersum Domu Pomysłów, więc prezentowany crossover należy uznać za znaczący event. Co prawda nie zatrząsnął on fundamentami Marvela i nie wpłynął na losy Avengersów czy X-Menów, ale dla samego Pajączka był kluczowy. Kwitował wiele rzeczy, które wydarzyły się w życiu Petera Parkera, i wytyczył nowe drogi dla rozwoju fabuły. W Rzezi maksymalnej pojawiły się wszystkie najważniejsze dla Spider-Mana wątki – symbionty, Venom, Czarna Kotka, relacje Petera z MJ oraz rodzicami, Daily Bugle, a nawet mroczna strona Osborne’ów. Każda z tych rzeczy poruszana jest w komiksie i większym bądź mniejszym stopniu wpływa na wydarzenia. Rzeź maksymalna na pierwszy rzut oka może wydawać się jedynie bezpretensjonalnym superbohaterskim mordobiciem. Masakra zaczyna się już na pierwszych stronach komiksu. Antagonista Carnage ucieka z więzienia i rozpoczyna przerażający taniec śmierci w Nowym Jorku. Wkrótce kompletuje drużynę. W jej skład wchodzi kilkoro krwiożerczych indywiduów. Grupa ma tylko jeden cel – siać chaos i śmierć, gdziekolwiek się pojawią. Złoczyńców próbuje powstrzymać drużyna skompletowana przez Spider-Mana. Pajączkowi pomagają między innymi Venom, Czarna Kotka, Cloak i Dagger, Morbius, a nawet Iron Fist oraz Kapitan Ameryka. Walka między protagonistami i antagonistami trwa nieprzerwanie – zmieniają się jedynie konfiguracje postaci oraz miejsca bitew. Siły praktycznie do samego końca są wyrównane, choć my oczywiście zdajemy sobie sprawę, że ci dobrzy finalnie zatriumfują. Historia prowadzona jest jednak w taki sposób, żeby superbohaterowie co rusz ponosili dotkliwe porażki.
Egmont
Powyższe jest jednym z czynników, które sprawiają, że Maximum Carnage’a nie jest jedynie bezmyślnym mordobiciem. Fabuła bywa przewrotna, a po drodze do ostatecznej konfrontacji czeka nas kilka odważnych zwrotów akcji. We wstępie do wydania, scenarzyści przedstawiają również ideę towarzyszącą im przy rozplanowaniu całej fabuły. Wszystkim zależało na tym, żeby konflikt nie był klasycznie czarno-biały, a same postacie kryły w sobie dylematy moralne. Powyższe podejście jest widoczne w wielu miejscach. Podczas permanentnej walki co rusz padają pytania o kwestie dobra i zła. Spider-Man musi współpracować z Venomem, by pokonać bestię imieniem Carnage. Czy działając wspólnie, przyjmują jednocześnie ten sam kodeks etyczny? Jak daleko posunie się Peter Parker, żeby pokonać zło? Z drugiej strony dowiadujemy się nieco więcej o głównym antagoniście i poznajemy przyczyny szaleństwa Cletusa Kassady’ego, który stał się Carnage’em. Jego życie zostało ukształtowane przez ciągłe cierpienie – już jako dziecko doświadczył przerażających sytuacji. Czytając komiks, zaczynamy współczuć złoczyńcy. Być może gdyby trafił do kochającej rodziny, to Carnage nie narodziłby się w ogóle.
Podobnych rozważań jest więcej i działają one na korzyść historii. Dzięki takiemu kierunkowi dużo zyskują również drugoplanowe postacie. Świetnie wypada na tej płaszczyźnie wątek Cloak i Dagger – dostają swoją własną koherentną opowieść, która równie dobrze mogłaby być spin-offem crossoveru. Dowiadujemy się wiele również o tym, co czai się w duszach rzekomych rodziców Petera Parkera. Wątki obyczajowe, od których komiksy o Spider-Manie nigdy nie uciekały, dobrze spinają się z superbohaterską warstwą, uzupełniając historię ludzkiej degrengolady. Przesłaniem komiksu może być pytanie o ideę zła. Jak głęboko jest ono zakorzenione w ludziach? Czy jest wrodzone? A może nabywamy je, doświadczając niegodziwości? Powyższe dylematy poruszane są oczywiście w sposób adekwatny do medium – mówimy o komiksie Marvela skierowanym do młodych czytelników, więc siłą rzeczy, nie może być zbyt egzystencjalnie. Warto jednak docenić autorów za to, że nie poszli na łatwiznę i postarali się, żeby niekończąca się bijatyka miała również kontekst moralny.
Egmont
+3 więcej
Nad stroną graficzną Maxium Carnage pracowało wielu topowych rysowników. Autorzy, tacy jak Ron Lim, Alex Saviuk, Mark Bagley, Sal Buscema czy Tom Lyle, tworzyli Spider-Mana lat dziewięćdziesiątych, nic więc dziwnego, że to właśnie oni zajęli się tym epickim crossoverem. Panowie są mistrzami w przedstawianiu superbohaterskich starć, w których wymyślne moce przebranych w fantazyjne stroje herosów tworzą graficzną kakofonię barw i kształtów. Co ciekawe, tytułowa rzeź jest bardzo brutalna, ale na kartach komiksu nie uświadczymy rozlewu krwi, dekapitacji czy innych makabrycznych obrazów. Spider-Man to seria skierowana do młodych odbiorców i Maxium Carnage tego nie zmienia. Na koniec warto dodać, że wydany przez Egmont komiks z cyklu Epic Collection, w którym znalazł się omawiany crossover, skwitowano niezwiązaną z  Rzezią Maksymalną krótszą opowieścią, w której Pajączek wraz z Punisherem i Sabretoothem biorą udział w potyczce z korporacją eksperymentującą na zwierzętach. Nie jest to nic wyjątkowego czy wartego szczególnej uwagi. Ot, kolejny marvelowski standard. Na szczęście opowieść, która stanowi główne danie tego albumu Epic Collection, rekompensuje słabą konkluzję. Jest to komiks na pewno lepszy niż kilka wcześniejszych wydawnictw z cyklu i absolutny must have każdego fana Spider-Mana. Ciekawy antagonista, dziwaczny duet Pajączka z Venomem i kolorowy chaos, od którego nie można oderwać wzroku – to tylko część powodów, dlaczego warto sięgnąć po tę pozycję.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj