Batman #01: Jestem Gotham – recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 15 września 2017Batman #01: Jestem Gotham to pierwsza opowieść o Mrocznym Rycerzu, która ukazała się w ramach serii DC Odrodzenie na polskim rynku. Historia ukazana w tym komiksie jest nierówna, jednak koniec końców powinna dostarczyć czytelnikowi odpowiednią porcję rozrywki.
Batman #01: Jestem Gotham to pierwsza opowieść o Mrocznym Rycerzu, która ukazała się w ramach serii DC Odrodzenie na polskim rynku. Historia ukazana w tym komiksie jest nierówna, jednak koniec końców powinna dostarczyć czytelnikowi odpowiednią porcję rozrywki.
Komiks Batman #01: Jestem Gotham, który ukazał się na polskim rynku w ramach projektu DC Odrodzenie, relatywnie szybko chce wprowadzić nas w inną już rzeczywistość Mrocznego Rycerza. Po triumfie w pojedynku z Calendar Manem protagonista po raz kolejny wita się z kostuchą, żegnając jeszcze przy tym Alfreda. Pomocną dłoń w jego kierunku wyciągnie dwójka zupełnie nowych bohaterów, w dodatku obdarzonych potężnymi mocami - Gotham i Gotham Girl. Scenarzysta, Tom King, chce bardzo płynnie przejść z wątków historii Batmana z Nowego DC Comics w stronę kolejnych przygód herosa. Chęci jednak to jedno, wykonanie zadania zaś drugie. Problem polega bowiem na tym, że twórcy brakuje jednolitego pomysłu i konsekwencji narracyjnej. W tym tomie względnie mało jest samego Batmana, mnóstwo za to przeplatających się wątków innych postaci, w których gąszczu niejeden czytelnik może się zagubić.
King ma dość prostą wizję miasta Gotham: mrok i posępność z Nowego DC Comics zostają zastąpione zwiększeniem natężenia akcji do granic, wyłaniającym się zza każdego rogu niebezpieczeństwem i fajerwerkami. Przez takie podejście cierpi nieco kwestia heroicznej powinności Mrocznego Rycerza, który więcej o niej wszem wobec prawi, niż realizuje. W tej historii ogólnie dużo się mówi, zwłaszcza o tym, jaka zgnilizna moralna trawi tkankę społeczną Gotham. Tego typu konstatacje przewijają się w opowieści raz po raz, jednak czytelnik nie jest w ciemię bity i doskonale wie, że słowa i zapewnienia w tym przypadku nie wystarczą. Scenarzysta próbuje więc zwodzić odbiorcę i nieustannie zapewnia go, że miasto Batmana to najgorsze miejsce na świecie, a potwierdzać to mają pojawiający się w historii z prędkością karabinu maszynowego złoczyńcy. Gdy popatrzymy na to z tej perspektywy, wychodzi na to, że King nie ma jednak czytelnikowi do zaoferowania nic nowego.
Na tym tle zdecydowanie lepiej prezentuje się wątek de facto głównych bohaterów tomu, Gothama i Gotham Girl. Choć tę dwójkę poznajemy przez pryzmat bardzo silnych motywacji, które popychają ich do walki ze złem, stopniowo będziemy odkrywać, że jedno z nich może mieć niecne i szpetne zamiary względem całego miasta. Szkoda tylko, że ich historia pełna jest narracyjnych skrótów i niedopowiedzeń - nawet same pseudonimy postaci zdają się wskazywać, że King przez chwilę przeżywał kreatywne zaćmienie w swoim procesie twórczym. Na szczęście uzupełnieniem historii Gothamów stają się delikatne nakreślone wątki Psychopirata, Hugo Strange'a, Amandy Waller czy Ligi Sprawiedliwości. Mamy tu do czynienia z prawdziwą mieszanką wybuchową - wisienką na torcie jest przez chwilę wykonujący zadania Mrocznego Rycerza Alfred.
Podczas lektury całego tomu będziemy odnosić wrażenie, że King chce możliwie najmocniej zaznaczyć swoją obecność i przejęcie sterów od Scott Snyder - raz wychodzi mu to dobrze, innym razem dużo gorzej. Z pewnością na plus należy zaliczyć takie smaczki, jak wyłaniający się z batmotoru batmobil (ten drugi z kolei wyraźnie inspirowany jest wyglądem pojazdu z animacji Batman: The Animated Series). Trudno jednak rozstrzygnąć, co kierowało scenarzystą w czasie tworzenia takich sekwencji, jak ta z udziałem Mrocznego Rycerza, gdy niczym samotny kowboj postanawia on urządzić sobie rodeo na dachu spadającego samolotu. Tak jakby King chciał z Zamaskowanego Krzyżowca zrobić kogoś więcej niż człowieka z krwi i kości. Byłoby to zrozumiałe, gdyby twórca postanowił być do końca konsekwentny w swoim zamyśle. Na razie jest jednak tak, że równie szybko jak podejmuje wątek większego niż życie Batmana, tak rychło go porzuca.
Dlaczego jednak Batman #01: Jestem Gotham można zaliczyć do udanych historii? Wiąże się to z faktem, że opowieść dostarcza nam lekkiej, zupełnie niezobowiązującej rozrywki. W dodatku finałowa sekwencja rodzi nadzieję na ciekawsze wydarzenia w przyszłości. W tomie natrafimy również na subtelne dawki ironii, odwołania do superbohaterskiego elementarza i klasyki, a całość zostaje przyprawiona inną niż w dotychczasowych opowieściach o Mrocznym Rycerzu dynamiką akcji - na razie trudno zawyrokować, czy to zaleta, czy też wada całej serii. Warto sięgnąć po ten komiks, aby w pełni wyrobić sobie własne zdanie o tym, co czytelnikom zaoferował King.
Źródło: Zdjęcie głowne: DC
Poznaj recenzenta
Piotr PiskozubDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat