Batman: Mroczny Mściciel: sezon 1 - recenzja
Data premiery w Polsce: 1 sierpnia 2024Batman: Mroczny Mściciel to pod wieloma względami powrót do korzeni. Czy twórcy zaoferowali jednak coś nowego?
Batman: Mroczny Mściciel to pod wieloma względami powrót do korzeni. Czy twórcy zaoferowali jednak coś nowego?
Myślę, że kiedy pojawiły się pierwsze wieści o możliwym serialu animowanym z Batmanem w roli głównej, wielu fanów Mrocznego Rycerza, w tym i ja, było zainteresowanych tym, co stanie się dalej z tym projektem. Kolejne informacje napawały jeszcze większym optymizmem. Do produkcji zaangażowano Matta Reevesa, który przy okazji Batmana z Robertem Pattinsonem udowodnił, że rozumie tę postać, ale też powrócił Bruce Timm, czyli człowiek odpowiedzialny za kultową kreskówkę sprzed latu z Kevinem Conroyem w roli Gacka. Przy wszystkim pomagał jeszcze J. J. Abrams i chociaż po drodze pojawiły się problemy z tym, gdzie produkcja się ostatecznie ukaże, to wylądowała w końcu na Prime Video, gdzie dostępne jest do obejrzenia 10 odcinków, czyli cały 1. sezon. W teorii samograj i murowany hit. A jak Batman: Mroczny Mściciel wypada w praktyce? Oceniam.
To, co pierwsze rzuca się w oczy, to klimat produkcji. Mroczny Mściciel nawiązuje do historycznych początków Batmana. Nie jest sprecyzowane, w jakich latach dokładnie dzieje się opowiadana historia, ale na pierwszy rzut oka widać, że to okolice lat 50., może 60. Cała produkcja utrzymana jest w klimacie noir. Jazzowa muzyka, długie cienie, wszystko skąpane w półtonach, mroku i deszczu, gdzie czasem w tle błyśnie kolorowy neon. To coś zupełnie nowego, jeśli chodzi o ekranowego Batmana. Na próżno szukać tutaj nowoczesnej technologii, nawet u samego Gacka. Dodaje to realistyczności, ale twórcy przy tym nie zapominają o tej dziwnej, absurdalnej stronie Mrocznego Rycerza, a szczególnie jego galerii złoczyńców.
Produkcja nie tylko ocieka klimatem filmów noir i produkcji gangsterskich, ale też wiele z nich czerpie. Znajdziecie tu typowych gangsterów z włoskim akcentem albo brudnych i skorumpowanych gliniarzy z charakterystycznymi karabinkami typu Tommy Gun. Widać tu rękę Matta Reevesa, który również interesuje się pogłębieniem tej detektywistyczno-kryminalnej strony Mrocznego Rycerza. Klimat to jedna z zalet Mrocznego Mściciela, ponieważ odróżnia się od tego, do czego można było przywyknąć w ostatnich latach, jeśli chodzi o tę postać. Wracamy do korzeni i skupiamy na tym, co składa się na Batmana. Skoro mowa o powrocie do korzeni, to warto wspomnieć o animacji, która przywodzi na myśl Batman: The Animated Series. Dla jednych będzie to zaleta, a innym trąci to już starością. Dla mnie nie było to nic specjalnego. Nie przeszkadzał mi ten styl, ale też nie porywał. Po prostu był.
Struktura serialu jest bardzo prosta. Co odcinek Batman spotyka nowego złoczyńcę, który sieje postrach w Gotham i musi go złapać. W tle natomiast rozwijają się wątki osobiste postaci pobocznych. I tu pojawia się pewien szkopuł. Mam mieszane uczucia, ponieważ chwilami trudno brać ten serial za produkcję, która opowiada o Batmanie. Jest go nadal sporo, popycha akcję i fabułę do przodu, ale znacznie częściej oddaje pałeczkę postaciom pobocznym. Miewałem chwilami wrażenie, że Matt Reeves i Bruce Timm byli bardziej zainteresowani stworzeniem czegoś na wzór Gotham Central, czyli historii o gliniarzach w Gotham. Batman nadal poznaje złoczyńców i ich zwalcza, ale nie da się oprzeć wrażeniu, że jest postacią poboczną we własnym serialu. Przechodzi na przestrzeni 1. sezonu pewną drogę, ale miałem nadzieję na więcej. Tym bardziej, że Hamish Linklater doskonale sprawdza się w tej roli. Jego głos idealnie pasuje do Batmana i Bruce'a Wayne'a.
Batman: Mroczny Mściciel w ciekawy sposób łączy to, co każdy zna z nowymi pomysłami. Z jednej strony mamy Batmana, który jest na początku swojej drogi. Jest porywczy, popełnia błędy, rzuca się do akcji i jest zafiksowany na punkcie swojej krucjaty. Bardzo tu przypomina wersję Pattinsona. Bruce, co prawda, stał się już playboyem i wykorzystuje tę maskę do swoich celów, ale nadal w osobistych spotkaniach z Alfredem jest niemiły, egoistyczny i liczy się dla niego wyłącznie misja. Nawet nie mówi do niego per Alfred, tylko Pennyworth! Poza tym ma trudności z nawiązywaniem relacji międzyludzkich, a także nie wierzy w duchy. Z drugiej strony twórcy przygotowali kilka zmian, które odświeżają formułę i historię, która po pierwszych paru odcinkach może być dla fanów przewidywalna. Mianowicie wielu złoczyńców się zmienia. Nie mamy Pingwina, tylko Pingwinkę. Jest to niewielka zmiana, ale wprowadza powiew świeżości. Pojawia się też Harley Quinn, a nie ma wcale Jokera. Harley to przy okazji jedna z najlepiej zagranych postaci w tym serialu i zarazem najciekawszych. Twórcy upewnili się, żeby fani komiksów oraz postaci znaleźli tu coś nowego, nieprzewidywalnego. I osobiście bardzo to doceniam. Te zmiany są dalej w duchu serialu i pasują do jego konwencji – dlatego mamy na przykład Barbarę Gordon, która jest adwokatką.
Produkcja Prime Video to dobry punkt startowy dla osób, które nie znają Batmana, ale i tych, które go uwielbiają. Twórcy zgrabnie przeplatają motywy znane i lubiane ze swoimi własnymi, nowymi pomysłami. W żaden sposób nie rujnują dziedzictwa Mrocznego Rycerza i nie wprowadzają obrazoburczych zmian (w finale w jednym momencie spłynął mi zimny pot po karku, ale na szczęście dałem się nabrać). Niektóre postaci dostają lifting i widać, że twórcy byli nimi znacznie bardziej zaciekawieni (Harvey, Barbara, Gordon, Montoya), inne otrzymują ciekawe zmiany, przez które chce się je śledzić, nawet jeśli się je zna z komiksów lub innych dzieł kultury. Realia i klimat produkcji oferują coś zgoła innego niż zwykle. Szkoda tylko, że w tym wszystkim zabrakło miejsca dla samego Batmana. Da się to jednak przełknąć, ponieważ postaci poboczne zostały dobrze i ciekawie napisane.
1. sezon w ciekawy sposób wprowadza widzów do nowej wizji Gotham skąpanego w mroku, deszczu i klimacie noir. Te dziesięć odcinków dobrze buduje fundamenty tego świata i zapowiada ciekawe wątki na przyszłość. Ostatnia scena tego sezonu wyraźnie sugeruje, że 2. seria powstanie, dlatego nie mogę się doczekać dalszego ciągu tej kryminalnej opowieści.
Poznaj recenzenta
Wiktor StochmalKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1961, kończy 63 lat
ur. 1985, kończy 39 lat
ur. 1990, kończy 34 lat
ur. 1987, kończy 37 lat