Fantastic Beasts: The Crimes of Grindelwald to ciąg dalszy historii rozpoczętej w  Fantastic Beasts and Where to Find Them. Jak nie trudno było się domyślić, Grindelwald (Johnny Depp) ucieka z więzienia i rozpoczyna gromadzenie armii swoich wyznawców. Powoli szykuje się do wojny. Chce zniszczyć utrzymywany ostatnio pokój pomiędzy czarodziejami a mugolami. Według niego ludzkość zmierza w złym kierunku i tylko on może to zmienić. Trochę taki Thanos, tylko z magiczną różdżką. Jednak by jego plan się powiódł, musi zwerbować Credence’a, który ukrywa się gdzieś w Paryżu. Newt Scamander (Eddie Redmayne) rusza więc na poszukiwanie chłopca, by zdążyć przed Gellertem. Młody czarownik ma wsparcie Albusa Dumbledora (Jude Law), co może okazać się kluczowe w tej sprawie. O ile pierwsza część filmu miała jeszcze jakąś spójną opowieść, która mogła widza zauroczyć i wciągnąć, tak w kontynuacji tego brakuje. Całość można byłoby upchnąć w trzydzieści minut. Jednak reżyser David Yates w porozumieniu z J.K. Rowling postanowił rozciągnąć tę historię do aż pięciu filmów. Co niestety czuć. W trakcie 133 minut seansu dostajemy mnóstwo dłużyzn i dialogowych zapychaczy. Do tego część znaczących postaci z poprzedniej odsłony zostaje zepchniętych na drugi, a czasem nawet i trzeci plan. Najlepszym tego przykładem jest Kowalski (Dan Fogler). Ten zabawny piekarz z polskimi korzeniami robi tutaj za tło. Pozbawiono go wszelkich humorystycznych dialogów. Rzadko kiedy się odzywa, w większości scen po prostu statystuje. Po seansie Fantastic Beasts: The Crimes of Grindelwald widz zostaje prawie z niczym. To jest taki prolog wydarzeń, które nadejdą. Tak naprawdę dopiero od tego punktu cała historia powinna się zaczynać. Reżyser i scenarzyści nie potrafili skutecznie umotywować bohaterów. Trudno zrozumieć, dlaczego Grindelwald jest akurat tym złym czarnoksiężnikiem, którego wszyscy się boją. Gardzi ludźmi, ale na tym jego diaboliczność się w tym filmie kończy. Można odnieść wrażenie, że reżyser liczył na to, że aktorzy swoją grą i mimiką zapełnią dziury w scenariuszu i oderwą uwagę widzów od niedoskonałości fabuły, którą prezentuje. Zresztą sam Depp nie dostaje zbyt wielu momentów, w których mógłby rozwinąć swój bogaty wachlarz umiejętności aktorskich. Yates nawtykał tylu bohaterów do owej opowieści, że czujemy ich natłok. Skopiował też pewne zagrania z poprzedniej części. Wtedy Newt uganiał się po mieście za Buchorożcem, a teraz dostajemy to samo tylko z magicznym Lwem z Chin. Brak w tym filmie oryginalnych rozwiązań. Konstrukcja całości chwieje się na glinianych nogach słabo wymyślonej intrygi. Honoru tego filmu starają się bronić efekty specjalne, które w świetny sposób ukazują magię, różnorakie zwierzęta czy stwory zamieszkujące ten ukryty świat. Za każdym razem, gdy przechodzimy przez jakieś tajne przejście do innego wymiaru, czujemy, że jesteśmy w miejscu wyjątkowym. Życie w tym świecie obserwuje się z dużą przyjemnością. Niestety, bardzo krótką. J.K. Rowling stworzyła przepiękny świat magii pełen tajemnic i mroku, niestety David Yates nie wie, co ma z nim zrobić, gdy nie ma w nim Harry'ego Pottera. Kompletnie nie czuje tej nowej historii. Miota się razem z operatorem, pokazując nam co chwila przejęte twarze bohaterów. Niestety, nic więcej z tego nie wynika. Podzielenie tej historii na pięć filmów to wielki błąd. Z prostego powodu. Rowling nie dostarczyła materiału na aż tyle produkcji.
Oczywiście fani Pottera nie wyjdą z pustymi rękami. Zobaczą młodego Dumbledora. Odwiedzą ponownie Hogwart. Tyle że to stanowczo za mało jak na ponad dwugodzinny seans. Trudno oprzeć się przekonaniu, że Warner Bros. chce wycisnąć z tej franczyzy, ile się da, a każda premiera to możliwość sprzedaży milionów gadżetów. I do tego się to wszystko niestety sprowadza. Z samej magii wspaniałej opowieści, jaką mieliśmy okazję oglądać przy okazji filmów o Potterze, nic nie zostało.

Gdzie obejrzeć ten film? Zobacz go w naszym repertuarze kin z opcją natychmiastowego zakupu biletu!

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj