Christine – recenzja [American Film Festial]
Sfabularyzowana historia życia dziennikarki Christiny Chubbuck z wielką rolą Rebecci Hall. Oceniamy bez spoilerów.
Sfabularyzowana historia życia dziennikarki Christiny Chubbuck z wielką rolą Rebecci Hall. Oceniamy bez spoilerów.
Christine Chubbuck była telewizyjną dziennikarką w lokalnym programie w Sarasocie. W 1974 roku, w wieku niespełna trzydziestu lat przeszła do historii, jako pierwsza osoba, która popełniła samobójstwo w trwającym na żywo programie, na oczach tysięcy widzów. Do tak desperackiego czynu skłoniły ją depresja, nieudane życie towarzyskie i problemy zdrowotne. Dodatkowo, samobójstwo miało być manifestacją przeciwko tanim i sensacyjnym relacjom z przestępstw, które zaczynały dominować w telewizji. Christine zawsze ostro się przeciwko temu opowiadała, niejednokrotnie wchodząc w spięcia z przełożonymi.
Ten film wyglądałby zupełnie inaczej, gdyby nie Rebecca Hall, która popisała się niesamowitą, godną Oscara kreacją. Mam nadzieję, że go dostanie, ponieważ sposób, w jaki sportretowała Christine jest wielki. To jedna z tych ról, które zapadają w pamięć i winny być wspominane po latach, jako przykład tego, w jaki sposób należy portretować rozpad psychiki bohatera, jak pokazać jego zmienność emocjonalną i wpływ relacji z innymi na własne życie. Wspominam teraz w myślach inne świetne tegoroczne role kobiecie, ale Hall była bezkonkurencyjna.
Christine to świetnie napisany i bardzo konsekwentnie zrealizowany dramat skupiony tylko i wyłącznie na jednostce. To głębokie i wiarygodne psychologicznie studium postaci jest rozwijane bez żadnych skrótów, bez silenia się na morały, bez melodramatycznych wstawek. Historia Christine mocno porusza i angażuje, ale czyni to w sposób niewymuszony – film obył się bez tanich sztuczek i szantażu emocjonalnego.
Wielka Hall przyćmiła wszystkich na ekranie, ale trzeba też docenić pozostałą część obsady, która potrafiła dotrzymać jej kroku. Nie miało się tego przykrego wrażenia dysonansu i przepaści pomiędzy jednym aktorem, a drugim. Film świetnie oddał klimat lat 70. i sposób funkcjonowania telewizji w tamtych czasach. Między kolejnymi scenami można się dopatrzeć także trafnego portretu małomiasteczkowej społeczności i analizy kobiecych praw zarówno na polu zawodowym, jak i prywatnym.
Antonio Campos stworzył gęsty, złożony dramat oddając przy tym szacunek tragicznej postaci, z jaką się zmierzył. W Christine nie spotkamy się z żadną oceną działań bohaterki, nie ma ani pochwały ani nagany. To czy i jakie wnioski wyciągniemy po seansie to już sprawa indywidualna. Historia ta jednak warta była przypomnienia, szczególnie w tak dobrym stylu. Polecam.
Źródło: fot. The Orchard
Poznaj recenzenta
Katarzyna KoczułapDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat