Broadchurch: sezon 3, odcinek 3 – recenzja
Intryga wyraźnie się zagęszcza, podejrzani są właściwie wszyscy, a Broadchurch wciąż udowadnia, że atmosfera niepewności i tajemnicy w tym serialu jest niepodrabialna i wyjątkowa.
Intryga wyraźnie się zagęszcza, podejrzani są właściwie wszyscy, a Broadchurch wciąż udowadnia, że atmosfera niepewności i tajemnicy w tym serialu jest niepodrabialna i wyjątkowa.
Trzeci odcinek Broadchurch nie posuwa do przodu jakoś szczególnie śledztwa prowadzonego przez Aleca Hardy’ego i Ellie Miller, ale przynajmniej częściowo rozwiązuje kilka kwestii. Taksówkarz Clive Lucas okazuje się ojcem kolegi syna Ellie, Toma, a przy okazji nieuczciwie zarabiającym kierowcą, który wbrew regułom swojej firmy zabiera ludzi prosto z ulicy. Trochę to prozaiczne wyjaśnienie tajemniczego zachowania tego bohatera, a poprzednie sezony Broadchurch nauczyły widzów jednego – do samego końca sezonu nie należy ufać nikomu, nawet jeżeli wydaje się, że wszystko jest już oczywiste i wyłożone na tacy. Podobnie rzecz ma się z mężem Trish, Ianem, który rzekomo po wypiciu zbyt dużej ilości tequili następnego dnia nie ma bladego pojęcia, co robił czy z kim rozmawiał. Uczynienie z niego gwałciciela wydaje się zdecydowanie najmniej prawdopodobne. Takie rozwiązanie sprawy zdaje się może i zaskakujące, ale zarazem i rozczarowujące. Ian ma coś jednak za uszami, ponieważ musi usunąć trwale jakieś dane z laptopa, a prosi o to Leo, bohatera, który także został przesłuchany przez policję. Scenarzysta Chris Chibnall robi wszystko, aby nowi bohaterowie obracali się w zamkniętym kręgu, a każdy zna tutaj każdego. I ma do niego szemrany interes.
Sama Trish jest coraz bardziej intrygującą bohaterką. Nie da się zaprzeczyć, że nie wydaje się typem femme fatale, kobiety oczarowującej mężczyzn swoich urokiem (i wodzącej ich na manowce), a jednak jej życie uczuciowe staje się nadrzędną zagadką tego odcinka, coraz bardziej intrygującą Aleca Hardy’ego. Kobieta wyraźnie kogoś kryje, a kwiaty otrzymane przez nią na końcu epizodu mogą być właśnie wysłane przez tego tajemniczego jegomościa. Ewentualnie przez gwałciciela. Z pewnością kochanek Trish ma spore znaczenie dla fabuły tego sezonu i nie bez przyczyny, podobnie jak detektywi, wciąż nie wiemy, kim on jest.
Było pewne, że skoro ten sezon Broadchurch ma być ostatnim, nie zostanie porzucony główny wątek śmierci Danny’ego Latimera. Rozwiązano tę kwestię sprytnie, nie naciągając szczególnie faktów, a Mark Latimer zawsze był niepokornym człowiekiem. Jego pomysł, aby wytoczyć Joemu Millerowi proces cywilny i tym samym doprowadzić go do więzienia, jest sensownym rozwiązaniem fabularnym – logicznym, a równocześnie prawdopodobnie wieńczącym sam serial. Wydaje się zresztą wysoce prawdopodobne, że sam Joe Miller w tym sezonie serialu się pojawi. Cieszy też, że nie porzucono wątku jego syna, czyli Toma, który zszedł na złą drogę, a śmierć jego przyjaciela Danny’ego już dawno odeszła w zapomnienie.
W odcinku trzecim Alec Hardy przyznaje, że zaczyna się wstydzić bycia mężczyzną. Nie da się ukryć, że w tym sezonie to bohaterowie zdają się być tą bardziej niemoralną połową społeczeństwa, a bohaterki są tu jedynie ofiarami. Trish jest nią dosłownie, Beth Latimer także nie otrząsnęła się po śmierci syna, co jest oczywiste, a do tego nie zamierza znów przechodzić przez koszmar procesu sądowego. Nawet nieobecna w tym odcinku Maggie jest pomiatana – i to przez inną kobietę. Ellie Miller jako żona mordercy także radzi sobie, jak może. Warto w tym miejscu wspomnieć o scenie, w trakcie której Elle mija mężczyznę w kapturze wyprowadzającego psa na spacer. To typowy przykład podnoszenia ciśnienia nie tylko samej bohaterce, ale także widzom. Pod skórą czuje się, że nic się nie wydarzy, ale taki zabieg ma na celu przypomnienie, że sprawca gwałtu na Trish wciąż jest na wolności.
Relacja pomiędzy Alekiem i Ellie odrobinkę ruszyła z miejsca. Nareszcie dowiadujemy się, dlaczego detektyw powrócił do miasteczka, a to ten typ człowieka, który jest "chudy i marudny", jak go określa Ellie. Oznacza to tyle, że ciężko z niego wydusić jakiekolwiek słowa o uczuciach, ale kiedy Alec wyznaje w końcu, co mu leży na sercu, od razu bardziej docenia się grę aktorską Davida Tennanta. Zresztą chwalenie Tennanta i Olivii Colman to w zasadzie stała część oceny każdego odcinka, ponieważ oboje właściwie nigdy nie mają słabszego dnia.
Odcinek wypada lepiej niż ostatni, podsuwając widzom nowe, ciekawe tropy. Scena z ogromną tablicą pełną nazwisk podejrzanych tylko potwierdza, jak trudne śledztwo prowadzą w tym sezonie bohaterowie. Kto wie, być może gwałciciel już się w którymś odcinku pojawił, a nam zostaje tylko z uwagą śledzić każdą scenę. Tutaj nic nie jest przypadkowe.
Źródło: zdjęcie główne: ITV
Poznaj recenzenta
Karolina SzenderaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat