Jak się można było spodziewać, Dragon Ball Super wciąż nie zachwyca. Najwyższa pora, żeby Turniej Mocy wszedł w decydującą fazę, gdyż stał się on po prostu męczący do oglądania.
Dubletu epizodów ze starciem wszechświata trzeciego i siódmego po prostu nie można uznać za udany. Nie ma w nim żadnego suspensu, dramaturgii,a jego wynik jest bardzo przewidywalny. W ogóle nie czuć, że Goku i spółka naprawdę mają jakiekolwiek problemy, mimo że robione jest wszystko, aby walka właśnie takie sprawiała wrażenie. Fuzja wojowników z trzeciego wszechświata mogła zostać zdecydowanie lepiej wykorzystana i można się było nawet pokusić o wyeliminowanie silniejszych bohaterów niż C-18, czyli najsłabszą zawodniczkę pozostającą w turnieju. W ten sposób historia nabrałaby choć lekkich rumieńców, a tak oba odcinki dają odczucie totalnych zapychaczy, których ta saga miała już wystarczająco dużo. Zwyczajnie nie ma żadnej frajdy z oglądania.
Bezsensowną decyzją był również udział w starciu Goku, który naprawdę powinien pójść na ławkę rezerwowych celem zregenerowania sił. Trudno o lepszy moment, aby choć na chwilę główne skrzypce zagrał Gohan czy Vegeta. Rola Goku powinna była zostać ograniczona do statysty chronionego przez inne postacie, a tak bohater odzyskuje moc po prostu za szybko, co sprawia dziwaczne wrażenie, tak jakby turniej wcale nie należał do zbyt wymagających. Stanowi to dość rażący błąd w narracji, która byłaby po prostu sensowniejsza i spójniejsza, gdyby został on zepchnięty na drugi plan, dając szansę na wykazanie się innym. Gohan i Vegeta są przecież potężnymi wojownikami i nie mieli oni znowu aż tak dużo do roboty w turnieju. Jedynym rozwiązaniem usprawiedliwiającym takie, a nie inne prowadzenie historii byłby planowany twist fabularny, w którym osłabiony całymi zawodami Goku zostanie wyeliminowany przez rywali z 11 wszechświata, co wcale takie nieprawdopodobne nie jest. Całkiem możliwe, że to Son Gohan, a nie jego ojciec stoczy ostatnią walkę turnieju z Jirenem, co stanowiłoby dobrą odmianą. Goku na spółkę z Vegetą w zasadzie zawsze mają decydujący głos w najważniejszych starciach,więc najwyższa pora na jakieś zmiany w tym aspekcie.
Rażącą wadą odcinków są też wszechobecne dialogi i wtrącenia podczas walk, które momentami bardzo irytują, bo niczegi nie wnoszą i do tego wybijają z rytmu, często przeszkadzając podczas oglądania. Tyczy się to zresztą nie tylko tych epizodów, ale również wielu innych z tej sagi. Z jednej strony jest to zrozumiałe, biorąc pod uwagę ogromną wręcz liczbę bohaterów uczestniczących w historii, ale jednak kwestie wypowiadane przez wiele postaci można było lepiej dopracować i zrobić je po prostu „o czymś”.
Prawdopodobnie Turniej Mocy już nie będzie miał żadnych odcinków zapychaczy. Od teraz wszystkie epizody powinny prezentować znacznie lepszy poziom i znacząco wpływać na rozwinięcie historii. W zawodach zostali tylko najsilniejsi wojownicy i oby nie zmarnowano potencjału, jaki ciągle drzemie w tej sadze. Do tej pory walki najistotniejszych postaci były dobrze rozplanowane i rozbudowane, dlatego też można oczekiwać, że finał Turnieju Mocy nie zawiedzie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h