G.I. Joe: Odwet #2
Data premiery w Polsce: 12 kwietnia 2013"G.I. Joe: Czas Kobry" to film przeciętny, a dla fanów G.I. Joe po prostu rozczarowujący. Twórcom "G.I. Joe: Odwet" udaje się zatrzeć niemiłe wspomnienia, tworząc to, czym "jedynka" być powinna.
"G.I. Joe: Czas Kobry" to film przeciętny, a dla fanów G.I. Joe po prostu rozczarowujący. Twórcom "G.I. Joe: Odwet" udaje się zatrzeć niemiłe wspomnienia, tworząc to, czym "jedynka" być powinna.
"Czas Kobry" dla fanów G.I. Joe, do których siebie również zaliczam, był wielkim rozczarowaniem i momentami nieporozumieniem. Film ten cechuje kompletny brak zrozumienia esencji G.I. Joe, brak odpowiedniego klimatu, wtórność (sceny żywcem z "Transformers") i techniczna kiczowatość charakterystyczna dla Stephena Sommersa. Kwintesencją tego, co położyło ten film, było bardzo złe potraktowanie wątku kultowych Snake Eyesa i Storm Shadowa. Nie zapominajmy także o kompletnej bzdurze, jaką był wygląd Dowódcy Kobry.
[image-browser playlist="592194" suggest=""]
©2013 UIP
W "G.I. Joe: Odwet" widać, że tym razem za film wzięły się osoby, które wiedzą cokolwiek na ten temat. Czuć tutaj uchwycenie dobrze znanego ducha tego, czym film o G.I. Joe powinien być - wielkim spektaklem o walce żołnierzy z Kobrą, w którym fabuła jest niczym z kreskówki z lat 80. o tych postaciach. I to sprawdza się wyśmienicie, sprawiając, że dostajemy rozrywkę na dobrym poziomie, a sceny akcji są interesujące i efektowne zamiast tylko kalką czegoś, co już widzieliśmy. Szczególne wrażenie robi potraktowanie wątku ninja, czyli tego, co w G.I. Joe jest najważniejsze. Te postacie zawsze były najpopularniejsze i ich marginalizacja w "jedynce" bardzo drażniła. Tutaj, oprócz oddania Storm Shadowowi i Snake Eyesowi godności, na jaką zasługują, dodatkowo pokazano, czym są ninja. Czuć inspirację oldschoolowymi produkcjami gatunku o japońskich wojownikach. Ich starcie sprawia wrażenie swoistej przerwy pomiędzy aktami - nie pada w nich ani jedno słowo, mamy jedynie efektowną i klimatyczną akcję na wysokim poziomie. I - co najważniejsze - oczekiwany pojedynek Storm Shadowa ze Snakiem naprawdę satysfakcjonuje. Nie jest przerywany tysiącem cięć i nie polega na wymienianiu się słownymi uprzejmościami, jak to miało miejsce w pierwszej części.
Twórcy przywracają też godność Dowódcy Kobry, który w końcu wygląda i zachowuje się tak, jak powinien. Ta postać jest typowym kreskówkowym łotrem z lat 80., który na końcu ucieka, krzycząc "Ja tu jeszcze wrócę!". Natomiast wymiana bohaterów również wychodzi filmowi na dobre. Dwayne Johnson w centrum to strzał w dziesiątkę, gdyż Tatum nie ma tyle charyzmy w sobie, by przekonać w roli walecznego żołnierza.
"G.I. Joe: Odwet" pokazuje też, że pomimo ogromnej ilości materiałów promocyjnych, wbrew pozorom nie pokazano nam najlepszych fragmentów. Film prezentuje wiele emocjonujących i dających kawał dobrej rozrywki scen. Istotne jest też to, że tempo w żadnej chwili nie zwalnia. Nie dostajemy przerywników, bo wypada przecież poznać nowych Joe'ów (za wyjątkiem krótkiej sceny z Lady Jaye), tylko lądujemy w wirze ciągłej akcji.
"Odwet" to debiut Chu w kinie widowiskowym i jest to, niestety, odczuwalne. Problem polega na tym, że w filmie nie widać aż tak podejścia reżysera do kręcenia akcji. Jasne jest, że nie miał tyle swobody, by pokazać coś we własnym stylu, dając popis jedynie w stylu mainstreamowym. Śmiało można powiedzieć, że najbardziej "chu-podobne" momenty to wątek ninja. Reżyser inspiruje się kinem azjatyckim, w tym twórczością Johna Woo, i nieźle mu to wychodzi.
[image-browser playlist="592195" suggest=""]
©2013 UIP
Film bije też na głowę "jedynkę" pod względem jakości efektów specjalnych. Widać od razu, że zatrudnienie ILM i MPC, które są firmami z najwyższej półki, było zabiegiem zapewniającym jakość. "Komputer" nie bije po oczach swoją sztucznością jak w "Czasie Kobry", aczkolwiek, jak w każdym filmie, znajdą się sceny niedopracowane. Kilka takowych można m.in. zobaczyć w starciu ninja.
Największym nieporozumieniem "Odwetu" to 3D. Zgodnie z oczekiwaniami - dodane na siłę, kompletnie niepotrzebne i pozbawione efektu. Nie ma tutaj mowy o jakimkolwiek ciekawym trójwymiarze; film ponosi porażkę na każdym polu - od głębi, przez test bez okularów, na "wyskakiwaniu" rzeczy z ekranu kończąc.
"G.I. Joe: Odwet" to kino akcji w dobrym wydaniu, jednocześnie mające klimat godny G.I. Joe. Aż można nabrać ochoty na odnalezienie w piwnicy i odkurzenie starych Joe'ów, by jeszcze raz poczuć się dzieckiem.
Ocena: 7,5/10
Źródło: fot. ©2013 UIP
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat