Forza Horizon 5 - recenzja gry
Data premiery w Polsce: 9 listopada 2021Forza Horizon 5 to kolejna odsłona serii, która jeszcze nigdy mnie nie zawiodła. Jak jest tym razem?
Forza Horizon 5 to kolejna odsłona serii, która jeszcze nigdy mnie nie zawiodła. Jak jest tym razem?
Pierwsze plotki, które sugerowały, że Forza Horizon 5 zostanie osadzona w Japonii, wywołały u mnie ogromną ekscytację. Oczyma wyobraźni widziałem wyścigi po zatłoczonych uliczkach Tokio oświetlanych neonami. Te zaś w moich wizjach odbijały się w mokrych ulicach, oczywiście dzięki ray tracingowi, jednej z technologii, które zachęcają do sięgnięcia po konsole nowej, a właściwie obecnej już generacji. Niedługo później przyszła pora na brutalne zderzenie się z rzeczywistością: wspomniane przed chwilą plotki okazały się nieprawdziwe, a akcję przeniesiono do Meksyku. Przyznaję, że byłem do tego pomysłu nastawiony sceptycznie. Choć z geografii byłem zawsze fatalny, a moja wiedza na temat tego kraju opierała się wyłącznie na jego wyobrażeniach w popkulturze, to wystarczyło mi to, by w głowie wytworzyć sobie obraz powtórki z rozrywki. Konkretnie z Australii znanej z trzeciej odsłony serii FH, czyli mieszanki terenów zielonych, piaszczystych plaż i niewielkich miasteczek. Na szczęście byłem w wielkim błędzie. Piąta Forza Horizon to kapitalna gra z własnym, unikalnym charakterem, a wirtualny Meksyk jest miejscem równie pięknym, co zróżnicowanym. Pod każdym względem.
Twórcy gry od samego początku pokazują, że zabawa nie będzie nas w żaden sposób ograniczać i zostaje wyniesiona na zupełnie nowy poziom. Popisowy wyścig otwierający, tak zwana "pokazówka", tym razem płynnie przenosi nas między kilkoma maszynami ścigającymi się w różnych warunkach. Wszystko to bez jakichkolwiek przerw wywołanych ekranami ładowania! W tym krótkim, trwającym kilka minut wydarzeniu mamy możliwość zakosztowania jazdy po meksykańskich drogach i bezdrożach, co świetnie nastraja do kolejnych dziesiątek lub nawet setek godzin spędzonych przed tym tytułem. Pokazuje, z jak kompletnym i różnorodnym dziełem mamy do czynienia.
Duże zmiany widzimy jeszcze przed właściwym rozpoczęciem rozgrywki i wyborem pierwszego samochodu. Kreator, w którym tworzymy naszego wirtualnego awatara, stał się bardziej inkluzywny i dostał zupełnie nowe opcje. Możemy wybierać m.in. protezy, zaimki oraz... głos. Tak, pierwszy raz w historii cyklu nasza postać nie jest niema. Bierze aktywny udział we wszystkich dialogach i scenkach przerywnikowych. Zdecydowanie trzeba się do tego przyzwyczaić, ale takie rozwiązanie ma wiele sensu. W FH5 nie jesteśmy pierwszym lepszym anonimowym kierowcą, który dopiero pnie się po szczeblach kariery. Gra stawia nas w roli wielkiej gwiazdy festiwalu Horizon: NPC nas kojarzą, a w radiach wspominane są nasze wyczyny. Nic więc dziwnego, że starano się sprawić, by łatwiej można było utożsamiać się z bohaterem czy bohaterką.
Pomiędzy symulacją i arcade
Podstawowe założenia pozostały niezmienione. W dalszym ciągu mamy do czynienia z grą wyścigową z dużym, otwartym światem, który po brzegi wypełniony jest aktywnościami i wyzwaniami czekającymi na kierowców. Nie zmienił się też klimat: atmosfera jest lekka i radosna. I bardzo dobrze, bo po co zmieniać coś, co nadal sprawdza się świetnie, bawi i zapewnia mnóstwo rozrywki. Nie oznacza to natomiast, że przeniesiono tu kropka w kropkę mechanikę z poprzedniczki. Mocno zmienił się ten główny, nadrzędny system postępów: zdobywając kolejne poziomy przygody, odblokowujemy dostęp do nowych zadań podzielonych na kilka grup. Do tego powraca też zdobywanie kolejnych poziomów gracza czy karta biegłości poszczególnych pojazdów. Jest tego naprawdę sporo i mniej doświadczeni gracze, dla których jest to pierwsza styczność z serią, mogą początkowo czuć się przytłoczeni i nieco w tym zagubieni.
Równie dużo jest tu typów wyścigów. Będziemy ścigać się po ulicach, w lasach, na plażach, weźmiemy udział w misjach polegających na zdobywaniu punktów za wyczyny, drift czy osiągnięcie jak największej prędkości. Nie brak też poukrywanych wraków pojazdów do odnowienia, a nawet... wyzwań fotograficznych. Przygotowano też kilka zupełnie nowych rodzajów eventów. Ciekawym pomysłem są ekspedycje, czyli wydzielone lokacje, w których dostajemy zestaw misji do wykonania. Raz polegają one na znalezieniu odpowiedniego obiektu, innym razem musimy coś sfotografować czy dostać w ustalone miejsce. Nie jest to może zbyt skomplikowane i na dłuższą metę mogłoby nudzić, ale w takiej formie i częstotliwości chwila wytchnienia od ekscytujących wyścigów i ciągłej walki o pierwsze miejsce sprawdza się świetnie. Ciekawym urozmaiceniem jest również Horizon Arcade: seria minigier, które wykonujemy wraz z innymi graczami w określonych lokacjach. Aspekt multiplayer nie kończy się zresztą yłącznie na wspólnym ściganiu się i eventach. Dzięki Event Lab mamy okazję, by samemu przygotować wyzwania dla innych kierowców.
Model jazdy mocno przypomina ten z poprzednich odsłon, bo już wcześniej był dopracowany niemal do perfekcji. Na domyślnym poziomie trudności jest odpowiednio wyważony pomiędzy typowym arcade i realistycznym symulatorem. Szereg opcji i suwaków pozwala dostosować doświadczenie do własnych potrzeb, możliwości i oczekiwań. Bez problemu włączymy lub wyłączymy wsparcie przy skręcaniu, hamowaniu, linię pokazującą optymalny tor jazdy i inne, bardziej zaawansowane ustawienia. Pewnych szlifów jednak nie brakuje: usprawniono fizykę, wyczuwalne są różnice w prowadzeniu w zależności od podłoża, a same pojazdy wydają się nieco "cięższe".
Wielką atrakcją są zmienne warunki atmosferyczne. Już w pierwszych godzinach trafimy m.in. w sam środek burzy, zarówno tej zwykłej, jak i piaskowej. Pogoda ma wpływ nie tylko na kosmetykę (choć trzeba przyznać, że jazda podczas przy akompaniamencie grzmotów jest wyjątkowym doświadczeniem), ale też na sterowanie pojazdami. Na mokrej nawierzchni łatwiej o poślizg, a zawieszony w powietrzu piach negatywnie wpływa na widoczność. Warto o tym pamiętać podczas jazdy.
¡Bienvenido a México!
Nie jestem fanem tworzenia coraz większych otwartych światów. Assassin's Creed: Valhalla przeokropnie mnie wymęczyło, a Red Dead Redemption 2, choć świetne, wyjęło mi kilka miesięcy z życiorysu. Przedpremierowe informacje wskazujące na to, że Meksyk będzie zdecydowanie największą mapą w historii serii, nastrajały mnie raczej niezbyt pozytywne. Na szczęście, choć świat rzeczywiście jest ogromny, to przemierzanie go za kierownicą samochodu jest samą przyjemnością, a w razie czego dostajemy też możliwość skorzystania z szybkiej podróży.
Wirtualny Meksyk podzielono na 11 pomniejszych biomów. Każdy z regionów czymś się charakteryzuje: na wybrzeżu znajdziemy plaże, palmy i krystalicznie czystą wodę, dżungle i bagna to idealne warunki dla miłośników offroadu, a Guanajuato zadowoli osoby, które preferują ścigać się po miastach.
Zadbano również o właściwy klimat. Pracowano z meksykańskimi artystami, muzykami i aktorami, by zapewnić wiarygodność. Twórcy w jednym z wywiadów wspominali też, że nad całym procesem twórczym czuwali konsultanci do spraw meksykańskiej kultury, by gra nie powielała żadnych stereotypów. Efekty tego czuć na każdym kroku: Meksyk sprawia wrażenie nie tylko miejsca akcji, ale też jednego z jej głównych bohaterów.
Gratka dla fanów motoryzacji
Festiwalowa atmosfera serii ma też drugie dno, bo premiera każdej gry z cyklu jest swego rodzaju świętem dla wszystkich fanów motoryzacji. Forza Horizon 5 nie jest wyjątkiem. Na graczy czeka kilkaset pojazdów, wśród których znajdziemy zarówno modele regularnie jeżdżące po polskich drogach, jak i supersamochody będące poza zasięgiem zdecydowanej większości odbiorców. Wszystkie odwzorowano z dbałością o detale, co dostrzeżemy podczas jazdy, w trybie fotograficznym oraz przede wszystkim w ForzaVista, czyli wirtualnym showroomie pozwalającym na spokojnie przyjrzeć się posiadanym przez nas maszynom.
Jestem w stanie uwierzyć, że dzięki temu po Forzę sięgną nawet osoby, które na co dzień nie przepadają za grami, a po prostu interesują się motoryzacją. Mnogość ustawień dotyczących modelu jazdy sprawi zaś, że początkujący będą mogli cieszyć się zabawą i zwycięstwami także wtedy, gdy nie są przyzwyczajeni do trzymania pada w ręku.
Wspominałem już o pięknym świecie i realistycznie odwzorowanych modelach samochodów. Forza Horizon 5 to jednak coś więcej niż tylko zbiór kilku ładnych elementów. Gra ociera się o fotorealizm i robi rewelacyjne wrażenie jako całość: pojazdy, otoczenie, warunki atmosferyczne, klimat - to wszystko zebrane do kupy sprawia, że obcowanie z dziełem brytyjskiego zespołu Playground Games jest ogromną frajdą. No i nie można zapomnieć też o rewelacyjnej, jak zwykle, muzyce. Ścieżkę dźwiękową podzielono na kilka stacji radiowych, których audycje przypadną do gustu tak miłośnikom rocka, elektroniki, a nawet... muzyki klasycznej.
Co ciekawe, mimo tak dużego świata i pięknej grafiki, gra nie sprawia wrażenia bardziej wymagającej od poprzedniej części. Na moim kilkuletnim już pececie z kartą GeForce 1060 6GB cieszę się komfortową zabawą przy wysokich ustawieniach, rozdzielczości 1080P przy stabilnych 60 klatkach na sekundę. Uruchomiłem tę produkcję również na wysłużonym już Xboksie One S i... o dziwo również wyglądała i działała po prostu świetnie. Mówiąc krótko: brawa za optymalizację!
Forza Horizon 5 jest grą kompletną: pięknie wyglądającą, brzmiącą, dopracowaną pod każdym względem i wypakowaną zawartością na wiele godzin. To świetny wybór zarówno dla fanów motoryzacji, miłośników wyścigów, jak i osób, które po prostu lubią się dobrze bawić.
Plusy:
+ mnóstwo świetnej zawartości;
+ świetny model jazdy;
+ oprawa;
+ przepiękny otwarty świat;
+ festiwalowa atmosfera.
Minusy:
- początkujących może nieco przytłoczyć.
Poznaj recenzenta
Paweł KrzystyniakKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1961, kończy 63 lat
ur. 1959, kończy 65 lat
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1962, kończy 62 lat