

Black-ish zaliczyło przyzwoitą premierę, ale ani nie była ona dla mnie szczególnie zabawna, ani koncept nie prezentował się atrakcyjnie. Bałem się, że w kolejnych odcinkach twórcy będą bazować na wyśmiewaniu stereotypów dotyczących Afroamerykanów, ukazanych w niesmacznej formie. Cieszę się, że jednak się pomyliłem - Black-ish okazuje się pomysłowym i naprawdę zabawnym serialem.
Wątki obu odcinków sprawdzają się wyśmienicie, bo z jednej strony w sposób przerysowany, ale subtelny i zabawny pokazują stereotypy, a z drugiej po prostu są zwariowane i zabawne. Rozmowa o seksie Andre (Anthony Anderson) z jego synem jest tak niezręczna, głupkowata i wiarygodna, że naprawdę śmieszy. Duża w tym zasługa właśnie Andersona, który błyszczy w tym serialu, pokazując swój nietuzinkowy talent komediowy. Potrafi wzbudzić sympatię, a w scenach humorystycznych radzi sobie fantastycznie.
[video-browser playlist="633134" suggest=""]
Natomiast w 3. odcinku mamy bardzo dobrą historię o afroamerykańskich korzeniach i szukaniu czarnoskórego przyjaciela dla Jacka (Miles Brown). W odróżnieniu od 1. odcinka tym razem rozmowa o stereotypach, którymi młody musi się poddać, jest na zupełnie innym poziomie. Nie jest to ani niezręczne, ani przekombinowane, ani nie ma tutaj żenujących momentów. Tym razem jest tu pomysł, dobre gagi i zaskakująco dobrze działający duet Anderson-Fishburne. Sama historia przedstawiona jest w tak przystępnej formie, że można się zainteresować i pośmiać, a to jest bardzo ważne, gdyż w filmach o życiu Afroamerykanów często opowieść jest bardzo hermetyczna.
Na uwagę zasługuje też pewien niezwykle istotny fakt: komiczny aspekt Black-ish nie opiera się tylko na Andersonie i ewentualnie Fishburnie, ale każda postać daje coś od siebie. Szczególnie najmłodsze rodzeństwo, poza tym, że jest urocze, ma naprawdę olśniewające momenty z gagami. Bryluje tutaj zdecydowanie dziewczynka. Na razie w tej kwestii nie mogę przekonać się do żony Andre, którą gra Tracee Ellis Ross. Coś w tej postaci mi zgrzyta, a jej sceny nie zawsze potrafią wywołać śmiech.
Czytaj również: "How To Get Away With Murder" i "Black-ish" z pełnymi sezonami
Black-ish chciałem skreślić po 1. odcinku, ale dałem mu szansę i nie żałuję. Ta komedia o rodzinie prezentuje naprawdę dobry poziom humoru, sympatyczne postacie i niegłupią historię.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można go znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/


