Brzydka siostra - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 4 lipca 2025Brzydka siostra, czyli znana wszystkim baśń braci Grimm w wersji z body horrorem. Bez zbędnego upiększania, surowa i dramatyczna. Czy warto obejrzeć? W recenzji odpowiadam na to pytanie bez spoilerów.
Brzydka siostra, czyli znana wszystkim baśń braci Grimm w wersji z body horrorem. Bez zbędnego upiększania, surowa i dramatyczna. Czy warto obejrzeć? W recenzji odpowiadam na to pytanie bez spoilerów.

Brzydka siostra to debiut Emilie Blichfeldt – absolwentki Norweskiej Szkoły Filmowej. Jako reżyserka i zarazem autorka scenariusza stworzyła reinterpretację Kopciuszka i zaskoczyła widzów swoją wizją. To nie kolejna historia ze świata bajek, a feministyczna i mroczna opowieść o bolesnej rzeczywistości i presji otoczenia.
Elwira (Lea Myren), tytułowa brzydka siostra, marzy tylko o jednym i za wszelką cenę do tego dąży. Jednak wciąż żyje w cieniu swojej przyszywanej siostry Agnes (Thea Sofie Loch Naes, którą kojarzyć możemy z netflixowego serialu La Palma). Film ukazuje, jak przygotowania do królewskiego balu mogą zamienić się w brutalny (i krwawy!) konkurs piękności.
Dzieło norweskiej reżyserki łączy w sobie elementy body horroru, komedii, dramatu, ale jest także świetnym przykładem filmu kostiumowego. Nastawiałam się głównie na horror, jednak dzieło zaskoczyło mnie inną jego formą. Jest głęboki, ma przekaz, porusza ważne tematy, przedstawia znaną historię w bardziej realistyczny sposób, niż zostało nam to pierwotnie opisane. Brzydka siostra to taki Kopciuszek dla dorosłych. Myślę, że świetnie wpasowuje się w obecne czasy, a widzom na pewno przypadnie do gustu.

Możecie się po nim spodziewać przede wszystkim efektu obrzydzenia. Pojawiają się w nim sceny wywołujące niepokój i dyskomfort – niczym z Substancji czy Titane. Emilie Blichfeldt wykorzystuje te elementy nie po to, by szokować na siłę. Ona chce zobrazować wewnętrzny rozpad głównej postaci. Mamy tutaj coś w rodzaju zabiegu psychologicznego na widzu. Body horror w jej wykonaniu to nie tani chwyt czy prowokacja, a bardziej emocjonalna gra mająca wzbudzić empatię u odbiorcy.
Od razu zwracamy uwagę na oszczędność w efektach gore – pojawiają się rzadko, ale są mocne. Nie mamy do czynienia z rozlewem krwi, a raczej ze scenami wywołującymi fizyczny dyskomfort. Stają się one realistyczne i emocjonalnie uzasadnione. To body horror, w którym ciało jest symbolem psychicznej walki, a nie tylko rekwizytem, służącym do efektów specjalnych. Może dlatego w pewien sposób porusza i wyróżnia się na tle innych.
Autentycznie zagrana postać Elwiry podkręca atmosferę Brzydkiej siostry. Jest barwna i oddaje sens tej historii. Widzimy bardziej realistyczną wersję baśni, więc postacie nie są na siłę idealizowane. Przyszywane siostry nie są nad wyraz okrutne, a postać Kopciuszka nie jest perfekcyjna. A skoro o bohaterach mowa, warto podkreślić polski akcent! Na ekranie możemy ujrzeć dwie postacie drugoplanowe, dobrze znane z rodzimego kina – Katarzynę Herman w roli Vanji i Agnieszkę Żulewską jako matkę Agnes. Co ciekawe, w tym norweskim filmie usłyszymy także polskie dialogi.

A to nie koniec naszego udziału w tej produkcji! Jak się okazuje, wszystkie zdjęcia do filmu powstały w Polsce – m.in. w zamku w Gołuchowie, Akademii Muzycznej w Łodzi czy w Klasztorze w Lubiążu. Miejsca idealnie oddają baśniowy, ale jednocześnie ponury i szary klimat. Ujęcia nagrane są w taki sposób, aby podkreślić intymny, duszny nastrój. Przyznać trzeba, że to im wyszło świetnie. Sceny mówią same za siebie i na pewno zapadają w pamięć. To produkcja pięciu krajów: Norwegii, Szwecji, Danii, Rumunii i oczywiście Polski. Skandynawska specyfika ekranowa w tej wersji baśni to świetne połączenie. Do tego klimat polskiego zamku. Aż chce się powiedzieć, że Polacy "potrafią w dobre filmy"!
Brzydka siostra to nietypowy horror. To kontrowersyjny body horror zamknięty w baśni. Jako całość wypada naprawdę nieźle. Na uwagę zasługuje świetna gra aktorska, oczywiście dzięki głównej postaci – Elwirze, która idealnie pasuje do tej roli. Film nie jest ekstremalny. To, co w nim przeraża, to ludzkość, cielesność, wyniszczenie ciała. Reżyserski koncept to odważne odwrócenie znanego motywu bajki o Kopciuszku. Bal to w tym przypadku nie tylko spełnienie marzeń, ale też walka – wewnętrzna bohaterki i taka między kobietami. Motyw ten podkreśla, z jaką presją wiąże się życie kobiety, jak ich ciała poddawane są krytyce i wiecznej chęci poprawy.
Ten film poleciłabym każdemu, kto nie jest fanem klasycznych horrorów, a szuka ciekawszej pozycji – wstrząsającej, ale o doskonałej oprawie, z drugim dnem. Przyznam, że jestem pozytywnie zaskoczona. To jedna z lepszych reinterpretacji ze świata bajek, jakie miałam okazję obejrzeć. Dostajemy klimat Substancji i trochę odświeżoną wersję Kopciuszka, z nowoczesnym i realistycznym spojrzeniem na tę historię.
Poznaj recenzenta
Kamila Bągorska


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1969, kończy 56 lat
ur. 1975, kończy 50 lat
ur. 1980, kończy 45 lat
ur. 1972, kończy 53 lat
ur. 1962, kończy 63 lat

