

Furioza to film udany i zaskakujący – znakomita rozrywka osadzona w środowisku piłkarskich chuliganów, powiązanych z organizacjami przestępczymi. Zapowiedź kontynuacji intrygowała. O czym tu opowiadać po takim zakończeniu? Pozostawiono nas z pewną myślą – gdy jesteś w tym środowisku, zawsze w nim pozostaniesz. Druga Furioza idzie tym tropem. Już na etapie premiery zwiastuna wywołała zamieszanie. Twórcy wracają do tego świata z niekonwencjonalnym podejściem: nie jest to bowiem typowy sequel, ale raczej rozwinięcie jedynki. Historia została opowiedziana z innej perspektywy, która nadaje wszystkiemu nowy wydźwięk. Nie spodziewałem się tego, bo oczekiwałem dalszych losów bohaterów. Jednak zaprezentowany pomysł ma sens. Trudno przejść obojętnie obok tego, co Druga Furioza stara się zrobić.
Przez konstrukcję fabuły tego filmu trudno używać słów „kontynuacja” czy „sequel”. Historia rozgrywa się równolegle do znanych wydarzeń, a wszystko obserwujemy z perspektywy Goldena. W pierwszej części w centrum stała postać Mateusza Banasiuka. Tym razem jego miejsce zajmuje ktoś, kto swoją charyzmą i osobliwością skradł poprzedni film. Golden jest bardzo charakterystyczny, szalony i nietypowy – raz wydaje się stereotypowym kibolem, by chwilę później pokazać coś więcej. Druga Furioza skupia się na nim, jego drodze, decyzjach oraz konsekwencjach jego impulsywności. Udaje się stworzyć obraz człowieka, który wyrasta ponad stereotyp z pierwszej części. Wydźwięk całości się zmienia – nabiera głębi i zyskuje inne znaczenie. Bohater, mając kontener z milionami złotych, nadal pozostaje zwyczajnym pseudokibicem z blokowiska. Nie zmienia swojego życia czy podejścia, bo nie wie, jak to zrobić. To interesująca historia o obsesyjnym podążaniu za nienazwanym pragnieniem sukcesu, w którym człowiek zagubiony wewnętrznie nigdy się nie odnajdzie.

Pierwsza część pokazała, że chuligan nie jest w stanie uciec od swojego życia. Finał wątku Banasiuka tylko to potwierdził. Druga Furioza kontynuuje ten motyw, ale Golden nie jest człowiekiem, który chce od tego uciec. Nie zna innego życia, co świetnie sygnalizuje początek nowego filmu. To historia wzlotu i upadku, poszukiwania ratunku, ale też pogrążania się w bagnie, z którego nie widać wyjścia. Za sprawą Goldena obserwujemy powolną degradację człowieka, który miał jakieś cele, marzenia i perspektywy, ale utracił je przez fanatyzm. Jako widzowie czujemy, że nie ma dla niego ratunku, a każda kolejna decyzja popycha go do finału, który znamy z pierwszej części. Druga Furioza nadaje postaci nowy kontekst – zarówno fabularny, jak i emocjonalny. Golden przestaje być wyłącznie charyzmatyczną i przerysowaną postacią. Widzimy w nim pogubionego człowieka, którego można zrozumieć. Ten film go nie wybiela, ale sprawia, że staje się ciekawszy.
To film Mateusza Damięckiego. Każdy, kto oglądał Furiozę, wie, jak świetny jest w roli Goldena. W dwójce wydaje się nawet lepszy, bo ma więcej do zagrania i wychodzi poza granice schematu. Więcej w nim emocji, człowieczeństwa, problemów i skrajności, a aktor – który znów imponuje przygotowaniem fizycznym – nadaje temu wszystkiemu znaczenie. Druga Furioza ma wady, bo nie każdy wątek działa, nie wszystko jest potrzebne (jeden motyw wydaje się wręcz przeciągnięty), ale aktor zostawił serce na planie i dał się pochłonąć roli w niespotykany sposób. Jest to dość rzadkie zjawisko zwłaszcza w „kontynuacji”, czyli ponownym spotkaniu z bohaterem. Dzięki niemu dobrze się to ogląda.
Znamy zakończenie tej historii, ale inaczej ją odbieramy, bo zmienia się jej sens i wydźwięk. To dodaje wyjątkowości nowej produkcji Netflixa i sprawia, że można ją obejrzeć bez znajomości poprzedniej części. Ten projekt ubogaca pierwszy film – wykorzystuje nawet jego sceny. Jest w tym dużo gangsterki (z niespodzianką pod koniec, której się nie spodziewałem), niezłej akcji w postaci walk pseudokibiców oraz charyzmatycznych postaci, które wciąż sprawdzają się na ekranie. Szymon Bobrowski jako Mrówka i Łukasz Simlat jako policjant prowadzący śledztwo mają charyzmę, a czasem niezłe teksty, dzięki czemu dodają opowieści kolorytu.
To dobry film, który powinien spodobać się wielbicielom Furiozy. Są tu obecne wszystkie wady i zalety poprzedniej części. Dzięki decyzji, by to Golden znalazł się w centrum wydarzeń, i różnorodnym pomysłom całość staje się jeszcze bardziej interesująca. Nie wszystko działa, a jeden wątek – ten kluczowy – trochę rozczarowuje, jeśli chodzi o emocje i kulminację. Jednak nawet on pozwala inaczej spojrzeć na tego bohatera i to, co ostatecznie się z nim stało. Problemem pozostaje czas trwania – prawie trzy godziny to zbyt długo na taką historię. Mimo rozwoju Goldena momentami pojawia się uczucie przeciągnięcia. Pomimo wad jest to dobra rozrywka.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można go znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/

