Fallout 76 – recenzja gry
Data premiery w Polsce: 14 listopada 2018Wojna… wojna nigdy się nie zmienia, ale Fallout już tak. Ten najnowszy jest na to dowodem. Dowodem zbrodni na marce. Oceniamy Fallout 76.
Wojna… wojna nigdy się nie zmienia, ale Fallout już tak. Ten najnowszy jest na to dowodem. Dowodem zbrodni na marce. Oceniamy Fallout 76.
Swoje żale związane z grą Fallout 76 wylałem na łamach naEKRANIE.pl kilka tygodni temu. Opisałem tam wszelkie bolączki gry na etapie zamkniętej bety, do której dostęp mieli wybrani. Łudziłem się wtedy, że beta to tylko beta i pełna wersja gry będzie inna, w skrócie - mówiąc lepsza. Jak bardzo beta była zła, wie każdy, kto musiał pobierać aż ponad 50 GB danych w aktualizacji premierowej gry. Cóż, okazuje się, że nawet tak pokaźna aktualizacja premierowa się nie sprawdziła i Fallout 76 w finalnym, aktualnie obecnym na rynku produkcie, nie oferuje niczego specjalnego. Nie jest to także unikatowy tytuł, a także nie jest to gra dla miłośników klimatów postapo i świata Bethesdy. Czymże zatem jest Fallout 76? Bo na pewno nie jest Falloutem, do którego zdołaliśmy przez lata się przyzwyczaić.
Akcja gry rozgrywa się przed wydarzeniami znanymi z wcześniejszych odsłon. Wcielamy się w niej w mieszkańca Krypty 76, który po 25 latach od nuklearnego wyniszczenia, odcięty od świata zewnętrznego, staje wraz z innymi w obliczu wyjścia na powierzchnię. Zadaniem gracza jest odzyskanie tereniu Zachodniej Wirginii.
Powiew samotności
Zadanie to nie jest wcale łatwe. Popromienne stwory panoszą się po świecie, zamieszkują ruiny siedzib ludzkich i ogólnie wrogo są nastawione do wszystkiego, co się rusza. Na domiar złego nadzorcy nie zostawili nam zbyt wiele z orężu, dzięki któremu moglibyśmy sobie ułatwić przeprawę przez stan. Tutaj do wszystkiego trzeba dojść samemu, zdobyć to, złożyć lub zwyczajnie ukraść. innymi słowy - przetrwać.
Na papierze pomysł ten brzmi interesująco, ale pomysł to jedno, a jego wykonanie to zupełnie coś innego. W tym miejscu coś wyraźnie nie zagrało. Świat gry, chociaż ta wymaga stałego połączenia z siecią i serwerami gry, jest wyjątkowo pusty. W Fallout 76 nie ma żywej duszy, no może poza samym graczem i 23 innymi, którzy hycają po tym samym serwerze gry. Z jednej strony to logiczne, że żywego ducha nie ma, ale z drugiej brakuje bardzo NPC i zadań dla nich wykonywanych. Brakuje społeczności ludzkich, skupisk, które można sobie zjednać lub obrócić przeciwko sobie. Sojuszy nie można zawiązywać, ogólnie nie czuć tego klimatu, co chociażby było mocno zarysowane w Fallout 4. W obecnej grze nawet zadania wykonujemy zlecane przez roboty, albo od dawno nieżyjących osób, które nagrały się na holotaśmach.
To z kolei sprawia, że wszystkie questy wyglądają, jakby były tworzone na jedno kopyto. Brakuje im polotu i z czasem nie wzbudzają ciekawości w graczu. Zadania przestają być traktowane jako coś wartościowego, dla czego warto poznać fabułę, a stają się mechaniczną czynnością i zwykle tak samo są skonstruowane. Typowe fedexowe misje. Przynieś, podaj, pozamiataj, idź tam i sprawdź co z tym, zbierz to i tamto, destyluj wodę i tym podobne. O ile na początku mają one jakiś sens, bo fabularnie poznajemy tajniki przeżycia w Appalachach, sztukę przetrwania i zasady, jakimi rządzi się świat gry, to po wbiciu kolejnego poziomu postaci, stają się zwyczajnie nużące.
Słaby MMORPG
Fallout 76 to trochę wszystkiego i trochę niczego. Ni to gra dla jednego gracza, ni to tytuł do rozgrywki wieloosobowej. Ciągły wymóg bycia online tylko budzi nadzieje, że coś tutaj można ugrać z kompanami, których na jednym serwerze jest do 23. Nie za wiele, a i tak w połączeniu ze sporych rozmiarów mapą sprowadza się to do tego, że z rzadka zobaczymy jakiegoś gracza w akcji. To nie jest Fallout Online, to nie jest też survival, w którym o śmierć z powodu pragnienia czy głodu nie jest wcale trudno. To miszmasz wszystkiego, z czym w przeszłości się spotykaliśmy w grach.
Jak z takimi miksturami bywa, albo się uda, albo nie. Ryzyko wpisane w zawód. W przypadku nowego Fallouta zdecydowanie mamy do czynienia z tym drugim. Wątpliwości z wrażeń z obcowania z betą zostały rozwiane – ta gra nie sprawdza się ani dla jednego gracza ani też dla rozgrywki sieciowej.
Zabawa online sprowadza się od tego, że gracze polują na innego, takiego wyjętego spod prawa. W pozostałych przypadkach nie ma co się angażować w potyczki PvP, bo agresor stoi na straconej pozycji. Obrażenia zadawane przez niego są znikome, ale jak już mu oddamy, to z całą mocą posiadanego arsenału. Jest to do poprawienia w aktualizacji, ale w recenzowanej wersji takich działań się unikało, bo szkoda było się narażać.
Drewno, drewno i jeszcze raz drewno
Mechanika rozgrywki jest tak toporna, jak w grze The Elder Scrolls V: Skyrim, która przecież swoje lata już ma. Przez ten czas Bethesda nie zrobiła nic albo bardzo niewiele, żeby silnik unowocześnić, przez co mamy takiego potworka, który jest strasznie drewnianą grą rodem z minionej generacji w czasach technologicznego boomu.
Mechanika rozgrywki jest straszna. Do strzelania idzie się przyzwyczaić, bo zachowano je z Fallout 4, ale do ataków pięścią czy bronią białą już jest ciężko. Jednak zdecydowanie częściej, przynajmniej w początkowej fazie gry, korzystałem z tego, co ma się pod ręką niż z broni palnej. Decha, maczeta czy toporek spisywały się lepiej od samoróbek, jakie znajdowałem, przemierzając Zachodnią Wirginię. Łatwość w dostępie do zbroi wspomaganej sprawia natomiast, że potyczki z większymi zakapiorami gry są dziecinnie proste.
Do negatywnego odbioru gry z pewnością przyczyniło się całkowite zepsucie systemu V.A.T.S. Fallout 76 jest grą online, a więc niesie to za sobą pewne ograniczenia i nie można zwalniać czasu, jak to było w grach poprzednich. W konsekwencji otrzymaliśmy działający w czasie rzeczywistym auto-aim z procentową szansą na udane wyprowadzenie ataku.
Nieco lepiej sprawdza się S.P.E.C.I.A.L., w którym samemu przydzielamy sobie, po wbiciu każdego poziomu, punkty. Nawet zrobienie maksimum pozwala nam na zdobywanie kart S.P.E.C.I.A.L. i dodawanie ich do naszej postaci. Wszystko odbywa się drogą losowania, więc w zasadzie nie mamy możliwości wpływu na to, jaki perk nam wyskoczy. Nie pozostaje nam nic innego, jak tylko grindować postać i liczyć, że tym razem wypadnie coś, na co czekamy. Oprócz tego co któryś poziom doświadczenia otrzymujemy paczki kart S.P.E.C.I.A.L., także z losową zawartością.
Fallout 76 to nie jest dobra gra. To słaba produkcja i największy fail w wykonaniu Bethesdy. Można ją podsumować jako symulator chodzenia, w większości epatujący brzydką oprawą wizualną i mnóstwem błędów, z których zresztą Bethesda słynie. W obecnej formie gra ląduje na półce, a nie w konsoli czy pececie.
PLUSY:
+ momentami czuć klimat postapo;
+ ciekawy design Zachodniej Wirginii;
+ muzyka.
MINUSY:
- drewniana mechanika;
- słaby online;
- słaby singleplayer;
- przeciętna grafika;
- pusta i nudna.
Źródło: fot. Bethesda
Poznaj recenzenta
Michał CzubakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat