Coffee i Kareem - recenzja filmu
Coffee i Kareem to nowy film oryginalny Netflixa. Czy warto obejrzeć tę komedię kryminalną?
Coffee i Kareem to nowy film oryginalny Netflixa. Czy warto obejrzeć tę komedię kryminalną?
Coffee i Kareem przede wszystkim jest filmem dla dorosłych. Mamy więc sporo wulgaryzmów wykorzystywanych za przecinek, sprośne żarty, seks, przemoc i nagość. Wszystko, czego oczekujemy po filmach z wyższą kategorią. Zarazem ta produkcja Netflixa staje się sztandarowym dowodem na to, że kategoria wiekowa nie determinuje jakości, bo tej tutaj nie uświadczymy.
Wszystko w tym filmie jest tworzone po linii najmniejszego oporu. Historia odmierzona od linijki, która wydaje się zbiorem wszelkich ogranych schematów z gatunkowych produkcji. Scenarzyści nawet nie silą się na minimum kreatywności,pokazując lekceważące podejście do wyciągnięcia ze swoich pomysłów czegoś ponad minimum. Takim sposobem mamy więc w centrum gliniarza fajtłapę (Ed Helms grający Eda Helmsa w każdym filmie z Edem Helmsem) i Afroamerykańskiego dzieciaka, który myśli, że jest gangsta raperem. Początkowy konflikt doprowadza do współpracy i wzajemnego szacunku... Ileż to filmów widzieliśmy opartych na tej kliszy fabularnej? Tytułów można wymieniać bez liku, a w tym zestawieniu Coffee i Karreem będzie zajmować zaszczytne dno listy. Obie postacie to chodzące stereotypy, a nie ludzie z krwi i kości, a przez to trudno im kibicować.
Dialogi to pasmo rzucanych na oślep wulgaryzmów, które docelowo mają bawić, a szybko okazują się niczym więcej niż pustymi słowami. Nic nie wynika z ciągłych salw, bo ani nie bawią, ani nie mają sensu, a jedynie są oparte na nudnych rasowych i społecznych stereotypach. To też przekłada się na "humor", który ma być bardziej sytuacyjny, mniej dialogowy, a wzbudza niesmak i konsternację. Bohater ma specyficzny wąs, więc dostajemy tyradę żartów porównujących go do pedofila, a młody prawie raper uczy go, że aby komuś nawrzucać, trzeba używać porównań o treści homoseksualnej. To właśnie na takich absurdalnie dziwnych motywach jest budowana ta próba (z podkreśleniem tego słowa) rozbawiania widzów, która jest nieudana, nieśmieszna i wywołująca typowe przewrócenie oczami.
Jak pewnie możecie się domyślić, fabularnie Coffee i Kareem to oklepana sztampa. Na samym początku filmu wiemy wszystko, co się wydarzy krok po kroku, a twórcy nawet nie silą się, aby czymś zaskoczyć czy operować danymi schematami w sposób przemyślany. Dokładnie wiemy, kto jest czarnym charakterem, zanim ten "szokujący" twist pojawi się w filmie. Czemu? Bo twórcy siermiężnie budują swoją opowieść, odznaczając z listy poszczególne gatunkowe tropy, które oglądaliśmy w dziesiątkach o wiele lepszych filmów. Przez to jest przewidywalnie, nudno i towarzyszy nam poczucie marnowania czasu.
Coffee i Kareem trudno nazwać nawet filmem tak głupim, że aż dobrym. Seans nie oferuje kompletnie nic poza zastanawianiem się, kto wydał na to pieniądze i dlaczego? Przecież widać, że ten scenariusz to typowa chałtura pisana na kolanie bez krzty oryginalności, kreatywności czy próby wyciągnięcia z ogranego schematu czegokolwiek więcej. Nie warto marnować na to czasu, bo to jeden z najgorszych filmów oryginalnych Netflixa.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat