Nowy odcinek Fear the Walking Dead znowu pozytywnie zaskoczył, mimo że tym razem akcja nie była aż tak dynamiczna. Jednak aktorsko, wizualnie i pod względem scenariusza to jeden z najlepszych epizodów w serialu. Oceniam.
W najnowszym odcinku
Fear the Walking Dead skupiamy się na postaci Doriego, który prowadzi śledztwo w sprawie podejrzanej śmierci Camerona w osadzie. Ten motyw bardzo pasował do tego bohatera, który jako były policjant, a teraz strażnik, poszukiwał prawdy, aby wymierzyć sprawiedliwość sprawcy. Tym razem tempo akcji było spokojniejsze niż w poprzednich epizodach. Ale nie zabrakło szwendaczy i kilku makabrycznych obrazków, aby nieco zdynamizować wydarzenia. Natomiast to nie śledztwo stanowiło siłę tego bardzo dobrego odcinka, lecz ludzie oraz ich dramat i desperacja.
Tak naprawdę ciekawiło i emocjonowało wszystko to, co działo się wokół tego dochodzenia. Virginia sabotowała śledztwo, aby powstrzymać Doriego od szukania winnych. Bohaterka jest niezwykle denerwująca, dzięki świetnej
Colby Minifie. Ale właśnie o to chodzi, bo w końcu jest obecnie główną antagonistką w tym sezonie. Szkoda, że Victor poszedł w jej ślady, co akurat nie przysparza mu sympatii. Natomiast Janis została niesłusznie oskarżona o morderstwo, co dało też możliwość pokazać się z dobrej strony wcielającej się w nią
Holly Curran. Zagrała solidnie, przekonująco i bardzo uczuciowo. Jej pogodzenie się z losem chwytało za serce. To również dlatego jej śmierć robiła tak duże wrażenie. Natomiast należy wziąć po uwagę słowa Dwighta z poprzedniego odcinka, który wspomniał o sposobie ucieczki przed Virginią. Wiele aspektów w tym śledztwie zostało przemilczanych (m.in. rola Dakoty w całym zajściu) i niepokazanych widzom, ponieważ skoncentrowano się na Doriem. Ale to była bardzo dobra decyzja.
Dorie był w tym odcinku pierwszoplanową postacią. Skupialiśmy się na jego samotności, tęsknocie za June oraz moralności, jako funkcjonariusza postępującego zgodnie z prawem i sumieniem. Wszystko to składało się na obraz tego bohatera oraz jego dramat. Najbardziej w pamięć zapadała scena, gdy John opowiadał rabinowi historię o swoim ojcu.
Garret Dillahunt był fantastyczny – jego opowieść wciągała, wręcz hipnotyzowała i wzbudzała współczucie. Dorie odzyskał swój blask z początku czwartego sezonu, dzięki solidnej grze i znakomicie napisanemu wielowymiarowemu scenariuszowi tego epizodu.
Podobnie, jak tydzień temu, w końcówce głównego wątku bohaterowie również zjednoczyli się po długim czasie. Pojednanie Johna i June nie przyniosło tyle emocji co Dwighta z Sherry, ale ich widok także radował. Aż miło robiło się na sercu, gdy widzieliśmy ich razem. Choć wiele jest w tym gorzkich uczuć, ponieważ Dorie poniósł porażkę w swoim śledztwie.
Nie można zapomnieć o Morganie, który z pomocą psa jest na tropie Grace. Został zaatakowany przez ludzi szukających klucza, których widzieliśmy na początku sezonu. Jones poradził sobie z nimi bez większych problemów, a do tego scena była niezwykle krwawa i makabryczna. Epizod zakończył się mocnym akcentem, a jednocześnie wzmaga ciekawość, kim jest ta nowa grupa.
Czwarty odcinek szóstego sezonu był bardzo dobry. Nie rozwijał się szybko, ale dzięki temu udało zbudować poważną atmosferę, w której Garret Dillahunt mógł pokazać pełnię swojego aktorskiego talentu. Scenariusz został świetnie napisany, więc nie zabrakło w epizodzie emocji ani głębszej symboliki (wyrywanie zepsutego zęba). Twórcy nawet postarali się pod względem wizualnym, ponieważ nocne ujęcia na cmentarzu prezentowały się znakomicie. Szósty sezon imponuje coraz bardziej!
Fear the Walking Dead - nowe odcinki na AMC.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h