Po kilku pierwszych odcinkach można było się do niego przyzwyczaić, chociaż to postać, za którą nie wszyscy przepadali na początku. Na nowym stanowisku starał się imponować szefowi, utrzymywać luźne stosunki ze swoimi pracownikami, równocześnie bawiąc ich żarcikami, czyli właściwie utrzymywał ducha Michaela Scotta. Tak samo, jak poprzednik wywoływał bardziej zakłopotanie niż śmiech i tak samo ich rozpraszał.

Teraz znowu jesteśmy przy końcówce sezonu, a twórcy uznali, że można zrobić kolejną roszadę na stanowisku managera. I kto się niby nadaje na to miejsce? Brytyjska baba, która używa zbyt wielu metafor i pcha się tam, gdzie jej nie wolno, mylnie biorąc to za przejaw przebojowości.

Nellie Bertram, grana przez Catherine Tate, pojawiła się już przy pierwszych poszukiwaniach nowego managera, pod koniec siódmego sezonu. Potem powróciła, gdy część pracowników wyruszyła na Florydę, by promować nowe produkty swojej firmy. Nellie została szefową specjalnego projektu i ostro dała się wszystkim we znaki. A teraz trafiła do Scranton, uznając, że jest tam niesamowicie potrzebna i znajdując sobie jedyne wolne krzesło. W gabinecie menadżera.

[image-browser playlist="603446" suggest=""]
©2012 NBC

Co prawda Andy nie zrezygnował oficjalnie ze stanowiska, ale też nie powinien wyjeżdżać bez uprzedzenia. Romantyczne zrywy serca są zrozumiałe, jednak jeśli pracuje się pod komendą takiego oryginału, jak Robert California, to trzeba trochę inaczej podchodzić do sprawy. Robert polubił Nellie do tego stopnia, że zgodził się na jej przeniesienie, a gdy był świadkiem bezczelnych przejawów jej niesubordynacji i braku wyczucia, nie tyle jej nie strofował, co jeszcze ją chwalił! Kazał nawet wyprawić jej przyjęcie powitalne. I zastanawiające jest teraz, czy podejście pracowników do nowej szefowej nie odzwierciedla podejścia części publiczności, jakby na to wskazywały opinie po emisji odcinków z udziałem Tate.

W ostatnim odcinku okazało się oczywiście, że trudna osobowość Nellie ma swoją przykrą genezę (podobnie, jak jej negatywny stosunek do magików). I co prawda uwielbiam momenty, w których Dwight i Jim zmuszeni są do współpracy, ale ich przenoszenie mebli w nowym mieszkaniu Nellie wydało mi się mocno wymuszonym sposobem na odkrycie tajemnicy o życiu uczuciowym nowej pani menadżer, skrytej w pudełku po butach. Po tym odkryciu ci bardziej przyzwoici usiłowali powstrzymać przyjęcie-katastrofę. Łatwo zgadnąć, kto to był.

[image-browser playlist="603447" suggest=""]
©2012 NBC

A co z Andym? Ruszył w podróż po miłość Erin, odzyskał ją i właściwie wszystko powinno być pięknie. Widzowie powinni cieszyć się tak, jak w momencie zejścia się Jima i Pam. Ale niestety, Andy jak zwykle chciał wypaść dobrze przed wszystkimi, udawać, że jest dobrze i wesoło, równocześnie raniąc uczucia Erin. Ona nie zwróciła mu na to uwagi i nie powiedziała, jak się czuje z tym, że zerwanie z (super-poważną, jak kiedyś określał) dziewczyną wyjaśnił swoim rzekomym homoseksualizmem, a nie tym, że chcą z Erin wrócić do siebie. Ale takie milczenie stało się jej znakiem rozpoznawczym. Musiało minąć trochę czasu, nim sam Andy zorientował się, co właściwie zrobił. Ona udawała, że śpi by uniknąć rozmowy.

Z tego właśnie powodu ich związek nie wydaje się ani specjalnie trwały, ani specjalnie wiarygodny. A co za tym idzie niespecjalnie warty uwagi. Jakkolwiek słodka wydaje się stworzona przez Ellie Kemper postać i jak bardzo zmienił się Andy od momentu pojawienia się w serialu.

Ciekawe, czy po powrocie do Scranton, Andy Bernard będzie w stanie zawalczyć o swoją posadę. Przydałoby się, by zebrał się na odwagę, bo przy pannie Bertram niedługo nawet Stanley będzie z sentymentem wspominał lata panowania Michaela Scotta.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj