Detektyw Marlowe - recenzja filmu
Detektyw Marlowe to thriller detektywistyczny z Liamem Neesonem w głównej roli. Choć zapowiadało się intrygująco, efekt daleki jest od zadowalającego.
Detektyw Marlowe to thriller detektywistyczny z Liamem Neesonem w głównej roli. Choć zapowiadało się intrygująco, efekt daleki jest od zadowalającego.
Philip Marlowe to postać znana w popkulturze nie od dziś – błyskotliwy detektyw zadebiutował w książkach Raymonda Chandlera, amerykańskiego powieściopisarza tworzącego w połowie XX wieku. Historie z jego udziałem były przenoszone na ekrany, a w detektywa wcielali się znani aktorzy, między innymi Humphrey Bogart czy James Garner. W 2022 roku natomiast swoją premierę miał pełnometrażowy film Detektyw Marlowe, w którym w roli tytułowej wystąpił Liam Neeson. I niestety – nie jest to dobre kino.
Akcja filmu z Liamem Neesonem rozgrywa się w eleganckich latach 30., a główny bohater przyjmuje nową sprawę kryminalną na zlecenie zamożnej Clare Cavendish (Diane Kruger). Kochanek kobiety przepadł w tajemniczych okolicznościach, a zeznania osób z jej otoczenia wzajemnie się wykluczają. Zadaniem detektywa będzie zbadanie, czy mężczyzna faktycznie zginął, czy może żyje, tylko skutecznie się ukrywa. Oczywiście, jak na kino detektywistyczne przystało, po drodze do odkrycia tajemnicy Marlowe natknie się na szereg innych drobnych sekretów i spróbuje ułożyć z tego całość. Na piśmie brzmi to banalnie i sztampowo. Niestety tak samo jest na ekranie – film jest prosty, nie zaskakuje i nie wyróżnia się praktycznie niczym.
Przy blisko dwóch godzinach trwania opowieść ciągnie się mozolnie i trudno znaleźć w niej coś, co faktycznie przytrzymałoby widza przy ekranie na dłużej. Przez większość czasu Marlowe po prostu snuje się w kadrach i rozmawia ze świadkami – i nie towarzyszy mu przy tym ani wyróżniająca się praca kamery, ani muzyka. Dynamicznej akcji bieżącej można tu szukać ze świecą, bo całość opiera się głównie na flegmatycznych dialogach, które zupełnie nie budują napięcia. Sam zarys intrygi również pozostawia wiele do życzenia – w sytuacji, w której przedstawieni nam bohaterowie są tak nijacy, zwyczajnie nie drżymy o ich losy, nieszczególnie też obchodzą nas ich sprawy. Sama fabuła pozbawiona jest niespodzianek i realnie zaskakujących twistów, bazuje na najbardziej utartych kliszach i schematach. Przy możliwościach, jakie oferuje dzisiejsze kino, oraz przy całym potencjale pierwowzoru literackiego wypada to po prostu blado.
Mimo doborowej obsady (poza Neesonem i Kruger są również Jessica Lange, Patrick Muldoon, Alan Cumming czy Danny Huston) i faktu, że za kamerą stoi Neil Jordan (Wywiad z wampirem, Byzantium), całość rozczarowuje. Historia usypia, a aktorzy tak naprawdę nie mają zbyt wiele do zagrania, przez co ich bohaterowie nie zapadają w pamięć. Choć książkowy Marlowe najczęściej przedstawiany był jako mężczyzna około czterdziestki, w nowym filmie rolę powierzono siedemdziesięcioletniemu aktorowi. Niestety, na ekranie rzuca się to w oczy – mimo że Neeson ma kilka pojedynczych scen akcji, wszystkie są bardzo wyważone i bezpieczne, a jego bohater kładzie przeciwnika na łopatki w zasadzie bez większego wysiłku. Wygląda to po prostu niewiarygodnie i patrzy się na to raczej z politowaniem aniżeli z dreszczykiem niepokoju. Być może to nietrafiony casting, a może po prostu aktor przyzwyczaił nas do innego gatunku filmów z jego udziałem – tutaj tak naprawdę nie ma zbyt wiele do zagrania, co trochę zawodzi oczekiwania.
Nowy Detektyw Marlowe to film, który nie ma nic szczególnego do zaoferowania współczesnemu widzowi. Sprawia wrażenie wyciągniętego z kufra na strychu, mocno zakurzonego i tym samym zniechęcającego, by w ogóle po niego sięgnąć. Monotonna, jednostajna opowieść nie wyróżnia się nawet realizacyjnie, przez co całość wypada po prostu bezbarwnie. Choć scenografowie i kostiumografowie dołożyli starań, by dobrze i wiernie zarysować zamożne amerykańskie lata 30., a aktorzy starają się wykrzesać jakąś energię ze swoich sztywnych postaci, to jednak za mało, by dodać filmowi wyrazistości i werwy. Plany i zamierzenia może i były duże, ale rezultat wypada słabo. Seans do zapomnienia – to stworzony wyłącznie z nostalgicznych pobudek przeciętniak, na którego zwyczajnie szkoda czasu.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Michalina ŁawickaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1975, kończy 49 lat