Fargo - sezon 4, odcinek 3 - recenzja
Fargo wciąż nie imponuje w nowym sezonie, ale też nie nudzi. W nowym odcinku nie brakowało momentów trzymających w napięciu, a świetnie grający aktorzy dostarczyli trochę humoru. Oceniam.
Fargo wciąż nie imponuje w nowym sezonie, ale też nie nudzi. W nowym odcinku nie brakowało momentów trzymających w napięciu, a świetnie grający aktorzy dostarczyli trochę humoru. Oceniam.
Z odcinka na odcinek Fargo prezentuje się coraz lepiej. Fabuła jest bardziej klarowna dla widza i lepiej poukładana, z dobrym tempem wydarzeń, co pokazuje początek epizodu. Zanim przenieśliśmy się do sceny z końcówki poprzedniego epizodu i wyważania drzwi domu Smutnych, twórcy wprowadzili do serialu postać Deafy’ego. W Fargo nie mogło zabraknąć oficera policji, który wzbudza sympatię. Do tej roli zaangażowano nie byle kogo, bo Timothy’ego Olyphanta, który jest świetny w swojej roli. Doskonale odnalazł się w tym dziwacznym stylu Fargo, w którym również nietypowe dialogi definiują postacie. Można powiedzieć, że wręcz bawi się rolą. Jego bohater kradnie każdą scenę, zupełnie jak Jessie Buckley, jako Oraetta Mayflower.
Wydarzenia w domu Smutnych też interesowały. Rodzina nie wydała uciekinierek policji. Do tego nie brakowało momentów napięcia, gdy kusiło dziewczyny, aby pozbyć się Deafy’ego. Ten początek był pełen emocji. Nawet tak spokojna rodzina Smutnych dostarczyła niezłych wrażeń.
Ale to nie były jedyne sceny pełne napięcia w najnowszym odcinku. Próba zamachu na najstarszego syna Loya Cannona również powodowała wstrzymywanie oddechu. Emocji dodawała niepewność Rabbiego, który zdawał sobie z konsekwencji tego czynu. Jednak podobną sytuację już widzieliśmy w pierwszym epizodzie tego sezonu, gdy auta stały na skrzyżowaniu, a groźba ataku rosła z każdą sekundą. To może być też celowe działanie twórców i ich specyficznego poczucia humoru, ale powtórka to powtórka – nie zawsze jest pożądana.
W trzecim odcinku mniejszą rolę odegrali szefowie mafii. Prawie zupełnie przepadł Loy Cannon, czyli wcielający się w niego Chris Rock, który w dalszym ciągu mnie nie przekonuje. Chciałabym go polubić, ale w żaden sposób jego postać się nie wyróżnia. Stoi twardo na ziemi, ale nie roztacza wokół siebie atmosfery pewności lub ukrytej groźby. Jest niewyraźny i nijaki w porównani do wielu bohaterów z Fargo. Blado wypada przy Doctorze Senatorze, który jest najbliżej tej postaci. Glynn Turman gra solidnie, więc nawet jego opowieść z wojny o przesłuchaniu Göringa niesamowicie wciągała, co można nazwać firmową sceną z Fargo. Tego nie potrafi Rock, aby tak znakomicie skupić na sobie uwagę. Stara się, aby jego bohater był wyważony, spokojny i emanował mądrością, ale wychodzi mu to średnio. Nie czerpie radości ze swojej roli, jak to robią Timothy Olyphant i Jessie Buckley. Panny Mayflower też nie oglądaliśmy za wiele w tym odcinku, a jednak w scenie z Josto też zabłysnęła. Humoru dodał fakt, że on autentycznie nie pamiętał kobiety ze spotkania w szpitalu czy na pogrzebie. Jason Schwartzman też nie odegrał za dużej roli w tym epizodzie, ale jego brak był bardziej odczuwalny niż Rocka.
Warto jeszcze wspomnieć o Gaetano, który jest największym zagrożeniem dla układu między mafiami. Salvatore Esposito jakby trochę za bardzo się stara, aby jego bohater nabrał charakteru. Efekt jest trochę dziwny, parodiowy, ale przynajmniej jest wyrazisty i zabawny w tym. A także ciekawy na swój sposób, co pokazał w scenach przy barze i z Josto. Ta postać jest nieprzewidywalna, co więc to przy nim możemy się spodziewać największych zaskoczeń w serialu.
Mam jednak wątpliwości, co do humoru czwartego sezonu. O ile dialogi, jak zwykle są niezwykle żartobliwe, tak już nerwica natręctw Odisa już mniej bawi. Podobnie było podczas napadu na siedzibę Cannonów. Zelmare i Swanee są świetnymi i zwariowanymi postaciami. Kelsey Asbille, którą możemy kojarzyć z mdłej roli w Yellowstone, pokazuje, że ma duży talent aktorski. Ale czy rzeczywiście puszczanie wiatrów czy wymioty są takie śmieszne? Raz to może rozbawić, jak to było w pierwszym odcinku, ale ponownie sięganie po ten sam motyw już wzbudza niesmak. Przez to ten napad nie robił takiego wrażenia.
Najnowszy odcinek Fargo był całkiem dobry i nie brakowało w nim napięcia. Serial odnalazł swój rytm, a fabuła zaczęła wzbudzać ciekawość. Jeszcze nie zaskakuje, ale można dostrzec potencjał na ciekawy rozwój wydarzeń. Jak to zwykle bywa w Fargo – warto uzbroić się w cierpliwość.
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat