Ghost in the Shell SAC_2045 sezon 1 - recenzja
Ghost in the Shell powraca z nową serią, zatytułowaną SAC_2045. Czy produkcja Netflixa trzyma poziom cyberpunkowej legendy?
Ghost in the Shell powraca z nową serią, zatytułowaną SAC_2045. Czy produkcja Netflixa trzyma poziom cyberpunkowej legendy?
Mamy rok 2045, 11 lat po wydarzeniach z Solid State Society. Świat pogrążony jest w ciągłej wojnie, prowadzonej przez sztuczną inteligencję, na której zyskują najbogatsi, a cierpią wszyscy inni. Z dnia na dzień dewaluacja jest coraz większa. Sekcja 9 Porządku Publicznego została dawno rozwiązana, większość jej członków działa w Ameryce jako prywatna firma militarna DUCH. Tak przedstawia się świat, w którym rozgrywa się Ghost in the Shell SAC_2045, trzecia seria cyklu Stand Alone Complex.
Struktura historii i narracji jest praktycznie identyczna jak w poprzednich odsłonach, jednak nie ma w tym niczego złego. Jeśli coś działa, nie naprawiaj tego. Mamy więc epizody albo tyczące się bezpośrednio głównej sprawy, albo skupiające się na pojedynczych bohaterach. Nie uległy zmianie również same postaci. Wciąż mamy do czynienia z naszą starą dobrą paczką. Major Kusanagi, Batou, Togusa, Paz, Borma, Ishikawa, szef Aramaki i oczywiście Tachikomy, wszyscy powracają dokładnie tacy, jakich pamiętamy. Nowe postaci bardzo dobrze komponują się z resztą, zwłaszcza Ezaki, wielka fanka Sekcji, z Batou na czele, co prowadzi do wielu zabawnych sytuacji.
Osią głównej fabuły jest zagrożenie w postaci Postludzi – grupy, zdawałoby się, zupełnie niezwiązanych ze sobą ludzi, która ewoluowała nagle, zdobywając niespotykane dotąd umiejętności kontroli nad siecią i cybermózgami innych. W mojej opinii to całkiem niezłe następstwo Człowieka Śmiechu i Samodzielnej 11. Widać doskonale, że na przestrzeni wszystkich serii wrogowie ewoluują, by stawiać Sekcji coraz większe wyzwania.
Nie jest jednak tak do końca różowo i wspaniale. Po pierwsze, jako że to produkcja oryginalna Netflixa, to zamiast dostać całą, zamkniętą historię, jak to miało miejsce poprzednio, mamy podział na sezony, w dodatku ten pierwszy kończy się cliffhangerem, który może zirytować. Po drugie, postawiono nieco za bardzo na akcję. Fajnie się to ogląda, ale przez to za mało czasu poświęcono na ukazanie głównego pola walki Sekcji 9, czyli cyberprzestrzeni. Również wątek polityczny całej tej sprawy nie ma okazji dobrze się rozwinąć. Mam nadzieję, że obie te rzeczy zostaną naprawione w kolejnym sezonie.
Jednak mój największy problem z SAC_2045 leży nie w historii, nawet nie w cliffhangerze, a w animacji. O ile już poprzednie serie Stand Alone Complex odchodziły od przeważających mrocznych, ciasnych planów z oryginału, na rzecz bardziej otwartych i jasnych kadrów, to jednak styl animacji wciąż trzymał ten klasyczny dla marki brud, brutalność i realizm. Tutaj natomiast, nie dość, że jest niemal cukierkowo, to jeszcze do tego sterylnie. Shinji Aramaki zrezygnował z rysunku na rzecz CGI, bliskiego stylem temu, co zaprezentował nam w innym kultowym cyberpunkowym anime, Appleseed. Tyle że tam to działało, pasowało do konwencji. Tutaj, nawet jeśli na ekranie pojawia się jakaś doza krwi i brutalności, to przez styl animacji wypada całkowicie nienaturalnie, psuje klimat i odbiór serialu, jak i również powoduje w pewnym stopniu dalsze jego spłycenie. Najsmutniejsze jest to, że oryginalne szkice koncepcyjne, autorstwa Ilii Kuvshinova, odpowiedzialnego za design postaci w tej serii, są naprawdę świetne i niestety niewiele mają wspólnego z efektem końcowym.
Niewiele lepiej jest też w kwestii ścieżki dźwiękowej. Każdy fan anime doskonale wie, jak ważne potrafią być openingi w serialu, a te w SAC zawsze były niesamowite. Nieodżałowana, świętej pamięci Origa na zawsze będzie kojarzona z utworami Inner Universe oraz Rise z odpowiednio SAC i SAC 2nd GIG, które mocno zdążyły się zakorzenić w świadomości fanów. Co prawda ciężko by było dorównać tej magii, ale jednak mam wrażenie, że tutaj nawet się nie postarano. Nie znaczy to, że Fly with me w wykonaniu Millenium Parade jest złym utworem, po prostu kompletnie tu nie pasuje. Znów mamy rezygnację z cięższych, elektronicznych tonów na rzecz dużo lżejszego, szybszego utworu, któremu bliżej do hip-hopu. Osobiście tego nie kupuję.
Reasumując: Ghost in the Shell SAC_2045 jest niezłą kontynuacją marki, z pewnymi brakami, które jednak można łatwo przełknąć i bawić się dobrze z przygodami Major Motoko Kusanagi i Sekcji 9 Porządku Publicznego.
Poznaj recenzenta
Aleksander "Taktyczny Wafel" MazanekDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat