Colony: sezon 3, odcinek 11 – recenzja
Najnowszy odcinek Colony jest w pewnym sensie jedynie rozwinięciem poprzedniego. Brakuje mu trochę polotu i większych zaskoczeń w fabule, ale mimo to stanowi zgrabną podbudowę do finałowych epizodów sezonu.
Najnowszy odcinek Colony jest w pewnym sensie jedynie rozwinięciem poprzedniego. Brakuje mu trochę polotu i większych zaskoczeń w fabule, ale mimo to stanowi zgrabną podbudowę do finałowych epizodów sezonu.
Po wstępnym przedstawieniu w poprzednim odcinku planów i nastawienia Kynesa względem kolonii Seattle, przyszedł czas na rozbudowę jego koncepcji. Problem polega na tym, że nie przedstawiono większych szczegółów z nią związanych. Rzucono jedynie hasło, które sprowadza się do tego, iż Kynes chce uczynić z Seattle jedyne bezpieczne miejsce na Ziemi, kiedy przybędą na nią przeciwnicy Morków. Taki obrót spraw jest z pewnością niezwykle ciekawy, ale to trochę za mało, jak na cały odcinek. Oczywiście główni bohaterowie jeszcze nie znają Kynesa, ale ten brak nowych informacji sprawia, że epizodu do czołówki tego sezonu nie da się po prostu zaliczyć. Budowanie nowego ruchu oporu i nastawienie zarządcy kolonii Seattle zostały ujawnione już w poprzednim odcinku, więc naprawdę jedyną nowość stanowi sprecyzowanie celu Kynesa. Na tym etapie sezonu rozstrzygnięć fabularnych powinno być po prostu nieco więcej.
Najistotniejszą informacją odcinka jest to, że Seattle ma zostać najbezpieczniejszym miejscem na Ziemi. Strefą, do której dostępu nie będą mieć ani Morkowie, ani ich wrogowie. Koncepcja jak najbardziej interesująca, aczkolwiek brzmiąca kompletnie nieprawdopodobnie. Z drugiej strony wydaje się jedyną możliwą, gdyż raczej serial nie posiada wystarczającego budżetu na pokazywanie na wielką skalę kosmicznego starcia między obcymi. Niemniej jednak kwestia zdobycia przez Kynesa próbek technologii Morków wymaga zdecydowanie wyklarowania i doprecyzowania, ponieważ otrzymanie od Gospodarzy niezbędnych środków do produkcji żywności to jedno, a czymś kompletnie innym jest posiadanie niesamowicie wytrzymałego materiału, który mógłby pozwolić na stawienie przez ludzi większego oporu kosmitom. Zwyczajnie takie rozwiązanie należy do mało wiarygodnych i oby ta kwestia została wyjaśniona bardziej szczegółowo, bo w tym momencie stanowi zwyczajnie zbyt wyraźne uproszczenie scenariusza.
między bohaterami oraz praktycznie stanie w miejscu historii pod tym względem, zwłaszcza biorąc pod uwagę poprzednie epizody. Wydawało się, że stosunki między Willem i Katie powinny się już znacznie poprawić, jednakże wygląda na to, iż dalej nie rozmawiają szczerze i jakby wciąż unikają większego kontaktu. Obecnie spaja ich ruch oporu, czyli paradoksalnie rzecz, która wprowadzała największy ferment między nimi w Los Angeles. Dodatkowo Will i Katie najwyraźniej ciągle zaniedbują dzieci, co również sprawia, iż relacje w rodzinie Bowmanów jakby nadal pozostają w tym samym punkcie od kilku odcinków, nawet pomimo skupienia się na nich w bardzo dużym stopniu. Wiele wskazuje na to, że w tym aspekcie szykuje się jakiś większy zwrot akcji pokroju oddzielenia Brama i Gracie od rodziców. Pogodzenie się Broussarda i Amy również stanowi zerowe zaskoczenie, gdyż było cały czas oczywiste. Dlatego też pod względem rozbudowy relacji między bohaterami, odcinek nie jest najwyższych lotów.
Pomimo że epizod nie należy do najlepszych tego sezonu, to i tak stanowi poprawne wprowadzenie do jego finałowych odsłon. Bardzo wyraźnie zarysowano kierunek fabuły i prawdopodobnie kolejna seria może się toczyć dalej w kolonii Seattle, tym razem w jej odseparowanej wersji. Następny odcinek powinien być napakowany akcją (przynajmniej wiele na to wskazuje) i oby stał na wyższym poziomie.
Poznaj recenzenta
Bartłomiej CyzioDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat