Dyktator – recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 18 maja 2012Ilu z Was poszłoby na film dokumentalny o prawach człowieka w krajach arabskich? O atomowym wyścigu zbrojeń? O prawie że niemożliwych do obalenia dyktatorach? Kto wybrałby się na konferencję dotyczącą równouprawnienia i zwalczaniu rasizmu? Kilka osób? Tak, pani z tyłu. Brawo. A kto ma zamiar wybrać się na komedię Sachy Barona Cohena, znanego z roli Borata?
Ilu z Was poszłoby na film dokumentalny o prawach człowieka w krajach arabskich? O atomowym wyścigu zbrojeń? O prawie że niemożliwych do obalenia dyktatorach? Kto wybrałby się na konferencję dotyczącą równouprawnienia i zwalczaniu rasizmu? Kilka osób? Tak, pani z tyłu. Brawo. A kto ma zamiar wybrać się na komedię Sachy Barona Cohena, znanego z roli Borata?
Prawie wszyscy. Pani nie? Dlaczego? A, nie uważa pani tego za odpowiedni temat do żartów. No dobrze, w takim razie jak zwróciłaby pani uwagę opinii publicznej na ten problem? Reportażem? Artykułami w prasie? Życzę powodzenia.
Cohen nie chce być tą panią. Cohen wie, że ta droga to przekonywanie przekonanych, bo kto chodzi na pokazy tego typu filmów dokumentalnych? Kto czyta taką prasę? Zgadza się – osoby zaangażowane, publicyści, ich rodziny i może kilku polityków. Co w tym czasie robi reszta społeczeństwa? Siedzi w kinie na „Avengersach”, „Igrzyskach śmierci” i… nowej komedii tego gościa od Borata.
Tak, „Dyktator” to komedia pełna niewybrednych żartów. Tak, jej twórcy cały czas naginają granice dobrego smaku, przekraczając je w przynajmniej dwóch scenach (Dyktator odkrywający onanizm oraz telefon w trakcie porodu). I co z tego? Większość seansu upływa widzowi na rechotaniu, a przecież o to chodzi. Rechocze prawie że nieustannie, rechocze głośno, rechocze razem z innymi, bo „Dyktator” pełen jest scen do rechotania. Tyle że widz cały czas ma świadomość tego, z czego rechocze. Wie, że rechotanie to środek, a celem jest coś innego.
Totalnie przerysowana postać granego przez Cohena Aladeena to chodzący pakiet problemów współczesnego świata z poszanowaniem praw człowieka. Zbyt przerysowane? Zbyt absurdalne? Przepraszam, a co NIEabsurdalnego jest w przekonaniu, że skoro ktoś ma w skórze więcej barwnika, niż ja, to jest gorszy? Nazywajmy rzeczy po imieniu. Cohen ma odwagę to robić, ma odwagę obśmiewać, ma odwagę wytykać wszystkich palcem i pytać: „A ty nie masz sobie nic do zarzucenia?” Sam jest przy tym niezwykle tolerancyjny, bo obrywa się każdemu, od afrykańskich dyktatorów, do przywódców USA (cudne przemówienie końcowe) – to się nazywa wcielanie swoich idei w życie.
A że jest przy tym śmieszny? Tym lepiej dla nas. Tym lepiej dla niego. Tym lepiej dla sprawy, na którą chce zwrócić naszą uwagę. „Dyktator” nie jest filmem wybitnym, znana z serii „Strasznych filmów” Anna Faris gra fatalnie, kilka scen – jak wspominałem – jest średnio udanych, twórcom zdarza się jednak naprawdę błysnąć (cudna scena przesłuchania i tortur!). Przede wszystkim „Dyktator” to rubaszny humor w słusznej sprawie, z popisową rolą Cohena i kilkoma naprawdę świetnymi rolami trzecioplanowymi (chiński biznesmen) i niemałymi niespodziankami (co łączy Edwarda Nortona i Arnolda Schwarzeneggera z Aladeenem?).
Idźcie do kin, pośmiejcie się. A potem zastanówcie się, z czego tak rechotaliście.
Poznaj recenzenta
Łukasz MalinowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat