American Gothic: sezon 1, odcinek 8 i 9 – recenzja
American Gothic po wielu staraniach urósł do roli serialowego średniaka i wreszcie daje się tę produkcję oglądać z zainteresowaniem. Twórcy ciągle raczą nas masą błędów i tego już pewnie nie unikniemy, ale ósmy i dziewiąty odcinek są najlepsze spośród wszystkich.
American Gothic po wielu staraniach urósł do roli serialowego średniaka i wreszcie daje się tę produkcję oglądać z zainteresowaniem. Twórcy ciągle raczą nas masą błędów i tego już pewnie nie unikniemy, ale ósmy i dziewiąty odcinek są najlepsze spośród wszystkich.
Duże brawa dla operatorów kamery, którzy tworzą świetne kadry i w przeciwieństwie do scenarzystów potrafią nieźle budować klimat towarzyszący tej produkcji. W oczy ciągle rzuca się fatalny montaż i postacie pojawiające się znikąd lub będące nagle w zupełnie innej pozycji czy miejscu. W odcinku Kindred Spirits pojawiło się więcej niedorzeczności niż nieumiejętne cięcia - okazało się bowiem, że rodzina Hawthorne'ów jest podsłuchiwana. Gdzie przyklejona była pluskwa? W niezwykle widocznym miejscu... pod stołem.
Najbardziej cieszy rozwój Cama, który w tym serialu naprawdę wybija się ponad przeciętność, jeśli chodzi o naturalność. Komiksowy artysta, rysownik, który musi zmagać się z dwoma uzależniającymi problemami. Narkotyki i była żona. Udał się więc na odwyk, podobnie jak jego syn, który jak już wspominałem wiele razy, ma coś z głową. Do ósmego odcinka nie było jasne, czemu wałkowany jest ten wątek z dzieckiem psychopatą, ale teraz już wiemy. Miał po prostu pojechać na obóz dla dzieci potrzebujących pomocy w dostosowaniu się do realiów normalnego życia, na którym to się okazało, że niedaleko jest chatka, w której czas spędzał jego wujek Garett. Znalazł tam nóż i tak oto odkryliśmy, kto jest wspólnikiem dzwoneczkowego mordercy (a przynajmniej tak myśli policja).
Pojawił się jeszcze wątek z przekazywaniem upośledzonego genu, który ma powodować złość i agresję u potomków. Ten ponoć miał zostać przekazany przez zmarłego już ojca, a którym miał zostać obdarzony również syn Cama, Jack. Tessa przypuszcza, że jej dziecko także okaże się okrutnym człowiekiem, i obawia się, że jego narodziny nie są najlepszym pomysłem. To nic, że twórcy w ten sposób budują wątek z ciążą Tessy. Najgorsze jest to, że oni w to naprawdę wierzą i widzieliśmy przejawy tego genu u innej bohaterki, Alison. Ponownie dobrze wypadł wątek ze śledztwem Brady'ego i Cutter, ale ciągle pozostaje wrażenie, że działają niezwykle nieporadnie. Każda poszlaka, którą uda im się odnaleźć, jest albo niepotrzebna, albo ginie. I to dosłownie.
The Oxbow zaczyna się od mocnego uderzenia. Brady przesłuchuje Garetta, który tym razem jest kluczowy dla całego odcinka, mamy zatem masę retrospekcji z życia tego właśnie bohatera, które wyjaśniają nam, dlaczego przez 14 lat mieszkał w lesie i jak poznał powody pobytu ojca w szpitalu. Wszyscy w rodzinie starają się pomóc przetrzymywanemu, ale ten unika jakiejkolwiek pomocy. Dopiero pod koniec odcinka zrozumiał, że musi opuścić to miejsce. Dlaczego? Bo prawdopodobnie będzie... ojcem.
Fragmenty z przeszłości Garetta były naprawdę dobrze zrealizowane. Przede wszystkim były ciekawe i sporo wnosiły do całości. Wreszcie twórcy skupili się na tym, co dobre w tej produkcji, i umiejętnie z tego korzystali. Nie licząc kilku naiwnych rozwiązań, The Oxbow okazał się najlepiej zrealizowanym odcinkiem w całym serialu. Szkoda, że tak późno, ale lepiej późno niż wcale.
Ogromne plusy tego odcinka to Garett i jego historia pokazana w retrospekcjach. Mocna była również sama końcówka, bo do akcji ruszył dzwoneczkowy zabójca, który w wielkim stylu powraca i z zimną krwią zabija człowieka na wizji. Po wszystkim zostawia na stoliku srebrny dzwoneczek, który zwiastuje zmiany na plus w American Gothic. Tak dobrego odcinka jeszcze nie było.
Poznaj recenzenta
Michał KujawińskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat