Nowy odcinek serialu jest dobrze zbilansowany pod względem czasu poświęconego poszczególnym postaciom. Dużym plusem jest też pomysł, by przenieść akcję  poza Nowy Jork. A to dzięki Sutton, której marzenie o wyjeździe na tydzień mody do Paryża jest na wyciągnięcie ręki. Na przeszkodzie stoi jednak brak aktu urodzenia, który jest niezbędny, by wyrobić paszport. Ten mały szczegół zmusza Sutton, by odwiedziła Harrisburg - rodzinne miasteczko, w którym w dalszym ciągu mieszka jej matka alkoholiczka. Sutton kilkakrotnie wspominała swoje dzieciństwo, a z jej opowiadań można było wywnioskować, że posiada jątrzący się i bolesny konflikt z matką. Należało się zatem spodziewać, że sceny z udziałem obu kobiet nie będą należały do najłatwiejszych. Scenarzyści postanowili jednak zagrać bezpieczną kartą i przedstawili nam matkę Sutton jako kobietę, która nie tylko panuje nad swoim życiem, ale także nad własnym nałogiem. I co najważniejsze - chce od nowa nawiązać rodzinne stosunki z Sutton. Bardzo podoba mi się sceptyczne podejście Sutton to całego wyjazdu, a zwłaszcza do pozytywnej zmiany charakteru jej matki. Jest to jak najbardziej wiarygodna reakcja, która nie jest przerysowana w żadną ze stron. Co więcej, z niekłamaną przyjemnością można zagłębić się w przeszłość Sutton, w ten małomiasteczkowy klimat i pewien ograniczony światopogląd jego mieszkańców. Miłym akcentem była też postać jej byłego chłopaka, który wzbudzał zabawne zażenowanie, a tym samym rozładowywał ciężkawą atmosferę serialu. Odcinek obfituje też w ważne wydarzenia dla Kat, które stanowią miłą przerwę od rodzinnych perypetii pozostałych bohaterek. Przede wszystkim na gruncie zawodowym Kat systematycznie umacnia swoją pozycję. "Scarlet" wypuściło nowy layout strony internetowej, a wraz z tym kilka opcji, które nie przypadły do gustu Kat. Chodzi o decyzje Jacqueline, które Kat otwarcie uznaje za błędne, zwłaszcza w kontekście ostatnich, krytycznych opinii na temat redaktor naczelnej magazynu. Jacqueline powoli zaczyna palić się grunt pod nogami, a zmiany wprowadzane w "Scarlet" jawią się dla niej jako “być albo nie być”. I o ile sam wątek zawodowy pomiędzy Kat a Jacqueline rozegrał się stosunkowo szybko i powierzchownie, to jednak jest on barwnym tłem dla głównych wydarzeń serialu. Czymś, co pozwala widzom poczuć, że The Bold Type to w dalszym ciągu też i magazyn "Scarlet", a nie tylko życie towarzyskiego Kat, Sutton i Jane. Wyjazd do Harrisburga był istotny dla Kat również na gruncie osobistym. Ta podróż okazała się być owocna w życiowe przemyślenia i decyzje, zwłaszcza w kontekście Adeny. Kat ostatecznie kończy z eksperymentowaniem na temat swojej seksualności i chce monogamicznego, stałego związku z Adeną. Chodzi tutaj przede wszystkim o emocjonalną więź między kobietami, lojalność i zaufanie. Scenarzyści podkreślają w ten sposób jedną z podstawowych potrzeb kobiet - przynależność do drugiego człowieka. Po raz kolejny serial udowadnia, że wyzwolenie seksualne kobiet ma niejedno oblicze i każde z nich jest równie ważne, co poprzednie. Najmniej interesująca część odcinka przypadła w udziale Jane, choć trzeba zaznaczyć, że jej życiowe rozterki nie należą do błahych. To raczej sposób, w jaki sobie z nimi radzi, sprawia, że nie do końca pasuje on do całości serialu. Jane w dalszym ciągu waha się, co tak naprawdę powinna zrobić w kontekście swojego przyszłego rodzicielstwa. Ten temat jest maglowany już drugi epizod i do ostatnich minut nie dostajemy praktycznie żadnych odpowiedzi. Obserwujemy tylko Jane, która topi swoje smutki w alkoholu. Fakt, jest to element komediowy, który lekko i przyjemnie umila cały odcinek, jednak łatwo może się znudzić. Ukazuje też, jak bardzo Jane jest jeszcze niedojrzała. Pierwsze odcinki drugiego sezonu sugerowały, że mamy znaczący progres jej postaci. Teraz tego już nie widać. Jednak, żeby nie być tylko marudnym wobec Jane, moim osobistym ulubionym momentem całego odcinka był jej występ na scenie. Piosenka, którą zaprezentowała wraz z lokalnym zespołem, wypadła ciekawie, odczarowując nieco postać Jane. Na koniec warto zaznaczyć, że Ryan (Pinstripe), tak jak można było się spodziewać, zaczyna mieszać w uczuciach Jane. Jej związek z Benem był zbyt idealny, by mógł być pozostawiony samemu sobie. Tak oto, Pinstripe w zawoalowany sposób deklaruje uczucia wobec Jane, tym samym zamykając ramiona trójkąta miłosnego. Najprawdopodobniej Jane będzie musiała wybrać pomiędzy idealnym Benem a Ryanem, do którego ma odwieczną słabość i jedyne w swoim rodzaju emocjonalne połączenie. Nie mówię, że jest to zły pomysł, wręcz przeciwnie, na pewno doda rumieńców całemu serialowi. Szkoda tylko, że ponownie postać Jane będzie zależna od jej miłosnych rozterek. Brakuje tutaj jeszcze   tego nieokiełznanego  zacięcia dziennikarskiego. Biorąc pod uwagę jej niedojrzałość, może to się skończyć zwykłą “katastrofą” rodem z pospolitych obyczajówek. Drugi sezon The Bold Type jest już na finiszu. W dalszym ciągu pozostaje kilka otwartych wątków, na których rozwiązanie czekam z niecierpliwością. Widać też, że serial kładzie większy nacisk na swoje bohaterki, a sprawy społeczne coraz częściej schodzą na dalszy plan. Dlatego mając w pamięci finał poprzedniego sezonu, nadzieje są rozbudzone, że i tym razem dostaniemy zapierający dech w piersiach odcinek, który będzie nie tylko o Kat, Jane i Sutton, ale o sprawach ważnych, zwłaszcza dla kobiet. Nie ma przecież co się oszukiwać, ten serial oddaje sprawiedliwość kobietom i kobiecości samej w sobie, stawiając je zawsze na pierwszym miejscu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj