„Better Call Saul”: sezon 1, odcinek 5 – recenzja
W 5. odcinku "Better Call Saul" Jimmy McGill znów próbuje powrócić do uczciwego zarabiania na życie. Moglibyśmy nawet uwierzyć, że plan zrealizowany w poprzednim epizodzie był tylko jednorazowym sposobem na zdobycie rozgłosu, desperacką próbą zaistnienia, a teraz, kiedy się powiódł, Jimmy powróci na ścieżkę uczciwości. Moglibyśmy, gdybyśmy nie znali jego późniejszego wcielenia.
W 5. odcinku "Better Call Saul" Jimmy McGill znów próbuje powrócić do uczciwego zarabiania na życie. Moglibyśmy nawet uwierzyć, że plan zrealizowany w poprzednim epizodzie był tylko jednorazowym sposobem na zdobycie rozgłosu, desperacką próbą zaistnienia, a teraz, kiedy się powiódł, Jimmy powróci na ścieżkę uczciwości. Moglibyśmy, gdybyśmy nie znali jego późniejszego wcielenia.
„Better Call Saul" podąża drogą sprawdzoną już podczas tworzenia "Breaking Bad". Nie ma tu niespodziewanych zwrotów akcji i szybkiego tempa. Pierwszy sezon toczy się powoli, akcja rozwijana jest stopniowo, a widz - systematycznie wprowadzany w historię. Pomimo tego, gdy odcinek piąty dobiega końca, jesteśmy zaskoczeni, że nastąpiło to tak szybko. Serial wciąga, wykorzystując wszystko to, co sprawdziło się w "BB". Mamy więc powolne i długie ujęcia, rozbudowane dialogi, a przede wszystkim ten charakterystyczny klimat.
„Alpine Shepherd Boy” to odcinek lżejszy od poprzednich. Dużo w nim pomysłowego humoru, pozwalającego Bobowi Odenkirkowi na wykorzystanie komediowego talentu. Wszystko za sprawą nowych klientów Jimmy’ego McGilla - w piątym odcinku musi się on bowiem zmierzyć z konsekwencjami świeżo zyskanej sławy. Dzięki akcji z bilbordem jego nazwisko pojawiło się w mediach, a on sam stał się rozpoznawalny. Jednak życia mu to zbytnio nie ułatwiło. Jego automatyczna sekretarka już co prawda nie milczy, ale nowi potencjalni klienci to prawdziwa plejada osobistości. Każdy z nich jest bardziej szalony od poprzedniego. Po prostu nie można się nie śmiać, oglądając Jimmy’ego podczas wizyty u farmera, który chce ogłosić suwerenność swojego gospodarstwa, czy też podczas testowania sedesu wydającego „dopingujące odgłosy”. I to właśnie w tym szaleństwie McGill znajduje metodę. Po spotkaniu ze starszą panią, która chce zapisać swojej rodzinie w spadku figurki Gęsiarek i pasterzy, postanawia zostać prawnikiem osób starszych („Need a will? Call McGill”). Oczywiście robi to w typowy dla siebie sposób, już teraz ujawniając cechy, które później charakteryzować będą Saula Goodmana: pomysłowość, przebiegłość, umiejętność szybkiego dostosowania się do sytuacji. Jimmy wie, że reklama jest dźwignią handlu, ale musi ona trafić do odpowiedniego targetu. Dlatego też swoje usługi reklamuje na (a konkretnie w) opakowaniach galaretki rozdawanej mieszkańcom domu opieki. Pomysł równie genialny, co śmieszny. Ubrany w specjalnie na tę okazję przygotowany garnitur krąży pomiędzy starcami niczym wodzirej i wkrada się w ich łaski. McGill prezentuje nam tym samym cały wachlarz swoich możliwości. Jest po trochu przebiegły i cwany, ale także na swój sposób uroczy. Wszystko to przyda mu się w przyszłości.
[video-browser playlist="669850" suggest=""]
Opozycją do tych rozluźniających scen jest wątek Chucka. Do tej pory nie wiedzieliśmy, co mu dokładnie dolega. W odcinku „Alpine Shepherd Boy” dowiadujemy się, że cierpi na nadwrażliwość elektromagnetyczną (czy też - jak nazywa to Jimmy - alergię na elektryczność). Sprytna lekarka udowadnia jednak, że nie jest to schorzenie fizyczne, a problem Chucka leży w jego psychice, więc próbuje przekonać Jimmy’ego do oddania brata na miesięczną obserwację psychiatryczną. Relacje Jimmy’ego i Chucka będą prawdopodobnie emocjonalnym rdzeniem "Better Call Saul". Pamiętać bowiem trzeba, że to Chuck był tym, kto wyciągał Jimmy’ego z tarapatów w czasach jego młodości i uchronił przed więzieniem. Dlatego też Jimmy chce mu udowodnić, że stał się lepszym człowiekiem. Takim, który uczciwą pracą jest w stanie zarobić na życie. Dodatkowo odczuwa wobec niego wdzięczność i stara się być lojalny, jednocześnie obawiając się jego reakcji na swoje najnowsze wyczyny. Nie chce, by ten pomyślał, że powrócił na przestępczą ścieżkę, zapewnia więc, że historia z bilbordem była tylko chwytem marketingowym, niczym więcej. Zastanawiające jest również to, czy Jimmy ostatecznie się ugnie i wyśle Chucka na obserwację. Przyznać trzeba, że takie posunięcie ułatwiłoby mu życie.
Piąty odcinek ma coś, na co czekało zapewne wielu fanów „Breaking Bad” – lepszy wgląd w życie Mike’a Erhmantrouta. Panowie odbywają prawdopodobnie pierwszą w swoim życiu cywilizowaną rozmowę, podczas której nie kłócą się o naklejki parkingowe. Daleko tu jeszcze do relacji, jaką znamy z poprzedniego serialu, ale jest to już jakiś progres. Pod koniec tego epizodu Jimmy razem z wręczaną wizytówką symbolicznie przekazuje Mike’owi historię. Przez kilka krótkich chwil mamy więc okazję śledzić jego poczynania. Erhmantrout jest postacią tajemniczą, a scenarzyści na razie rzucają nam tylko fragmenty informacji. Nie wiem, jak to się stało, że były policjant jest stróżem na parkingu, mamy za to okazję być świadkami jego dość zastanawiającego spotkania z (prawdopodobnie) córką i jeszcze dziwniejszej wizyty mundurowych w jego domu. Jeśli chodzi o postać Mike’a, odcinek piąty wprowadza wiele pytań, na które zapewne nieprędko poznamy odpowiedzi.
Czytaj również: „Impersonalni” nieoficjalnie z 5. sezonem
Zrobić serial, który jeszcze przed premierą będzie porównywany do "Breaking Bad", to nie lada wyzwanie, jednak "Better Call Saul" z każdym kolejnym odcinkiem udowadnia, że z presją radzi sobie świetnie i robi wszystko, by wyjść z cienia wielkiego poprzednika.
Poznaj recenzenta
Monika RorógKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat