Antropologia obcych
Opinie o Defiance są bardzo zróżnicowane – jedni usilnie starają się porównać niektóre jego elementy do "Firefly", "Eureki" czy "Battlestar Galactica", tym samym podkreślając, że jest on bardziej kiczowaty od swoich „pierwowzorów”, a to że dzieje się na Ziemi jest już samo w sobie ogromnym uproszczeniem dla fabuły. Zaś drudzy, głusi na głosy krytyki, starają się czerpać czystą przyjemność z tego, co dzieje się na ekranie, tym samym uśmiechając się na samą myśl o tym, że niedługo wyjdzie kolejny odcinek jednego z ich ulubionych seriali.
Opinie o Defiance są bardzo zróżnicowane – jedni usilnie starają się porównać niektóre jego elementy do "Firefly", "Eureki" czy "Battlestar Galactica", tym samym podkreślając, że jest on bardziej kiczowaty od swoich „pierwowzorów”, a to że dzieje się na Ziemi jest już samo w sobie ogromnym uproszczeniem dla fabuły. Zaś drudzy, głusi na głosy krytyki, starają się czerpać czystą przyjemność z tego, co dzieje się na ekranie, tym samym uśmiechając się na samą myśl o tym, że niedługo wyjdzie kolejny odcinek jednego z ich ulubionych seriali.
W lesie, w nietypowych okolicznościach ginie członek społeczności St. Louis, co sprawia, że Nolan i Irisa muszą się temu przyjrzeć. Wkrótce odkrywają kolejną intrygę przeciwko miasteczku, w którym zdążyli się już zadomowić.
Tak naprawdę odcinek skupia się na tradycjach i religijności rasy Irisy oraz na motywie pogodzenia się z przeszłością. Na pierwszy plan wychodzą tutaj domniemane przebłyski oraz wizje, jakie nawiedzają główną bohaterkę, które niestety są skonstruowane w dość schematyczny sposób i rażą przewidywalnością. Niestety znaczną część fabuły poświęcono temu motywowi, przez co odcinek wydaje się dłużyć w nieskończoność. Rozumiem, że serial wziął sobie za cel przedstawienie różnic rasowych pomiędzy obcymi a ludźmi, jednak poświęcając drugi odcinek z rzędu na pokazanie nam zwyczajów oraz religijności rasy Votan jest najzwyczajniej w świecie nużące, nie mówiąc już, że w konwencji serialu sci-fi wydaje się być dość oklepane.
Produkcja, która mimo swojego niewielkiego budżetu chce aspirować do kategorii sci-fi, powinna bardzo zręcznie i roztropnie posługiwać się scenami mającymi ukazać świat przedstawiony, zwłaszcza kiedy efekty specjalne nie są już pierwszej świeżości. Zaś w najnowszym odcinku twórcy prezentują je wręcz w pełnej krasie, tym samym narażając widza na bolesne wspomnienie o grafice z gier komputerowych sprzed 2004 roku.
[image-browser playlist="" suggest=""]
©2013 Syfy
Pomysł na odcinek jest z góry przegrany, ponieważ twórcy najzwyczajniej w świecie nie potrafią zagrać kartami, które trzymają w rękach. W tym konkretnym wypadku starają się wymusić na widzach poczucie jakiejkolwiek więzi z bohaterami, którzy ledwo co mignęli w pierwszym odcinku (i byli wręcz wrogo nastawieni do głównych bohaterów), a to nie ma najmniejszych szans powodzenia. Sama akcja kompletnie nie posuwa się do przodu – w odcinku nie występuje ani jedna intrygująca scena, może poza tą z wciąż knującym Datak Tarrem, lecz i ona nie jest warta większej wzmianki, ponieważ nie wiąże się z żadnym przełomem.
Każdy serial może mieć w swojej karierze parę ”wolniejszych” odcinków, jak to na przykład często bywało z "The Walking Dead", jestem jednak pewien, że powinny one nastąpić później niż już na samym początku jego emisji. Dalej wierzę, że Defiance otrząśnie się z tego marazmu i zaskoczy wszystkich fanów sci-fi, ponieważ jest to serial z potencjałem, tylko że to nie wystarczy, aby osiągnąć sukces.
Poznaj recenzenta
Jan StąporPoznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat