Arcane: sezon 2, odcinki 4-6 – recenzja
Data premiery w Polsce: 20 listopada 2024Arcane nadal zachwyca, a przy tym zaskakuje. Twórcy postanowili przypomnieć nam, że – mimo wielości wątków – sercem tego serialu jest opowieść o rozbitej rodzinie.
Arcane nadal zachwyca, a przy tym zaskakuje. Twórcy postanowili przypomnieć nam, że – mimo wielości wątków – sercem tego serialu jest opowieść o rozbitej rodzinie.
Od wydarzeń z aktu pierwszego minęło przynajmniej kilka miesięcy. Caitlyn, po otrzymaniu praktycznie dyktatorskich uprawnień, rozpoczęła wielką ofensywę przeciwko Zaun. Strażnicy Piltover oraz noxiańscy wojownicy, będący wsparciem ze strony Ambessy, szybko i brutalnie opanowali dolne miasto i zaprowadzili tam rządy policyjne. Jednocześnie mieszkańcy Zaun zaczęli postrzegać Jinx jako symbol oporu. Sama niebieskowłosa dziewczyna nie chce jednak brać na siebie tej odpowiedzialności, bo nie czuje się liderką. Ostatecznie nie jest w stanie tego uniknąć. Do tego dochodzi powrót nieoczekiwanej postaci – i to właśnie on dominuje nowe odcinki.
Arcane w nowych epizodach dokonuje zaskakującego zwrotu w narracji. Zapowiadana wielka wojna między Piltover i Zaun schodzi na drugi plan, a osią fabuły staje się relacja między Vi i Jinx. Bohaterki dostają nieoczekiwaną szansę na odbudowę swojej rozbitej rodziny. Początek nowego aktu koncentruje się na Jinx. Wydawałoby się, w końcu zaczęło jej się układać w życiu. Wzięła pod swoją opiekę Ishę, dziewczynkę, którą poznała w poprzednich odcinkach. Isha jest dla Jinx jak młodsza siostra, a ich relacja pod wieloma względami przypomina dawną relację Vi i Powder. Jest to ciekawy zabieg fabularny, ponieważ pierwszy raz, od czasu Vi i Vandera, Jinx nawiązała z kimś zdrową i ciepłą relację. Te nowe przybrane siostry świetnie się ogląda, bo ich wspólne sceny są po prostu zabawne i urocze.
Twórcy w fenomenalny sposób zaprezentowali nadejście Warwicka. Świetnym pomysłem było ukrywanie jego wyglądu do momentu ataku. Serial garściami czerpie tu z konwencji horroru, dzięki czemu sam atak robi ogromne wrażenie. Jest brutalnie i krwawo – tak obrazowej przemocy jeszcze w Arcane nie było. Bestia też dobrze się prezentuje. Warwick to potwór z najgorszych koszmarów. Tym mocniej działa najlepszy (jak dotąd) zwrot akcji. Warwick to wskrzeszony Vander. Kompletnie nie spodziewałem się jego powrotu. Ożywianie postaci to ryzykowny zabieg, ale twórcy Arcane wyszli z tego obronną ręką. Serial zamienia się w tym momencie w osobisty dramat rodzinny.
Pierwszy akt drugiego sezonu pozostawił wiele otwartych wątków. Caitlyn została przywódczynią wojskową Piltover i wspólnie z Ambessą rozpoczęła pacyfikację Zaun. Wybucha pełnoskalowa wojna. Jayce, Heimerdinger i Ekko odkryli, że Hextech jest bardziej niebezpieczny, niż ktokolwiek sądził, po czym tajemniczo zniknęli. Mel została porwana przez Zakon Czarnej Róży, a Viktor stał się kimś na kształt mesjasza. Wszystkie te wątki schodzą na dalszy plan, a fabuła skupia się na dramacie Vi i Jinx, które starają się odzyskać Vandera. Tak nagły zwrot zaskakuje, ale jest potrzebny, ponieważ to relacja sióstr napędza od początku fabułę Arcane. Serial przybiera w tym momencie introspektywny i psychologiczny ton. Dochodzi też do ciekawego odwrócenia ról. Tym razem to Vi jest zagubiona i nie ma celu w życiu. Próbuje zagłuszyć ból alkoholem i walkami na arenie. Jinx przychodzi do siostry, gdy ta jest na dnie. To pierwszy raz od ich dzieciństwa, gdy Vi i Jinx spędzają ze sobą tak dużo czasu. Poszukiwania Vandera pokazują, jak bardzo zmieniły się obie kobiety oraz jak zniszczona została relacja między nimi. Jinx nie potrzebuje już opieki, nauczyła się żyć samodzielnie, a teraz przyjęła rolę starszej siostry. Z kolei Vi nie chce więcej widzieć Jinx, a na jej pojawienie się reaguje od razu agresją. Siostrom zależy na odzyskaniu Vandera, więc uczą się na nowo wzajemnie akceptować. Ich relacja natychmiast budzi skojarzenia z tą, którą mieli Vander i Silco. Bracia nie dostali jednak szansy na jej odbudowę. Tym, co sprawia, że ten wątek wypada tak dobrze, są świetnie napisane dialogi oraz wiarygodne postacie z rozbudowanym portretem psychologicznym. Twórcy postawili na emocje, co daje bardzo dobry efekt. Walka Vi i Jinx z Warwickiem/Vanderem wygląda imponująco, ale to scena mająca miejsce chwilę później najbardziej zapada w pamięć. Vi i Jinx odnalazły ojca. Znów mogą go przytulić. Nowe odcinki pokazują, że największą siłą Arcane nie jest akcja, a te bardziej intymne, emocjonalne chwile, w których może wybrzmieć złożoność postaci.
Postawienie Vi, Jinx, Ishy i Vandera w centrum opowieści naturalnie sprawia, że pozostałe postacie spadły do roli drugoplanowej lub dalszej. Wątek Caitlyn i Ambessy doczekuje się rozwinięcia, ale są one tu bardziej czynnikami napędzającymi fabułę. O Mel dowiadujemy się tylko tego, że żyje i ma się niezbyt dobrze. Wątek Hextechu też jeszcze czeka na rozwinięcie. Spotkałem się z opiniami, że drugi sezon Arcane ma problemy z tempem, a twórcy skrótowo przedstawiają pewne wątki, by zdążyć przed finałem. Zgadzam się, że drugi sezon ma szybsze tempo niż pierwszy, ale moim zdaniem jest ono odpowiednie, a twórcy zdecydowanie panują nad opowiadaną historią. Nie chcą jej nadmiernie rozciągać. I chwała im za to. Dobrze wyczuwają, co przysłuży się fabule, a co niekoniecznie. W najnowszych epizodach ofensywa Piltover w Zaun czy kariera Vi na arenie są pokazane w formie szybkich, dynamicznych montaży i moim zdaniem to wystarcza. Oczywiście istniał potencjał na wiele efektownych i emocjonujących scen, ale nie wniosłyby one wiele do fabuły. Wspomniane montaże przekazują nam wszystko, co trzeba.
Osobno trzeba napisać o trzecim z nowych odcinków, którym jest Przesłanie ukryte we wzorze. Moim zdaniem takiego wulkanu emocji jeszcze w Arcane nie było. I nie bez powodu jest to obecnie najlepiej oceniana odslona serialu na IMDB. Za sprawą pojawienia się Viktora i stworzonej przez niego społeczności, fabuła nabiera bardziej metafizycznego wymiaru. Okazuje się, że prawda o Arkanach jest dużo głębsza, niż się wydawało, choć twórcy nadal skąpią nam jakichkolwiek odpowiedzi. Dużą część odcinka zajmują próby wyleczenia Vandera przez Viktora. Obserwujemy idylliczną, zbudowaną przez Viktora społeczność, co świetnie kontrastuje z przemocowym, brudnym Zaun, a także Jayce’a, pragnącego unicestwić cały Hextech. To posuwa tę postać do brutalności, jakiej jeszcze u niej nie widzieliśmy. Z kolei Caitlyn przejrzała manipulacje Ambessy i ponownie sprzymierzyła się z Vi. To zaskakuje, bo Cait jest teraz w jednej drużynie z Jinx, której szczerze nienawidzi. Fenomenalna jest końcowa walka – wszystko, co mogło pójść źle, poszło źle. Ładunek emocjonalny jest tu potężny, ponieważ wydawało się, że bohaterkom w końcu zaczyna się powodzić. W krótkim czasie widzimy śmierć aż trzech istotnych postaci: Vandera, Ishy i Viktora – choć nie byłbym taki pewien co do tego ostatniego. Vi i Jinx ponownie widzą śmierć swojego ojca, a druga z nich straciła jeszcze nową siostrę. Naprawdę szkoda mi Ishy, bo ją polubiłem. Wielu fanów na pewno znienawidzi po tym odcinku Jayce’a, bo zniszczył jedyną szansę na ocalenie Vandera. Wątek tej postaci rozwija się w bardzo intrygującym kierunku. Nadal nie wiemy, co odkrył, ale jest to coś tak przerażającego, że nie wahał się zabić najlepszego przyjaciela. Zagadką pozostaje również to, co się stało z Ekko i Heimerdingerem. Tak powinno się robić cliffhangery.
Ponownie muszę pochwalić animację – tym razem za to, jak ludzie z Fortiche kreatywnie potrafią się nią bawić. Już w pierwszym sezonie była wspaniała, a w drugim twórcy jeszcze bardziej pozwalają sobie na eksperymenty. Wspaniale wygląda początkowa sekwencja, która pokazuje inwazję na Zaun. Świetnie wyszło również ukazanie dzieciństwa Vi i Powder, a także wspólnych chwil Jinx i Ishy. Bardzo dobrze wypada także obsada głosowa, zwłaszcza Hailee Steinfeld i Ella Purnell, dubbingujące Vi i Jinx. W ich głosach słychać każdą emocję. Bardzo rzadko zdarza się, by postacie w animacji były tak żywe i wiarygodne.
Do końca serialu pozostały już tylko trzy odcinki. Piszę „tylko”, ponieważ wątków do rozwiązania jest mnóstwo. Zastanawia mnie, jak Riot Games i Fortiche chcą to wszystko pomieścić. Mam jednak do nich takie zaufanie, że nie martwię się specjalnie o jakość finału. Nowe odcinki rozwinęły fabułę w nieoczekiwanym, ale bardzo interesującym kierunku. Twórcy stawiają na emocje, psychologię postaci oraz relacje między nimi. Mam przeczucie, graniczące już z pewnością, że otrzymamy świetny, satysfakcjonujący finisz. Poprzeczka jest zawieszona naprawdę wysoko.
Poznaj recenzenta
Adam LuftKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1971, kończy 53 lat